Tajemnica kwiatu paproci
"Tajemnicę kwiatu paproci" ogląda się jednocześnie z przyjemnością, jak i z zażenowaniem. Animacja Tadeusza Wilkosza obudzi bowiem w starszych widzach nostalgię za dawnymi bajkami, jednak przywoła także rumieniec zawstydzenia na myśl o familijnych produkcjach z Hollywood.
04.12.2006 18:08
Bohaterami opowieści są zabawki z pewnego przedszkola. W noc świętojańską, gdy w lesie zakwita magiczny kwiat paproci, zostają one przypadkowo uprowadzone przez złodziei. Pozostawione w kniei na pastwę losu, muszą sprostać czyhającym na nie niebezpieczeństwom, w tym władcy wysypiska śmieci. Z pomocą lalkom przychodzą zwierzęta.
Widzowie, którzy wychowali się na przygodach Misia Uszatka czy Kolargola, będą na początku z rozrzewnieniem śledzić losy zabawek - Malutkiej, Narwanej oraz Buby i Superboya. "Tajemnica kwiatu paproci" jest bowiem niespotykanym ostatnio przykładem animacji kukiełkowej, która w dobie techniki CGI jawi się jako mocno anachroniczna. Młodsi widzowie, którzy znają jedynie takich bohaterów, jak błazenek Nemo, rodzina Iniemamocnych czy pasażerowie "Polarnego Ekspresu", mogą w trakcie filmu Wilkosza kręcić się zniecierpliwieni. Nie jest to wina jedynie techniki, w jakiej powstała produkcja, ale przede wszystkim scenariusza. Brakuje w nim zabawnych sytuacji, chwytliwych piosenek oraz interesujących postaci.
Twórcy "Tajemnicy kwiatu paproci" nie wzięli również pod uwagę tego, iż na seans z dziećmi przyjdą dorośli. Ci, którzy dobrze bawili się ze swoimi pociechami na obu częściach "Shreka", "Rybkach z ferajny" czy "Potworach i spółce", wynudzą się oglądając produkcję Wilkosza. Jego bajka jest nad wyraz "ekologiczna". Dobro zwycięża zło, samolubni bohaterowie w końcu zdobywają się na pomoc innym, a często powtarzana informacja, że należy dbać o środowisko naturalne dociera w końcu do najbardziej opornego widza.
Nie da się ukryć, iż Hollywood zawładnęło wyobraźnią widzów. Zrobiło to w niezwykle atrakcyjny sposób, wykorzystując kolorowe postacie, głosy gwiazd dużego ekranu oraz pełne humoru sytuacje, które ubawią i najmłodszych, i ich opiekunów. Nic więc dziwnego, że obrazowi Wilkosza będzie trudno konkurować z tymi obrazami.