W pogoni za szczęściem (The Pursuit of Happyness)

Will Smith starannie dobiera role. Ale nawet jemu czasem zdarzy się niewypał.

Chris Gardner (Will Smith) stara się ze wszystkich sił, by zapewnić godziwe życie rodzinie. Każdego dnia próbuje sprzedać niezbyt chodliwy towar. Każdego wieczora stara się natomiast przekonać żonę, że już następnego dnia będzie lepiej. Tyle tylko, że małżonka (Thandie Newton) nie wierzy już w to, że będzie lepiej, a marzenia męża o karierze maklera doprowadzają ją do płaczu. W końcu kobieta nie wytrzymuje i opuszcza bohatera. Chrisowi pozostaje do wychowania syn oraz... marzenie o tym, że kiedyś będzie lepiej.

Choć obraz "W pogoni za szczęściem" ogląda się z przyjemnością niełatwo po seansie wyłapać coś wyjątkowego. Bo trudno uznać za sprawę godną uwagi to, że biologiczny syn Willa Smitha, który odtwarza w filmie postać dziecka głównego bohatera potrafi grać. Gdyby mając takiego tatę i taką mamę (Jada Pinkett) okazał się beztalenciem to byłoby coś ciekawego. Nieźle w roli wyrodnej matki sprawiła się Thandie Newton. Ale to też nie jest zaskoczenie po tym, co aktorka pokazała ostatnio w "Mieście gniewu".

Dzieł takich jak "W pogoni za szczęściem" w Hollywood powstaje co niemiara. Można wręcz powiedzieć, że na micie "od zera do bohatera" zbudowano kalifornijską fabrykę snów. Ileż to już razy oglądaliśmy Johna, Jacka czy Jima, który mimo ciągłych porażek znajduje w sobie siłę do kolejnej próby i wreszcie z tej walki wychodzi zwycięsko.

"W pogoni za szczęściem" to właśnie jeden z owych krzepiących, amerykańskich filmów. Znośny, ale gdyby go nie było, krzywda nikomu by się nie stała.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)