"Władcy wojny" od piątku w kinach

Już w najbliższy piątek (22 maja) polską premierę będzie miała jedna z największych azjatyckich superprodukcji ostatnich lat – „Władcy wojny” z Jetem Li w roli głównej.

"Władcy wojny" od piątku w kinach
Źródło zdjęć: © Forum Film

21.05.2009 14:24

Chińska historia i kultura nas, Europejczyków jednocześnie interesuje i zadziwia. Wielu niuansów nie rozumiemy, często nie pojmujemy prawidłowości rządzących tamtym światem. Stąd ciekawym może być, jak wielką epicką historię przedstawioną we „Władcach wojny” widzą sami Chińczycy.

Film opowiada o miłosnym trójkącie na tle wojny i bezwzględnej walki o władzę. Lata 60. XIX wieku. Ambitny generał Pang (Jet Li) pragnie zrehabilitować się po druzgocącej klęsce. Dąży do zwycięstwa, nie licząc się z niczym i z nikim – nawet z dwoma wiernymi przyjaciółmi, swymi braćmi krwi. Żona jednego z nich zostaje jego kochanką. Jednak i on sam, choć potężny, jest tylko zabawką w rękach możniejszych od siebie. Okupiony niezliczonymi ofiarami triumf obróci się w końcu przeciwko niemu…

Czy, jak sugeruje tytuł, „Władcy wojny” to pieśń pochwalna na cześć bohatera-mordercy, apologia wojny i gloryfikacja przemocy? Chai Hongyun z Polsko-Chińskiego Towarzystwa Gospodarczo-Kulturalnego oraz Pol-Chin Consulting, który od lat mieszka w Polsce, przekonuje:

– Film z całych sił promuje tematykę antywojenną. Środki artystyczne użyte w filmowym wątku wojennym są dalekie od typowej estetyki wojennej, w zdjęciach nie ma oślepiających kolorów, za to użyto mieszaniny odcieni zieleni i grafitu, bardzo uwydatniających wojenne okrucieństwo i terror – dowodzi. – Wraz z rozwojem akcji nie pojawiają się latający wojownicy przedstawieni w tańcu sztuk walki, lecz z całych sił opisana dosłowność, nieunikniony zapach krwi, przeszywające wzrok obrazy brutalności oślepiającej i przerażającej, rodzące w widzach instynktowną nienawiść i obrzydzenie dla przemocy. W postawie wobec wojny i terroru film całkowicie zaprzecza wcześniejszemu modelowi obecnemu w wielkich chińskich produkcjach filmowych, po raz pierwszy wychodząc od ludzkich uczuć i rzucając głębokie, sceptyczne spojrzenie na wojnę i przemoc.

A o czym jeszcze, zdaniem Hongyuna, „Władcy wojny” opowiadają? – Zdają się być filmem o miłości braterskiej. Jednakże tak naprawdę celniejszym stwierdzeniem będzie, że film, poprzez współczesny punkt widzenia, objawia prawdę o świecie mężczyzn. W historii wielkie cierpienie na wojnach to rzecz powszechna, a rozdarcie między braćmi to tylko tradycyjne spojrzenie na pojęcie lojalności. Do dziś przeważnie uważa się, że wojna to czas walki o ochronę porządku moralnego i odzyskanie poczucia bezpieczeństwa.

„Władcy wojny" natomiast bezlitośnie ujawniają jej słabość i hipokryzję, a przy użyciu legendarnej historii jasno ukazują prostą zasadę, że „nie ma stałych przyjaciół, są tylko stałe interesy” – kończy dobitnie. Taki pogląd na chińską legendę może być odświeżający i inspirujący!

„Władcy wojny” na ekranach od 22 maja.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)