O produkcji "Kosmiczny mecz: Nowa era" krytycy pisali, że jest to kolejny nikomu niepotrzebny sequel, będący, na dodatek, kontynuacją może i popularnego, ale słabego filmu. Spodziewano się, że poniesie on w kinach klęskę. Tymczasem produkcja z LeBronem Jamesem wystartowała lepiej niż oryginał z Michaelem Jordanem.