W tym domu straszy
Reżyser James Wan i scenarzysta Leigh Whannell mają głowę do interesów. Gdy wymyślona przez nich i nakręcona za grosze „Piła” okazała się spektakularnym sukcesem komercyjnym, szybko przejęli stery nad produkcją kolejnych kontynuacji, spijając śmietankę z pęczniejącej franczyzy. Dziś, choć na brak pieniędzy narzekać nie mogą, wciąż wierni są ekonomicznemu modelowi produkcji. Ich nowy wspólny projekt, horror „Naznaczony”, kosztował zaledwie półtora miliona dolarów, nakręcony został bez udziału wielkich gwiazd i kosztownych efektów, a mimo to zarabia grube pieniądze.
Ich sposób na dochodowe kino jest stosunkowo prosty – dać widzowi to, czego oczekuje. Dlatego też, choć kolejne filmy zgranego duetu ani nie są dobrze wyreżyserowane, ani tym bardziej sprawnie napisane, wychodzą zazwyczaj od dobrego pomysłu i uwielbienia samego gatunku. I to wystarczy. Wan i Whannell naoglądali się wystarczająco dużo niskonakładowego śmiecia, by wiedzieć czym wykarmić sobie podobnych entuzjastów.
„Naznaczony” jest tego jakimś potwierdzeniem. Film czerpie z klasycznego, przywróconego ostatnio do łask motywu nawiedzonego domostwa, ale robi to zupełnie inaczej niż modne paradokumentalne horrory w stylu „Paranormal Activity”. Panowie podchodzą do tematu z przymrużeniem oka, nie bojąc się wszędobylskiego obciachu i taniego szpanu, a logikę bez cienia wątpliwości zostawiają w progu swego upiornego teatru. Ach, czegóż tu nie ma! Seanse spirytystyczne, zjawy w podartych podomkach, przylepiony do sufitu demon…
Dla porządku: w „Naznaczonym” sporo jest nieprzemyślanego bałaganiarstwa, pomysły często kolidują ze sobą, zaś straszenie samo w sobie opiera się na dawno już wyeksploatowanych metodach. A to rączka wyskoczy z ciemnej szuflady, a to zaskoczy nas zbyt głośna uwertura… Nic czego byśmy już wcześniej nie znali, a jednak film generuje sporo dreszczy. Wyczekiwanie na to, co kryje się za rogiem, okazuje się sporą nerwówką i… clou samym w sobie, dzięki czemu „Naznaczony” ciekawie odstaje od brutalnego kina spod znaku „Piły”. Tu strach płynie przede wszystkim z sugestii.