Weronika Marczuk-Pazura: "Duety zobowiązują!"
07.05.2009 | aktual.: 22.03.2017 15:52
Życiowy wywiad z Weroniką Marczuk-Pazurą.
**
Kiedyś chodziła do szkoły muzycznej, brała lekcje tańca nowoczesnego i pantomimy. Dziś Weronika Marczuk-Pazura wykorzystuje to artystyczne przygotowanie jako jurorka programu "You can dance". Kocha taniec współczesny, chciałaby się nauczyć hip hopu, natomiast zupełnie nie odnajduje się w tańcu towarzyskim. Dlaczego? To proste - nie daje się prowadzić! Weronika Marczuk-Pazura w wyjątkowym intymnym wywiadzie z Wirtualną Polską.**
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
"Poniedziałek - ja. Wtorek - ja. Środa - ja". Czy w Pani życiu jest równie dużo "ja", co w "Dzienniku" Witolda Gombrowicza?**
"Ja" to ostatnia litera w alfabecie rosyjskim i ukraińskim. I tak też mnie uczono - żeby o sobie myśleć na końcu. Nigdy przed innymi. Ale los rzucił mnie do Polski, gdzie mogłam inaczej spojrzeć na pewne sprawy i zweryfikować tę życiową filozofię. Cały czas pracuję nad tym, żeby dowartościować swoje "ja". Niektórzy twierdzą, że najpierw trzeba myśleć o sobie, a potem o reszcie świata, ale tak daleko w myśleniu i działaniu na pewno nie zajdę. Natomiast zależy mi na tym, żeby znaleźć równowagę.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Mówi się jednak, że tak naprawdę człowiek nie jest w stanie pokochać innych dopóki nie pokocha siebie...**
Na pewno tak jest, choć uświadamiamy to sobie często trochę późno. Najpierw musimy przepłynąć ocean doświadczeń, żeby zrozumieć tę prawdę. I - co ważne - żeby zrozumieć ją właściwie. Źle pojęta miłość do siebie przejawia się brakiem szacunku do ludzi i świata, lekceważeniem innych. A nie o to przecież chodzi. Jeśli pokochamy siebie dobrą miłością, będzie to na pewno z pożytkiem dla innych. Widzi Pani, wszystko to doskonale rozumiem, a mimo to gdzieś we mnie tkwi głęboko zakorzeniona pochwała skromności, którą uznaję za cnotę.
**
A czy są takie drobne rzeczy, które robi Pani dla siebie na co dzień, żeby się odrobinę "dopieścić"?**
Tak, mnóstwo. Na przykład rano często chodzę na spacery. Sama. Lubię to uczucie, które mi wtedy towarzyszy, a raczej polubiłam je. Z domu wyniosłam przekonanie, że razem zawsze jest lepiej niż osobno.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Nigdy nie była Pani sama?**
Rzadko spędzałam czas sama, zazwyczaj albo z rodziną, albo z przyjaciółmi. Trudno było się nauczyć nie tyle być sam na sam ze sobą, co to polubić. Dzisiaj zdarza mi się zrobić sobie jakiś wypad za miasto w pojedynkę lub pójść samej do kina, bo akurat mam na to ochotę.
**
Może to jest właśnie dojrzałość?**
Może. A może podążanie za światem, który się zmienia i zmierza w kierunku indywidualizmu. To także kwestia wyboru. Jedni wiodą samotne życie, inni trzymają się w grupie, lubią dom zawsze pełen gości i huczne imprezy. W tym przypadku również jestem gdzieś pośrodku. Chyba po prostu lubię w życiu umiar.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Jest Pani na etapie, kiedy ta odrobina samotności pomaga spojrzeć na siebie z dystansem...**
Rozumiem już, że jest czasem potrzebna. Co nie zmienia faktu, że nadal preferuję spędzanie czasu w gronie bliskich mi osób.
**
Co w takim razie Weronice Marczuk daje szczęście...**
Niezmiennie - dobre relacje międzyludzkie. Poczucie, że otaczają mnie bratnie dusze. Ludzie są najważniejsi. Ani przedmioty, ani pieniądze, ani nawet własne osiągnięcia nie zastąpią dobrego człowieka.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
W takim razie po co te wszystkie studia?**
Nawet jak zapisywałam się na kolejne studia, to o wiele ważniejszą rzeczą od możliwości zdobycia nowej wiedzy, była możliwość poznania nowych ludzi, dzielenia z kimś swoich pasji. Studia pozostają w przeszłości, a przyjaźnie są na zawsze. Niedługo odbędzie się zjazd absolwentów moich studiów MBA i już tym żyję!
**
Czy kierowała się Pani w życiu dobrymi radami? Może któraś szczególnie Pani pomogła?**
Najcenniejszą myślą, która do mnie dotarła, jest japońska zasada: "Nie pomagaj, jeśli cię ktoś o to nie poprosi". Porażająca prawda, choć w pierwszej chwili była dla mnie nie do przyjęcia. Wydawała mi się raczej wygodna niż mądra. Potem zrozumiałam, że jest w tym racja. Taki porządek świata.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Mogłaby Pani wyjaśnić na czym ten porządek polega?**
Każdy człowiek, gotowy do niesienia pomocy innym, doświadczył tego uczucia. Wydaje się, że ktoś oczekuje od nas pomocy, chociaż nigdy tego głośno nie powiedział, więc pomagamy. A potem jest gniew, złość, żal i, mimo naszych szczerych chęci i dobrego serca, sytuacja obraca się przeciwko nam. Do pomocy też trzeba dojrzeć, trzeba chcieć ją wziąć. Podobnie jest z przekazywaniem wiedzy. Jeśli ktoś nie jest gotowy do jej przyjęcia, nie należy jej dostarczać. Przyjdzie właściwy czas, sam po nią sięgnie. Trudno pukać do czyichś drzwi i oferować dobro. Trudno być prorokiem. Ludzie odbierają to jako narzucanie się, no i nie lubią komuś czegoś zawdzięczać.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
A co Panią uskrzydla i daje impuls do działania...**
Jest takie powiedzenie: "Każda myśl jest nam dana wraz z siłą do jej spełnienia". Genialne stwierdzenie. Wiele spraw w życiu ukazało mi we właściwym świetle. Dlaczego nie masz fabryki butów? Bo najwyraźniej nigdy o niej nie marzyłeś! Nic z tego, o czym nie myślisz, nie wydarzy się. Ale jeśli bardzo czegoś chcesz, to się spełni. Wiara w to daje siłę.
**
Ile jest w Pani słowiańskiej duszy - szerokiej, rzewnej, romantycznej?**
Niestety, za dużo. Jestem romantyczna. Łatwo się wzruszam, miewam łzy w oczach. Nie potrafię ukrywać emocji.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Pani Weroniko, a żal za "zieloną Ukrainą" pozostał? Serce wciąż płacze?**
Ten już wypłakałam. Nauczyłam się żyć w Polsce, gdzie mieszka bardzo wielu moich rodaków. Cieszę się z tego, że pełnię rolę łącznika w kontaktach polsko-ukraińskich. Niedawno byłam w Braniewie i Elblągu, gdzie uczestniczyłam w spotkaniach z Ukraińcami, przesiedlonymi w ramach akcji "Wisła". Brałam udział w uroczystościach poświęconych naszemu poecie Tarasowi Szewczence.
**
Ma Pani konkretne plany związane z tą współpracą?**
Staram się robić jak najwięcej, aby Polacy i Ukraińcy mogli się lepiej poznać i zrozumieć. Na przykład w tym roku, podobnie zresztą jak w zeszłym, będę selekcjonerem filmów i szefem delegacji polskiej na festiwalu filmowym "BRYGANTYNA" w Kijowie. Poza tym pracuję nad utworzeniem Centrum Polsko-Ukraińskiego. Działam również w Towarzystwie Przyjaciół Ukrainy, gdzie podejmujemy wiele inicjatyw i akcji, których celem jest ukazanie obu narodom, jak wiele nas łączy. Na Ukrainie, oprócz niełatwej historii, o której też trzeba oczywiście pamiętać, jest tyle innych wspaniałych rzeczy godnych uwagi - bogata kultura, malownicze krajobrazy, piękna przyroda, czy znakomita kuchnia.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Jan Nowicki często mawiał, że jak przyjeżdża do rodzinnego Kowala na Kujawach niczym nie jest w stanie zaimponować swoim chłopom, bo ich nie obchodzi, że on przyjechał z wielkiego świata. A jak jest u Pani?**
Podobnie oczywiście - trudno zaimponować światowym życiem (śmiech). Rodzina i przyjaciele na Ukrainie wiedzą, czym się zajmuję, ale kiedy do nich przyjeżdżam, nie jest to przedmiotem naszych rozmów. Jeśli sama wspominam coś na ten temat, to bardziej w kontekście, że to, gdzie dzisiaj jestem i kim dzisiaj jestem, zawdzięczam im, ich miłości i wsparciu. Dla nich zawsze byłam i jestem najmilszym gościem.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Jako wyczekiwanego gościa witają Panią chlebem i solą?**
Nie tylko (śmiech). Ważna jest jeszcze słoninka. Wyjątkowa - gruba, miękka, rozpływa się na chlebie jak masło. Czarny chleb z białą słoniną - to nasz ukraiński snickers. Najlepsza kanapka na świecie! Zawsze siadamy przy stole pełnym pyszności i długo rozmawiamy.
**
Bez jakich ukraińskich smaków nie może się Pani obejść do tej pory?**
Obowiązkowo barszcz ukraiński, który u mnie w domu jest prawie zawsze. Szybki do zrobienia i jaki zdrowy. A pierogi z wiśniami wprost uwielbiam. Niesamowity smak! Moja ciocia robi je na parze, są wtedy takie pulchne. Macza się je w śmietanie i miodzie...
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Mmm! Niebo w gębie...**
Na samą myśl cieknie ślinka (śmiech). Ale bardzo lubię też polskie potrawy: żurek, pierogi z kapustą i grzybami, bigos, sałatkę jarzynową.
**
Czy szkoła muzyczna, lekcje pantomimy i tańca, przez które kiedyś Pani przeszła, pomagają Pani teraz jako jurorce "You can dance"?**
Na pewno. Przede wszystkim pomagają w zrozumieniu, czym kierują się ludzie przychodząc do takiego programu. Myślę, że gdybym nie miała w sobie tej odrobiny artystycznej duszy, patrzyłabym na ich występy bardziej krytycznie. Kibicuję im, bo wiem, o czym marzą, co chcą osiągnąć. Byłam kiedyś w takim punkcie życia jak oni dzisiaj. Też potrzebowałam wsparcia, ale i konstruktywnej krytyki.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Ile czasu zajęło Pani, żeby zamknąć rozdział pod tytułem "Cezary Pazura"?**
Niemało. Ale wystarczająco dużo, by uznać ten rozdział za zamknięty i nie wracać do niego. Również w wywiadach.
**
Jak układają się w tej chwili Pani relacje z Nastką, córką Cezarego Pazury, którą razem wychowywaliście?**
Układa się bardzo dobrze i bez zmian. Dużo rozmawiamy, piszemy do siebie. Kiedy Anastazja jest w Polsce, staramy się spędzać ze sobą czas.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Prosi czasem Panią o rady...**
Czasem, ale prawie już nie ma takiej potrzeby. Dziś realizuje już swoje plany i marzenia. Jestem z niej bardzo dumna. To prawdziwa artystka. Zawsze się wyróżniała i była niebanalna. Nie myślała szablonowo.
**
W jakim tańcu najlepiej się Pani odnajduje?**
Z podziwem spoglądam na tancerzy hip hopu. Też chciałabym tak tańczyć! Podoba mi się również taniec współczesny, ma wiele wspólnego z teatrem - opowiada ruchem pewną historię, która porusza emocje. Jest pełen ekspresji.
Weronika Marczuk-Pazura o sobie
**
Pani Weroniko, ale to są tańce dla singli!**
Właśnie. Ale w tańcu towarzyskim raczej bym się nie sprawdziła. Duety zobowiązują. A ja podobno nie daję się prowadzić (śmiech).