''To właśnie miłość'': Jakie sekrety skrywa świąteczny hit wszech czasów?
22.12.2015 | aktual.: 22.03.2017 16:59
Zobaczcie, którym epizodycznym aktorom udało się wybić na pierwszy plan i jak wyrosła obdarzona niezwykłym głosem Olivia Olson. Dlaczego Simonowi Peggowi nie udało się dołączyć do obsady? I która scena z filmu przyprawiała Hugh Granta o nocne koszmary?
„To właśnie miłość” - obok „Kevina samego w domu”, „Szklanej pułapki” i „Listów do M.” - już od dobrych kilku lat uchodzi za obowiązkowy świąteczny klasyk.
Brytyjska komedia Richarda Curtisa, scenarzysty takich filmów jak „Czarna żmija”, „Cztery wesela i pogrzeb” czy „Notting Hill”, od czasu swojej premiery w 2003 roku nie straciła ani na popularności, ani na aktualności.
Zobaczcie, którym epizodycznym aktorom udało się wybić na pierwszy plan i jak wyrosła obdarzona niezwykłym głosem Olivia Olson. Dlaczego Simonowi Peggowi nie udało się dołączyć do obsady? I która scena z filmu przyprawiała Hugh Granta o nocne koszmary?
Film nieświąteczny
Co zabawne, akcja „To właśnie miłość”, bożonarodzeniowego klasyka, tak naprawdę początkowo nie miała toczyć się podczas świąt.
Richard Curtis uznał jednak, że „kocha świąteczne filmy, więc może nadszedł czas, żeby sam taki nakręcił”, i zaprowadził w scenariuszu stosowne zmiany.
Ale – sam krytyczny wobec swojej twórczości – nie przypuszczał nawet, że jego dzieło okaże się takim hitem.
- Nigdy nie sądziłem, że „To właśnie miłość” stanie się jednym z tych świątecznych filmów, które ludzie oglądają raz za razem. To dla mnie miła niespodzianka – kwitował.
Dorosłość Olivii
Olivia Olson, wcielająca się w Joannę, obiekt westchnień małego Sama, poruszyła swoim śpiewem niejedno skamieniałe serce.
Curtis wspominał nawet, że jej wykonanie piosenki Mariah Carey było zbyt idealne i przy dogrywaniu dźwięku, musieli je nieco „zepsuć”.
W ciągu kilku następnych lat Olson użyczała głosu animowanym bohaterom w serialach „Fineasz i Ferb” oraz „Pora na przygodę!”, a obecnie – co można było przewidzieć - robi karierę jako gwiazda rocka.
I nie straciła nic ze swojego dziewczęcego uroku (więcej tutaj).
Znani nieznani
Do „To właśnie miłość” zaangażowano wielu mało znanych aktorów – którzy po latach zyskali międzynarodową sławę.
Mowa tu na przykład o Andrew Lincolnie (grającym mężczyznę nieszczęśliwie zakochanego w żonie przyjaciela), który w 2010 roku dostał główną rolę w serialu „Żywe trupy” (na zdjęciu). Rozgłos zyskał również wcielający się w dublera od scen erotycznych Martin Freeman – późniejszy Bilbo w „Hobbicie” i Watson w „Sherlocku”.
Przebił się też i Thomas Brodie-Sangster, ekranowy Sam („Gra o tron”, „Więzień labiryntu”) i grająca seksowną Amerykankę January Jones („Mad Men”).
Walka Simona
Simon Pegg (na zdjęciu) desperacko pragnął dołączyć do ekipy „To właśnie miłość”, ubiegając się o rolę Rufusa, sprzedawcy biżuterii.
Przegrał, bo Curtis ostatecznie zaproponował angaż swojemu dawnemu kumplowi ze szkoły, Rowanowi Atkinsowi, czyli Jasiowi Fasoli.
Początkowo zresztą Rufus – który próbuje przeszkodzić bohaterowi w kupnie prezentu dla kochanki i pomaga Samowi dostać się na lotnisko – miał być aniołem, ale Curtis uznał, że wprowadzenie do filmu sił nadprzyrodzonych będzie zbyt dużym przegięciem.
Znienawidzona i ulubiona
Hugh Grant wyznawał w wywiadach, że scena, w której jego bohater zaczyna tańczyć do piosenki "Jump (For My Love)" Pointer Sisters, spędzała mu sen z powiek.
Wszystko dlatego, że chciał wypaść w roli premiera naturalnie – i bał się, że tańcząc, zniweczy cały efekt.
Za to Kris Marshall (Colin), który miał przyjemność zostać rozebranym na planie przez trzy piękne dziewczyny, nie przyjął zapłaty za ten dzień zdjęciowy – twierdził, że tak dobrze się bawił przy kręceniu tej sceny, że nie ma serca brać za nią jakichkolwiek pieniędzy.
Na zawsze Bernard
Richard Curtis cierpi ponoć na straszną przypadłość – w każdym swoim filmie czy serialu umieszcza postać imieniem Bernard; i za każdym razem jest to bohater w najlepszym przypadku mało sympatyczny. W „To właśnie miłość” imię Bernard nosi „okropny syn” Karen i Harry'ego (Emmy Thompson i Alana Rickmana – na zdjęciu).
Powód? Zemsta. Okazuje się bowiem, że była dziewczyna Curtisa związała się z Bernardem Jenkinsem, a tego jej scenarzysta i reżyser wybaczyć nie mógł. (sm/gk)