TOP 10: dziennikarze WP wybrali najlepszy film 2016
23.12.2016 | aktual.: 29.12.2016 08:25
Polski czy zagraniczny? Staromodna animacja czy bezkompromisowe kino historyczne? Oscarowi wyjadacze, a może genialni debiutanci? Tradycyjnie prezentujemy ranking najlepszych filmów mijającego roku. Co znalazło się na miejscu pierwszym?
Przed wami 10 najlepszych filmów ostatnich dwunastu miesięcy, w którym uwzględniliśmy zarówno produkcje polskie jak i zagraniczne. Ranking rodził się w bólach, bo choć jak co roku zadanie wydawało się banalne, skończyło się na rozdzierających serce kompromisach. Sprawdźcie, jaki film znalazł się na miejscu pierwszym.
Czy zgadzacie się z naszymi typami? A może macie inne propozycje? Zachęcamy wszystkich do dzielenia się swoimi opiniami w komentarzach.
Miejsce 10 - „Anomalisa”, reż. Duke Johnson i Charlie Kaufman
Nasz ranking otwiera niezwykły film twórcy „Zakochanego bez pamięci” i „Być jak John Malkovich”.
- W „Anomalisie” niepokój łączy się z groteską i autentycznie zabawną komedią. Oscarowy scenarzysta Charlie Kaufman wraz z Duke'em Johnsonem wyczarowali niesamowity obraz, w którym animowane lalki przekazują więcej ludzkich emocji niż niejeden tradycyjny film – tak pisał nasz redakcyjny kolega Jakub Zagalski.
„Anomalisa” to nie tylko intrygująca i autentycznie zabawna (mimo gorzkiego zabarwienia) komedia, ale również prawdziwe arcydzieło w dziedzinie animacji poklatkowej, będącej dziś praktycznie na wymarciu.
Miejsce 9 - “Spotlight”, reż. Tom McCarthy
"Spotlight" to precyzyjnie skonstruowana elegia dla tradycyjnego dziennikarskiego fachu tuż przed eksplozją internetu. Opowieść o reporterach mierzących się z tematem pedofilii w Kościele ma w sobie siłę i elegancję, których taki temat potrzebuje.
- Głównym fundamentem filmu są kreacje aktorskie. Bardzo przemyślane, odegrane z dbałością o szczegóły, bez zbędnych fajerwerków. Zarówno Mark Ruffalo, Rachel McAdams jak i Michael Keaton są skupieni, naturalni i sprawiają, że widz zaczyna inwestować swoje emocje i uwagę w opowieść o dziennikarskim śledztwie, nawet jeśli nie każdy chce słuchać o pedofilach w sutannach – tłumaczy Przemysław Dobrzyński.
Miejsce 8 - „Pokój”, reż. Lenny Abrahamson
Lenny Abrahamson stworzył film, który sprawnie łączy trzymający w napięciu thriller oraz dramat społeczny.
"Pokój" opowiada o zakładnikach przetrzymywanych w piwnicy przez tajemniczego psychopatę. Abrahamson wykorzystał tę kalkę do ukazania skomplikowanego uczucia macierzyńskiego, które jest wystawione na ekstremalną próbę.
- „Pokój” Abrahamsona gwarantuje emocjonalny rollercoaster. Należy przede wszystkim docenić, że twórca umiejętnie ustrzegł się taniej i niepotrzebnej szarży, o jaką było niezwykle łatwo, mając na uwadze tematykę dzieła. Nie zapominajmy również o doskonałym Jacobie Tremblayu, którego aktorskie zdolności rzucają na kolana. Mimo młodego wieku, odtwórca roli Jacka nakrył w tym roku czapką wielu starszych i bardziej doświadczonych kolegów po fachu – pisze Wojciech Chentkiewicz.
Miejsce 7 - “Jestem mordercą”, reż. Maciej Pieprzyca
Postawmy sprawę jasno - film Macieja Pieprzycy nie jest wierną relacją wydarzeń, jakie miały dramatyczny finał w 1977 roku. Nie zmienia to faktu, że „Jestem mordercą” to świetnie zrealizowane, solidne kino policyjne, jakiego od dawna nie było na naszych ekranach.
*- „Jestem mordercą” to błyskotliwe, świetnie zrealizowane, a jednocześnie niepozbawione ambicji kino gatunkowe, trzymające w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Świetną decyzją było obsadzenie w głównej roli mało opatrzonego Mirosława Haniszewskiego, który dał popis niebywałych umiejętności, przyćmiewając, skądinąd świetnych, Arkadiusza Jakubika i Piotra Adamczyka. * – pisze Grzegorz Kłos.
„Jestem mordercą” to drugie podejście Macieja Pieprzycy do sprawy domniemanego wampira z Zagłębia. W 1998 roku Pieprzyca nakręcił poruszający dokument o skandalicznych okolicznościach śledztwa w sprawie grasującego na Śląsku seryjnego zabójcy, którego ofiarą padło 21 kobiet.
Miejsce 6 - “Creed: Narodziny legendy”, reż. Ryan Coogler
Wydawało się, że seria filmów o Rockym to przeszłość, do której Hollywood nie będzie wracać. “Włoski ogier” był dzieckiem swoich czasów, więc po co odgrzewać stare kotlety? A jednak sięganie po ikony popkultury może być uzasadnione - “Creed: Narodziny legendy” jest tego najlepszym przykładem.
