"Włatcy móch" - Chumor zeszytuf
12.02.2009 | aktual.: 10.04.2017 14:05
"Włatcy móch" atakują kina. Szykujcie się na marszczenie freda, bluzgi i polszczyznę, która przyprawiłaby o palpitacje profesora Miodka.
[
]( http://www.przekroj.pl ) "Włatcy móch" atakują kina. Szykujcie się na marszczenie freda, bluzgi i polszczyznę, która przyprawiłaby o palpitacje profesora Miodka. Czy to wystarczy, by film zyskał miano obrazoburczego? A może nie taki Czesio straszny, jak go malują?
Wujek Jędras jest góralem, który potrafi przerąbać stołek na pół własnym wackiem, pani Higienistka w wolnej chwili gra bluesa i biega nago...
Czesio i Miś Przekliniak
...po łące, pani Frał – nauczycielka – jest wprawdzie bigotką i dziewicą, ale w celach terapeutycznych zdarza się jej używać wibratora, a Pułkownik, były żołnierz AK, klnie jak szewc i stale pociąga z gwinta.
Te indywidua to postaci z drugiego planu najpopularniejszej obecnie kreskówki w Polsce – „Włatców móch”. A ponieważ na pierwszym planie średnia wieku jest znacznie niższa niż na drugim, główni bohaterowie tym bardziej nie świecą przykładem.
Zombiak Czesio
Anusiak, Konieczko, Maślana i Czesio – ośmiolatki z II B są klasowymi łobuzami, zrywają się z zajęć, przeklinają, uprzykrzają życie dorosłym i rówieśnikom. W szczególności płci żeńskiej, bo dziewczyny nie mają wacków, więc kontakt z nimi należy ograniczyć do wyzwania ich od "pedałek" i "sromek".
Ponieważ wrota świata dorosłych jeszcze długo nie staną przed chłopakami otworem, to to, co dorosłym nie przystoi, w świecie "Włatców móch" staje się obiektem raz wdzięcznych, innym razem obleśnych, a niekiedy całkiem głupich żartów.
"Podpier..." nauczycielce karty bankomatowej, dyskusje o "marszczeniu freda", rozmowy z własnymi wackami i wcinanie cukierków z odchodów – wszystko to, co przy starcie serialu bawiło tylko jego bohaterów, dziś – po ponad dwóch latach emisji – bawi tłumy Polaków.
''Naukowiec'' Konieczko
Jak Schetyna poznał Czesia
Z offu do mainstreamu "Włatcy móch" przeszli zaledwie kilka miesięcy po premierze w TV4 (listopad 2006). W telewizji oglądało kreskówkę maksymalnie pół miliona osób (sporo jak na Czwórkę, niewiele w zestawieniu z kilkumilionową widownią innych seriali), ale szybko okazało się że drugie tyle śledzi losy drugoklasistów w sieci.
Gdy w lutym 2008 roku firma Content Pro opublikowała raport o najczęściej piratowanych internetowych materiałach, fenomen "Włatców móch" stał się faktem – nielegalnie zamieszczone w sieci odcinki serialu zanotowały w sumie ponad 64,5 miliona wyświetleń!
Kasiasty i cwany Maślana
Za tym rekordem poszły kolejne: "Włatcy..." zdobyli miano najczęściej kupowanego w sieci Empik serialu 2008 roku, a Czesio zajął dziesiąte miejsce wśród najczęściej wyszukiwanych w polskim Google postaci 2008.
Martwy bohater kreskówki (Czesio od początku serii nie żyje) przez moment był nawet bohaterem głównych wydań wszystkich serwisów informacyjnych. A to za sprawą konferencji prasowej Grzegorza Schetyny, podczas której wicepremier grzecznie odpowiedział na padające z sali "dzień dobry" wypowiedziane charakterystycznym głosem Czesia.
Nie miał pojęcia, że to dzwonek w komórce jednego z dziennikarzy.
Pułkownik i Marian - koledzy Czesia z cmentarza
Po tych wszystkich sukcesach "Włatcy..." powędrowali z TV4 do MTV, a stąd do telewizji zachodnich. Prawa do emisji wykupiły Niemcy, Wielka Brytania i Meksyk. Serial podbijał kolejne stacje, a gadżety z jego bohaterami zapełniały półki sklepów.
Z popularnością kreskówki rosły oczywiście "akcje" jej twórców. Producent "Włatców...", spółka Rmg, wszedł do grona najbardziej wziętych studiów produkcyjnych w Polsce (pracował nad efektami specjalnymi do "Rancza" i "Samotności w sieci"), a 32-letni Bartosz Kędzierski, pomysłodawca serii (który przed "Włatcami..." miał w dorobku reżyserię... "Sierotki Marysi i krasnoludków"), uchodzi dziś za jedynego polskiego filmowca, który nie boi się używać mocnych słów i pokazywać kontrowersyjnych scen.
Niebawem rusza z kolejną, jak zapewnia, jeszcze bardziej niepoprawną animacją "Tysiąc złych uczynków" (premiera w marcu w TV4).
Anusiak, Konieczko i ''sromka'' Angela
Bezpieczna prowokacja
Wyjaśnienie fenomenu "Włatców..." wydaje się banalne. Im częściej bohaterowie kreskówki przekraczają granice ekranowej poprawności, tym bardziej widzowie ich kochają. A ponieważ nigdy nie przeginają- tak, by komukolwiek się narazić, nie szarżują z narodowymi, obyczajowymi czy religijnymi tabu, nie grożą im żadne protesty, kary i ekskomuniki ani ze strony nadawców, ani KRRiT, ani widzów.
Co z tego, że w odcinku "Piersza komunja" wychodzi na jaw, że przeciętny ośmiolatek do sakramentu przystępuje głównie po to, by dostać prezenty, skoro w tym samym odcinku okazuje się, że katolicyzm nie ma żadnej godnej uwagi alternatywy.
Plakat kinowy z Czesiem
Zniechęceni zbieraniem pieczątek z obecności na zajęciach przedkomunijnych bohaterowie próbują odnaleźć się wśród wyznawców Kościoła zreformowanego, trafiają nawet na czarną mszę do satanistów.
I jedni, i drudzy dla małych katolików okazują się dziwakami. Chłopcy wracają więc po pokutę do księdza proboszcza i postanawiają mocną poprawę.
Plakat kinowy z Anusiakiem
Pozorna jest też krytyka systemu szkolnego. Kiedy Maślana, Czesio, Anusiak i Konieczko popadają w największą depresję? Gdy złośliwa i surowa na co dzień pani Frał nagle łagodnieje.
Za wszelką cenę chcą ją wtedy uleczyć, sprawić, by sprawy toczyły się po staremu, czyli żeby wróciły kary, wyrzucanie z sali lekcyjnej, krzyki i wszystko, co niesie ze sobą szkolny reżim.
Wbrew całej rewolucyjnej – jak się okazuje, głównie w sferze językowej – otoczce przekaz "Włatców..." nie jest aż tak rewolucyjny. Tłumy przyciągają przed ekrany nie prowokacje, lecz raczej nostalgia i pociąg do "zakazanego owocu".
Kinowy plakt z Konieczką
Dla każdego coś innego
40-latkom (według danych AGB Nielsen Research stanowią jedną czwartą widowni) serial przypomina czasy, gdy mogli wyjść z klasy, trzaskając drzwiami, albo powiedzieć koledze: "Mam cię dość, Czesiu, wypier...", gdy wszystko uchodziło im płazem.
Dzieci (które choć w ogóle nie powinny oglądać serialu, stanowią ponad 20 procent widowni) przyciąga z kolei przed ekrany to, co zakazane: wulgarne słownictwo, wyjaśnienia tajemniczego zastosowania tamponów i wibratorów, pomysły na wagary czy zrobienie nauczycielce głupiego żartu.
Nawet inteligenci znajdują na swoją słabość do "Włatców..." proste alibi. W końcu to serial komentujący polską rzeczywistość. Do kreskówki nieraz wkraczały już postaci ze sceny politycznej: wysypujący zboże na tory kandydat na prezydenta, wprowadzający nowy porządek minister edukacji czy nałogowa słuchaczka radia z Torunia. Tyle że ich epizodyczna obecność na ekranie to raczej pretekst do żartów niż śmiała krytyka.
Kinowy plakt ''Ćwoków, czopków i mondziołów''
Po ponad dwóch latach i pięciu wyemitowanych sezonach pomimo całej wulgarności, braku pruderii i rzekomej obyczajowej niepoprawności zarzuty pod adresem treści emitowanych we "Włatcach..." zgłosili... bracia Mroczkowie.
Po odcinku, w którym bohaterowie przerywają inwazję na Berlin, by powstrzymać bliźniaków Mrok (aluzja oczywista) przed odtańczeniem rytualnego tańca pod gwiazdami, który ma doprowadzić do unicestwienia planety.
Kino plakat z Maślaną
Twierdzą, że wymyślając "Włatców...", Kędzierski posiłkował się w szczególności fabułą tego ostatniego. – To tak, jakby mówić, że "Miś Uszatek" jest zerżnięty z "Kubusia Puchatka"! Też jest las, prosiaczek, królik. "South Park" był po prostu pierwszy – odpiera zarzuty Kędzierski.
Plakt kinowy z Higienistką
"South Park" i "Włatców..." łączą oczywiście bohaterowie – w obu przypadkach to czwórka łobuzerskich dzieciaków. Ale poza tym to rzeczywiście zupełnie inne bajki.
Podczas gdy we "Włatcach móch" chłopcy bawią się fekaliami, bohaterowie "South Parku" fascynują się Hitlerem, posyłają rodziców za kratki za rzekome molestowanie, kpią z Żydów i hipisów – są milion razy bardziej hardcore’owi.
Twórcy postawili na łamanie wszelkich tabu i nie mają przy tym żadnych preferencji. Dostaje się tam po równo Jezusowi, Saddamowi Husajnowi (którego zamieszali w homoseksualny związek z Szatanem), George’owi Bushowi i gwiazdom wielkiego ekranu.
Kadr z kinowych ''Włatców Móch''
[
]( http://www.przekroj.pl ) Przy "South Parku" "Włatcy móch" są po prostu pełną wulgaryzmów, ale wciąż bajką o chłopcach, którzy nigdy nie dorosną. Czego obietnicę dostajemy we wchodzącym właśnie na ekrany filmie pełnometrażowym – "Włatcy móch: Ćmoki, czopki i mondzioły". Bohaterowie wersji kinowej, poznawszy swoje dalsze, marne losy (Anusiak zostanie szefem supermarketu, Konieczko nauczycielem, Maślana – cieciem w toalecie, Czesia w przyszłości w ogóle nie ma), postanawiają na zawsze pozostać dziećmi.
Słusznie. Bo czy serca tłumów Polaków podbiłaby bajka o rzucających bluzgami i głupimi żartami dorosłych?
Autor: Karolina Pasternak