"Wesele". Po tym filmie ludziom zabraknie słów. Relacja z premiery filmu
Już samo nazwisko reżysera powoduje, że będzie to jedna z głośniejszych polskich premier tego roku. Gdy dodamy do tego niełatwą tematykę, możemy śmiało założyć, że o "Weselu" będzie się mówić. Mieliśmy okazję być na przedpremierowym pokazie, na którym nie zabrakło gwiazd produkcji, z którymi porozmawialiśmy o nowym filmie Wojciecha Smarzowskiego.
Reżyser powraca do korzeni i swojego dzieła z 2004 roku, ale robi to teraz zupełnie inaczej. Jak zaznaczyła Agata Kulesza - Wtedy Wojtek opowiadał o pewnym świecie, gdzie rządziły pieniądze. Teraz to inna historia, a oba filmy łączy tylko dzień wesela.
W nowym "Weselu" faktycznie mamy do czynienia z zabawą przy suto zastawionych stołach, ale twórca wplata też liczne retrospekcje odsyłające nas do czasów II Wojny Światowej. W efekcie jest to nie tyle film o podchmielonych gościach, ile o dużo poważniejszej tematyce. O pogromie w Jedwabnem i o tym, jak wciąż nie przepracowaliśmy tego wycinka naszej historii nieustannie go wypierając.
- Jestem bardzo dumna, że mogę opowiedzieć o historii, która jest w naszym kraju tematem tabu. Musimy się nauczyć do pewnych rzeczy przyznawać i mierzyć z nimi, ale nie po to, żeby się biczować. Po prostu, gdy zaakceptujemy przeszłość, będziemy w stanie iść dalej i nie popełniać tych samych błędów, a przynajmniej zwiększyć prawdopodobieństwo, że to się uda. Ta historia jest też dla mnie ważna ze względów osobistych, bo sama mam korzenie żydowskie. Współpraca nad tym filmem była dla mnie formą rozliczeniem się z tym – powiedziała Agata Turkot będąca najnowszym aktorskim odkryciem Wojciecha Smarzowskiego.
Dla Tomasza Schuchardta również jest to pierwszy występ u twórcy "Kleru". Aktor nowe "Wesele" tratuje też jako formę przeproszenia, ale przede wszystkim ostrzeżenie:
- Czasy mamy, jakie mamy i niestety cyniczni, źli ludzie są obecni wśród nas. Tak jak kiedyś, tak i dziś lubią wykorzystywać naiwność społeczeństwa. O jednej z takich historii zrobiliśmy film, ale niestety jednocześnie jest duże prawdopodobieństwo, że to się jeszcze powtórzy. Może to być u nas w Polsce, ale równie dobrze gdzie indziej.
Schuchardtowi wtóruje Maria Sobocińska:
- Ten film będzie bolał, ale od tego jest, bo to ból potrzebny, nakłaniający do refleksji. Głęboko wierzę, że pojawi się ona wśród odbiorców po seansie, bo widz otrzyma szczery obraz współczesnego świata.
Również Agata Turkot wierzy w moc, która drzemie w "Weselu". Jej zdaniem film może otworzyć nas na niektóre kwestie, a szerzej, nauczyć tolerancji.
- Nie lubię mówić, że coś mnie denerwuje w Polakach. Są po prostu pewne cechy w ludziach, których nie rozumiem. Nie wiem jak można krzywdzić drugiego człowieka, jak można się dopuszczać rzeczy tak okrutnych i strasznych. Trudno nam oswoić się z innością i ją tolerować. Wynika to ze strachu. Liczę, że dzięki m.in. takim filmom będziemy z tym obcować i będzie to dla nas mniej przerażające, że to zaakceptujemy.
Smarzowski już nie raz zachodził innym za skórę swoim kinem. Jak sam przyznał w wywiadzie dla "Newsweeka" jego "Róża" była zakazana w Rosji, "Wołyń" zaś na Ukrainie. Reżyser twierdzi, że podobny los może spotkać także "Wesele", ale właśnie tu, w Polsce. Agata Kulesza, która przyznaje, że ze Smarzowskim rozumie się bardzo dobrze i uwielbia pracę z nim, tak jednocześnie nie zgadza się z twórcą w tej właśnie kwestii
- To film człowieka, któremu niezwykle zależy na Polsce. Myślę, że te słowa Wojtka to pewnego rodzaju prowokacja z jego strony i nie ma możliwości, aby tego filmu w Polsce zakazano.
Wśród obsady, zarówno tej debiutującej u Smarzowskiego, jak i tych wcześniej z nim współpracujących, niczym mantra powraca stwierdzenie, że twórca "Drogówki" jest przyjacielem aktorów na planie. Zdaniem Tomasza Schuchardta reżyser do niczego nie zmusza, a tylko proponuje. Tym samym aktor czuł się otoczony opieką na planie, a praca, pomimo niezwykle trudnego tematu, była dla niego czystą przyjemnością.
W tym samym tonie wypowiedziała się Agata Turkot wspominając, że zadziwiło ją to, że nie czuła lęku przy dostaniu propozycji roli, a także później przy przygotowywaniach do niej. Stwierdziła, że Smarzowski dawał jej niezwykłe poczucie bezpieczeństwa i wiedziała, że może w każdej chwili liczyć na jego pomoc.
Agata Kulesza także chwali sobie współpracę z reżyserem. Wspomniała ją jednak przede wszystkim w kontekście wspólnej pracy nad powierzoną jej rolą
– Lubię filmową Elżbietę. Nie jest to główna postać, ale cieszę się, że razem z Wojtkiem udało nam się dla niej znaleźć pewną barwę, która służy pejzażowi pokazywanemu w filmie. To miłe kiedy kobieta w moim wieku jest pokazana jako bohaterka, która próbuje coś zmienić. Uważam, że wiele kobiet odnajdzie się w tym portrecie.
Czego widzowie mogą spodziewać się po nowym "Weselu"? To pytanie wymyka się jednoznacznej odpowiedzi. Wątków poruszonych przez Smarzowskiego jest wiele, ale to właśnie odbiorca powinien je odkryć poprzez własne doświadczenie. Tomasz Schuchardt wskazał jednak na pewien zestaw emocji oraz reakcję, z którą każdy wybierający się na "Wesele" powinien się liczyć
- Nie lubię filmów, które mają jednoznaczną odpowiedź oraz tezę, którą sobie formułują. Tu zdecydowanie nie ma tej jednoznaczności. Jest ogrom cierpienia, smutku i wstrząs. Myślę, że na początku ludziom zabraknie słów, ale gdy już po pewnym czasie się one pojawią, to mam nadzieję, że będą to słowa konstruktywne, zachęcające do polemiki, bo to jest wartość. Ta historia jest ciągle nieprzegadana.