- „Creed” Ryana Cooglera, twórcy znakomitego niezależnego filmu „Fruitvale Station”, w ciekawy sposób łączy stare z nowym. To pełnokrwiste kino bokserskie, w którym jest miejsce na tradycyjne, dynamicznie zmontowane sceny treningów i walk z opowieścią o przyjaźni czarnoskórego pięściarza z białym trenerem. Podkreślam wątek rasowy, ponieważ jest on tu sprytnie przemycony. Dla umiejętności zabawy reżysera z gatunkiem - czapki z głów! – zachwyca się Łukasz Knap.
Miejsce 5 - “Wołyń”, reż. Wojciech Smarzowski
- Trudno otrząsnąć się po kopniaku w twarz, jaki serwuje widzom Wojciech Smarzowski. Seans najnowszego filmu reżysera „Róży” może stać się dla niektórych doświadczeniem granicznym. „Wołyń” to wstrząsający i najbardziej bezkompromisowy polski film, jaki kiedykolwiek trafił na ekrany – donosił z 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni Grzegorz Kłos.
Jeszcze na długo przed premierą Smarzowski podkreślał, że „Wołyń” ma być mostem, a nie murem w stosunkach polsko-ukraińskich. Przyczynkiem do oczyszczenia relacji, których nie można budować zamiatając niewygodne fakty pod dywan. Ale jego film nie jest jedynie rewizją tragicznych wydarzeń.
Dziś „Wołyń” należy odbierać przede wszystkim jako ostrzeżenie przed katastrofalnymi konsekwencjami, jakie niesie ze sobą nacjonalizm. Dlatego trudno było o lepszy moment na wprowadzenie „Wołynia” na ekrany. Niestety.
Miejsce 4 - „Syn Szawła”, reż. László Nemes
Nikt przez Nemesem nie opowiedział tak realistycznie o największej zbrodni w dziejach ludzkości. Reżyser pracował nad nim pięć lat, a efekt jest porażający.
Powstał obraz o próbie ocalenia ludzkich odruchów w nieludzkiej rzeczywistości, dopracowany w najmniejszym realizacyjnym szczególe. Na uwagę zwraca skrupulatna praca kamery i dźwiękowca, precyzyjnie oddająca perspektywę głównego bohatera.
*- „Syn Szawła” to trudny i bolesny film, z którym każdy powinien się zmierzyć *– pisał po premierze Łukasz Knap.
Miejsce 3 - “Służąca”, reż. Chan-wook Park
Po nakręceniu anglojęzycznego "Stokera" Chan-wook Park w bardzo dobrym stylu "powrócił" do Korei Południowej. Reżyser "Oldboya" nie do końca jednak zerwał z zachodem, gdyż jego "Służąca" powstała na kanwie książki brytyjskiej pisarki, Sarah Waters. Przeniesienie fabuły tego erotycznego dramatu z wiktoriańskiej Anglii do okupowanej przez Japończyków Korei lat trzydziestych było krokiem ryzykownym, który jednak ostatecznie przyniósł doskonałe efekty.
- Fabuła filmu rozwija się powoli, Park skrupulatnie rozstawia pionki na szachownicy i zwodzi widzów. Z czasem odsłaniane są kolejne warstwy historii, które sprawiają, że przedstawiane wcześniej wydarzenia nabierają nowych znaczeń. Na szczęście, dla Parka postępujące po sobie – mniej lub bardziej zaskakujące - zwroty akcji nie stanowią celu samego w sobie, lecz są jedynie środkami służącymi opowiedzeniu tej jedynej w swoim rodzaju, przesiąkniętej odważnym erotyzmem historii. To, co początkowo wydaje się być historią oszustów pragnących przywłaszczyć sobie fortunę bogatej Japonki, z czasem przeistacza się w opowieść o losach dwóch kobiet starających się w nieludzkich warunkach zachować niezależność – pisze Piotr Han.
Dodatkowym walorem filmu jest umiejscowienie go w bardzo rzadko – jeśli kiedykolwiek - wykorzystywanych przez kino realiach historycznych. Trauma związana z wieloletnią, brutalną okupacją Korei przez Japonię do dziś dzień jest żywa wśród wielu Koreańczyków.
Miejsce 2 - „Paterson”, reż. Jim Jarmush
Niby powtórka z rozrywki, bo nie ma w tym filmie nic, czego nie widzieliśmy już wcześniej, ale wszystko w nim nosi znamiona arcydzieła.
- "Paterson" jest spełnieniem marzeń jednego z największych outsiderów amerykańskiego kina. Jarmusch stworzył pieśń pochwalną na cześć codzienności, którą chce się słuchać wiele razy – donosił z Lazurowego Wybrzeża Łukasz Knap.
Bezsprzecznie jeden z najlepszych filmów Jarmusha, na który warto czekać. Polska premiera już 30 grudnia.
Miejsce 1 - „Ostatnia rodzina”, reż. Jan P. Matuszyński
Tym sposobem dotarliśmy do miejsca pierwszego. Najlepszy film 2016 to naszym zdaniem tegoroczny zdobywca Złotych Lwów.
- Wybitny debiut Jana P. Matuszyńskiego z kongenialnym scenariuszem, opartym na wieloletniej kwerendzie Roberta Bolesty, jest wielopłaszczyznową opowieścią o rodzinie, której życie przypominało oczekiwanie na wybuch bomby z opóźnionym zapłonem. „Ostatnia rodzina” to film spełniony pod każdym względem. Trudno uwierzyć, że obraz bliski arcydziełu stworzył reżyser debiutujący pełnym metrażem – zachwala film Łukasz Knap.
Czy zgadzacie się z naszymi typami? A może macie inne propozycje? Zachęcamy wszystkich do dzielenia się swoimi opiniami w komentarzach.