"Women Talking". Wchodzili do kobiet po zmroku. Budziły się w łóżkach pełnych krwi

Mówili kobietom z kolonii, że wymyśliły sobie ataki lub że gwałty były karą od Boga. Za nocnymi napaściami na kobiety miał stać szatan. Gdy okrucieństwo wyszło na jaw, menonitki musiały zdecydować. Zostać, walczyć czy uciekać i zacząć nowe życie? Film "Women Talking" opowiada ich historię.

"Women Talking"
"Women Talking"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magdalena Drozdek

Od 2005 r. niemal każda dziewczyna i kobieta z menonickiej kolonii Manitoba została zgwałcona. Do ataków dochodziło w nocy. Budziły się zakrwawione, poturbowane, czując jeszcze na sobie nacisk obcych dłoni. Nie miały pojęcia, co się dzieje, bo wśród menonitów temat seksu, a tym bardziej gwałtów, był wielkim tabu.

Niektórzy członkowie wspólnoty uważali, że to Bóg albo szatan zsyła na te kobiety cierpienie jako karę za popełnione grzechy. Ludzie oskarżali je, że kłamią, by zwrócić na siebie uwagę albo zatuszować cudzołóstwo, a jeszcze inni wierzyli, że wszystko to wytwór wybujałej wyobraźni. Jednak po kilku latach cierpień kobiety w końcu powiedziały dość.

Nie szatan, nie zły duch, ani żadna inna nadprzyrodzona siła za tym nie stała, a mężczyźni z tej samej kolonii, którzy dobrze znali swoje ofiary. Przychodzili nocą. Czekali, aż domownicy zasną. Wtedy przez np. okienny lufcik, rozpylali w całym domu środek znieczulający wytwarzany z pokrzyku, na co dzień podawany zwierzętom w gospodarstwie. Wchodzili do domów i nikt nie był w stanie ich powstrzymać. Mogli robić, co im się żywnie podobało. Gwałcili staruszki, kobiety, dziewczynki, także dzieci.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

O tej historii zrobiło się głośno, gdy w 2018 r. Miriam Toews opublikowała książkę "Women Talking". To w gruncie rzeczy fikcyjna opowieść, ale osadzona w autentycznych realiach menonickiej kolonii, w której rzeczywiście dochodziło do gwałtów na kobietach. Toews skupiła się na tym, co musiały przechodzić kobiety, którym po seriach gwałtów wciąż groziło niebezpieczeństwo ze strony mężczyzn.

Osiem członkiń tej społeczności miało zdecydować, co robić dalej. Zostać i walczyć o siebie, swoje dzieci i bezpieczeństwo czy uciekać i zacząć życie od nowa, w innym miejscu, z dala od mężczyzn, którzy wyrządzili im tyle krzywd.

Książkę na język filmu przełożyła Sarah Polley (scenariusz i reżyseria). Akcja "Women Talking" rozgrywa się przede wszystkim w szopie, gdzie gromadzą się kobiety, by podjąć decyzję co do ich przyszłości. Mają 24 godziny, zanim mężczyźni, którzy je krzywdzili, wrócą z aresztu do kolonii i droga ucieczki zostanie im odcięta.

"Women Talking"
"Women Talking"© Materiały prasowe

Ciężarna Ona (Rooney Mara) nie chce już wieść życia w ciągłym niebezpieczeństwie. Salome (świetna Claire Foy) jest gotowa zabić, by bronić siebie i czteroletnią córkę, która także doświadczyła nocnych napaści. Walczy o to, by uciekać z kolonii. W przeciwieństwie do Mariche (Jessie Buckley), która, choć była wielokrotnie gwałcona i ma męża, który maltretuje ją i dzieci, nie chce porzucać tego życia. Wychowała się w menonickiej wierze, wśród ostrych zasad, w które przestrzega całym sercem.

Młodsze i starsze menonitki próbują więc pogodzić swoją wiarę z dbaniem o własne dobro i bezpieczeństwo. Co jak się okazuje,  jest niezwykle trudne, gdy dorastasz w zamkniętym świecie, w którym kobiety nie mają głosu. Teraz kobiety muszą wręcz krzyczeć.

Film Sary Polley porusza i wstrząsa, bo choć to głównie dialogi kobiet o tym, jak mają ratować swoje życie, to nie można było pominąć tego, jak krzywdzono je nocami. Te mocne sceny nie dominują jednak najważniejszego, czyli głosów kobiet.

Polley nie żeruje na tragedii menonitek, nie dokłada przemocy do tego filmu. Podobnie jak Toews w książce, jedynie w drobnych przebłyskach pokazuje, czego doświadczyły te dziewczynki i kobiety, co podkreśla muzyka Hildur Guðnadóttir.

"Women Talking"
"Women Talking"© Materiały prasowe

Claire Foy daje tu prawdziwy popis swoich aktorskich umiejętności, szczególnie w scenie, w której jej filmowa postać przyznaje, że jeśli zostanie wśród oprawców, to stanie się morderczynią. W kontrze do niej jest równie fenomenalna Jessie Buckley, wcielająca się w kobietę, która od lat dźwiga na swoich plecach straszne traumy, z którymi zdążyła się pogodzić.

Wśród obsady zobaczycie też Frances McDorman w roli Szramy Janz. Wielka szkoda, że McDormand została obsadzona w roli kobiety, która pojawia się na ekranie tylko 2-3 razy i wypowiada jedno słowo. Polley chciała być jednak jak najbardziej wierna książce i nie pozwoliła sobie na więcej. Niesłusznie.

To film o tym, kiedy zaczyna się zło i czy można się przed nim uchronić. O tym, czy przebaczenie to oznaka słabości, czy wielkiej siły. O tym, jak długo można znosić krzywdy i upokorzenia, zanim się nie doprowadzi do wyniszczenia. I także o tym, jak przemoc fizyczna niszczy człowieka od środka, jaki ślad zostawia na całe życie.

I choć nie ma w tym filmie efektów specjalnych, epickich krajobrazów czy wymyślnych scen, to historia cały czas trzyma za gardło. Dalej jest to niewiarygodne, że w cywilizowanym kraju, zaledwie kilka lat temu w całkowicie odciętej od świata społeczności dochodziło do tak potwornego traktowania kobiet. "Women Talking" to pierwsze filmowe świadectwo tego, co się wydarzyło.

Polska premiera "Women Talking" odbyła się na 30. EnergaCamerimage w Toruniu. Film widzowie amerykańscy zobaczą w kinach na początku grudnia tego roku. Polska kinowa premiera nie została jeszcze ogłoszona.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o skandalicznych wczasach w pensjonacie "Biały Lotos", załamujemy ręce nad zdradą Henry’ego Cavilla oraz wspominamy największych mięśniaków kina akcji lat 80. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Film
filmcamerimageClaire Foy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (170)