Wojna domowa w Stanach Zjednoczonych. Czy "Civil War" jest filmem proroczym?
"Civil War" opowiada o kryzysie demokracji i o skrajnych tego konsekwencjach, kiedy głęboko podzieleni obywatele amerykańscy zwracają się przeciwko sobie i dochodzi do przelewu krwi na niewyobrażalną skalę. Scenariusz powstał tuż przed wyborami prezydenckimi w 2020 r., w których Donald Trump nie chciał uznać swojej porażki i doszło do ataku na Kapitol. Niektórzy postrzegają ten film jako całkiem realną wizję bliskiej przyszłości. "Nie można brać demokracji za pewnik" - podkreślali twórcy "Civil War".
Najnowszy film Alexa Garlanda "Civil War" miał światową premierę 14 marca na festiwalu South by Southwest w Austin w Teksasie. Z miejsca wzbudził ogromny entuzjazm, pierwsze amerykańskie recenzje były bardzo przychylne. Następnego dnia reżyser i część obsady spotkali się z uczestnikami i uczestniczkami konferencji SXSW.
Film dotyka bardzo poważnych problemów społecznych i politycznych. Opowiada o konflikcie, który podzielił Amerykę do tego stopnia, że przerodził się w tytułową krwawą wojnę domową. Nic więc dziwnego, że rozmowa zahaczała przede wszystkim o mocne, trudne tematy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
CIVIL WAR Trailer (2024) Jesse Plemons, Kirsten Dunst
Demokracja nie jest dana na zawsze
- Pisałem scenariusz cztery lata temu, tuż przed wyborami prezydenckimi w Stanach. Sytuacja była bardzo podobna do dzisiejszej, pojawiały się te same rozmowy, analogiczne argumenty. Często słyszę, że moje filmy są prorocze, co mnie zawsze bardzo zawstydza, ale przede wszystkim dziwi. Bo przecież nie poruszam jakiś tajnych, ukrytych przed ludźmi tematów, to są wszystko sprawy, które każdy może zobaczyć, jeśli chce się uważnie przyjrzeć światu - mówił reżyser.
Wagner Moura, odtwórca jednej z głównych ról w "Civil War", zauważył, że społeczna polaryzacja jest problemem na całym świecie.
- Nie tylko w Stanach, w innych krajach też. Widzę to bardzo dobrze choćby w mojej ojczyźnie, w Brazylii - stwierdził aktor.
Według Alexa Garlanda, szczególne konsekwencje podziałów w społeczeństwie mogą odczuć USA.
- Bo ten kraj ma wyjątkową pozycję w świecie i wszyscy się na niego oglądają. Co gorsza, Ameryka ma też poczucie, że jest odporna na tego typu zagrożenia. A niestety nie jest. Żaden kraj nie jest - przekonywał reżyser.
- Ameryka bierze demokrację za pewnik, a to bardzo niebezpieczne - podsumował ten wątek Moura.
Garland odniósł się także do sugestii, wiążącej poziom przemocy w Stanach z ilością dostępnej tam broni.
- To nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Wiele wojen domowych wybuchało przecież w miejscach, gdzie broni nie było wcale. Wojny domowe nie biorą się z dostępności broni, ale z tego, że sąsiedzi zaczynają się nienawidzić do tego stopnia, że obcinają sobie głowy tym, co im wpadnie w ręce - tłumaczył autor "Civil War".
Media są ważne
Jednym z najważniejszych wątków filmu jest sytuacja korespondentów i korespondentek wojennych. Nic więc dziwnego, że kwestia roli mediów we współczesnych konfliktach zdominowała sporą część spotkania festiwalowego.
- Mój ojciec był dziennikarzem, wyrastałem więc między ludźmi z tego środowiska, także tymi, którzy relacjonowali wojny. Pamiętam ich jako osoby bardzo odważne, rozsądne, dobrze rozumiejące rolę mediów i wciąż pytające samych siebie, czemu i po co robią to, co robią. Niestety ostatnio stało się coś bardzo złego, jeśli chodzi o postrzeganie dziennikarstwa - powiedział Alex Garland.
Wagner Moura nie ma wątpliwości, że niezależne media są fundamentem demokracji. W dyskusji na ten temat odwołał się do swoich doświadczeń zawodowych.
- Nie tylko grałem dziennikarza, ale rzeczywiście byłem kiedyś dziennikarzem, więc znam ten zawód od podszewki. Dziennikarstwo wojenne jest ważne podwójnie, wojna nigdy nie ma przecież żadnego dobrego wytłumaczenia i uzasadnienia. Korespondentki i korespondenci wojenni pokazują to w każdej swojej relacji - podkreślił aktor.
Dzieci, Priscilla i Yoda
Spotkanie na festiwalu South by Southwest miało też nieco lżejsze momenty. Aktorki, grające główne role w "Civil War", opowiadały o tym, jak budowały skomplikowaną relację między swoimi postaciami.
- Myślałam o tym trochę tak, jakby moja bohaterka była w jakimś innym życiu matką dziewczyny granej przez Cailee - mówiła Kirsten Dunst.
Aktorka powiedziała także, że uczyła się używać klasycznego, analogowego aparatu fotograficznego, z którym nie rozstaje się grana przez nią bohaterka. Ćwiczyła w sytuacjach prywatnych, próbując robić zdjęcia swoim biegającym po domu i po ogrodzie dzieciom.
Cailee Spaeny porównywała granie postaci prawdziwej, jak w przypadku filmu "Priscilla" i fikcyjnej, jak w "Civil War". Moura wspomniał również, nieobecnego na spotkaniu, aktora Stephena McKinnleya Hendersona, podkreślając, jak wielki wpływ miał na całą ekipę.
- On jest jak mistrz Yoda. Często nie musiał nawet nic mówić. Tak wiele dawała nam sama jego obecność na planie - stwierdził Wagner Moura.
Aktor ironizował też na temat własnego wkładu wniesionego do filmu, mówiąc, że było to głównie prowadzenie samochodu. Garland żartobliwie sprowadził go do pionu, przypominając, że tak naprawdę Moura zwykle siedział w unieruchomionym aucie, a nie jeździł nim.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: