Teczki wiarygodniejsze od miłości

"Zwerbowana miłość" podejmuje modny w ostatnim czasie temat miłości w czasach komunizmu. W filmie pokazane są ostatnie dni systemu. Jest tez uczucie, ale okropnie niewiarygodnie przedstawione.

09.01.2011 13:44

Obraz to debiut reżyserki Tadeusza Króla zaprezentowany na 29. Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film“. Historia jest prosta i dość banalna. Agenci SB potrzebują kogoś, by wykiwać wyższe sfery, zanim nastąpi totalna zagłada systemu. Andrzej i Siejka celują w kobietę, dzięki której zdobędą cenne materiały oraz fortunę przekazywaną poza granicami Polski. Strzałem w dziesiątkę zdaje się być dla nich prostytutka. Niczego nie podejrzewająca Anka zostaje wciągnięta w intrygę. Jej końca nie zdradzę, ale warto przyjrzeć się jej kulisom.

Jak zwykle w takich wypadkach do historii wkrada się w miłość. Kto oglądał "Różyczkę", ten wie, że można ja przedstawić w sposób absolutnie chwytający za serce. Królowi to się nie udało. Być może to wina obsady. O ile Krzysztof Stroiński w roli małomównego i egoistycznego archiwisty wypada nieźle, to pozostała dwójka z głównej obsady zawodzi.

Joannę Orleańską wyraźnie rola Anki przerasta. Na ekranie próbuje grać zrozpaczoną, próbuje też zgodnie ze scenariuszem zdziwić się i w pewnym momencie rozpocząć działanie na własną rękę. Niestety, gdy gra z kimś udaje się jej wybrnąć, to w scenach kiedy kamera zostawia ją samą jest bezradna. Gra wtedy po prostu sztucznie. Zawiodą się też fani Roberta Więckiewicza. Mimo, że nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ma wyraźnie problem z odnalezieniem się w roli. Może to wina scenariusza, który nie daje widzowi odczuć, że coś w relacji Anki z Andrzejem zmienia się.

Moment, kiedy ich relacje przeobrażają się w miłość jest słabo zarysowany. Może to scena w kinie, kiedy bohaterka pyta partnera, czy jest zazdrosny. A może w czasie seksu na korytarzu, kiedy po raz pierwszy tak mocno zbliżają się do siebie. To pytanie z pewnością zada sobie wielu widzów oglądających ten film.

Trochę dziwnie wygląda też sama zmiana Anki z ofiary w atakującą. Wydaje się, że to wina Joanny Orleańskiej, która ma kłopoty z graniem emocji i szybką metamorfozą. W efekcie otrzymujemy zakończenie, które może rozczarować. O tym, co wydarzyło się z pozostałymi bohaterami dowiadujemy się z napisów. Sprytny to zabieg, choć trochę zbyt łatwy.

Szkoda również, że polityka głębiej nie weszła w życie bohaterów. A przecież rok 1989 to prawdziwe nowe otwarcie, także dla kobiet takich jak Anka. Niestety, zamysłem było pokazanie przede wszystkim historii miłości z kryminałem w tle. Tak naprawdę mogła się ona wydarzyć wszędzie, co powoduje, że uczucie zostaje zdewaluowane. Wygrywa rzekoma potęga teczek...

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)