Witajcie, a może lepiej nie?
Pragniesz odpoczynku? Wytchnienia i ucieczki od rzeczywistości? Wertujesz właśnie katalog, zwykle (cóż takie czasy) zwracając uwagę nie tylko na piękno świata, lecz i cenę. Spoglądacie może na intrygujące ogłoszenie – ODPOCZNIJ NA ŁONIE ANGIELSKIEJ RIWIERY W TORQUAY – wytchnienie, przystępna cena, cóż do morza może i kawałek, lecz kto by marudził... decydujecie się. Podróż mija jak zły senny obraz i oto jesteście na miejscu.
19.02.2007 17:17
Z zewnątrz hotel prezentuje się intrygująco, biały, czysty, malowniczy, co prawda ktoś chyba poprzestawiał literki na szyldzie, lecz czy to istotne? Choć może tak, może to powinno was już w tej chwili zawrócić z drogi. Nim wejdziecie na schody, dojdziecie do recepcji? Może te schodki wcale nie prowadzą do serca spokoju? Może to tylko początek koszmaru...
Na pewno, lecz jeszcze nie wiecie, że za kontuarem, w dziwnie znajomym ciele patyczakowatego, lekko łysiejącego mężczyzny (John Cleese)
, wcale nie kryje się właściciel, Basil Fawlty, lecz zapalnik i bomba w jednym. Uprzejmy? Ależ to tylko przykrywka. A ta dama obok, szanowna małżonka (Prunella Scales) rozmawiająca przez telefon – smoczyca – tylko na pozór jest tak słodka pod toną pudru i kopułą ze zlepionej lakierem peruki. Jeżeli będziecie mieli szczęście nie trafi wam się na drodze hiszpański służący (Andrew Sachs) – lecz nie będziecie mieli tego szczęścia.
Może napotkacie jedyną normalną, choć nadzwyczaj uwielbiającą rysować pokojówkę (Connie Booth)
, jedyną trzeźwo myślącą i posiadającą wszystkie klepki na miejscu, ale nigdy nie wiadomo.
Na pewno spotkacie starych rezydentów hotelu: Majora, dwie starsze Panie... i może jeszcze kilka innych dziwaków. Może akurat będzie to dzień, w którym nie zaproszą was na wieczorek smakosza, a może natkniecie się na Amerykanina, który w końcu wytknie… wszelkie wady naszemu wielbiącemu muzykę poważną właścicielowi... Nie wiadomo. Na pewno jedzenie będzie niestrawne i możecie skończyć w podziemnym M1, ale... może opatrzność będzie nad wami czuwała i spędzicie tam tylko jedną noc?
Nie zdziwcie się, gdy spotkacie Basila w szafie, nie dziwcie się niczemu... Po prostu uciekajcie, nim staniecie się elementem szaleństwa mężczyzny, któremu żona niewiele pomaga, a który akurat na karku może mieć inspekcję sanitarną, kuchenny kryzys, lub po prostu zły nastrój... Zresztą, on sam w sobie nie jest taki zły, po prostu znerwicowany, obrzucony natłokiem spraw, które przyduszają go, jak świeży śnieg ostatnie źdźbła trawy... Zgryźliwy, cóż, tylko gdy nie macie tytułu szlacheckiego, lub zwyczajnie jesteście niemili; może i arogancki czasem, ale nigdy bez powodu. Maniak? No jejku, każdy ma jakieś wady, zresztą czy to wada?
Jeśli uda wam się opuścić Hotel Zacisze (Fawlty Towers), będziecie szczęściarzami. I choć wspomnienia pozostaną, to zawsze lepsze one, niż rany cielesne!!! Aż strach pomyśleć, że wyłączając DVD, dociera do was, iż pewien z hotelarzy Torquey, rzeczywiście stał się inspiracją dla powstania tego serialu. Basil istniał naprawdę?!!! Starocia strasznego (1976), ale o wiekuistym terminie ważności. Nawet ci, którzy do „Latającego Cyrku Monty Pythona” podchodzą z mieszanymi uczuciami, tutaj będą bawić się wspaniale, szczególnie, że scenariusz piszą sami aktorzy, czyli Cleese i Booth. Piszą, czerpiąc z życia. Z tych niedogodności, jakimi są brak komunikacji, niezależnie od tego czy się słyszy dobrze czy nie, lecz też dlatego, że ktoś pochodzi nie z Anglii. Z tego, że niektórzy przyjeżdżając do hotelu pragną, by czołgać się przed ich powłokami cielesnymi, albo też mają nad podziw dziwaczne wymagania.
Właściwie, że śmiesznie jest to logiczne, ale tak w podświadomości tłoczy się myśl – jak to sami zachowujemy się w takich miejscach?