"Wróg publiczny", "pomiot szatana". Pokazują, kim naprawdę jest miliarder
"Nazistowski kolaborant", "największy na świecie handlarz narkotyków", "zdrajca Stanów Zjednoczonych", "byłem w jego mieszkaniu. Jest całe czarne. Meble są czarne. Co za świr. Co za demon" – od takich komentarzy z mediów zaczyna się film "Soros", którego nazwisko jest dla wielu symbolem wszelkiego zła.
George Soros – kto tak naprawdę wie, co kryje się za tym nazwiskiem? Przez lata o biznesmenie powstały mroczne legendy, które całkiem przykrywają jego prawdziwy życiorys. "Soros" jest jak boogie man. Nie brakuje osób, którzy przedstawiają go jako największy czarny charakter. Biznesmena z potężną fortuną, który opłaca skrajne ugrupowania, inicjuje rozruchy, marsze neonazistów… Wymieniać można długo. Soros jest jak Joker.
Tymczasem Jesse Dylan, syn laureata literackiej nagrody Nobla, zrobił film o biznesmenie, którego portretuje jako superbohatera. Trzymając się porównań do postaci ze świata DC Comics, w filmie "Soros" słynny inwestor jest jak Bruce Wayne. Wykłada pieniądze, by po cichu walczyć ze złem tego świata.
Zobacz: "Wielokrotnie nie potrafiłam się przeciwstawić". Olga Bołądź o seksizmie w branży filmowej
Soros to jedna z najbardziej wpływowych i kontrowersyjnych osób na świecie. Miliarder, aktywista, filantrop, fundator Open Society Foundation (dla której pracował autor tego filmu). A dla innych demon i nazistowski kolaborant. Człowiek, który zarobił miliard dolarów w jeden dzień. Dla lewicy jest człowiekiem, który wspiera walkę o demokrację, o prawa kobiet, walkę z rasizmem i homofobią. Konserwatyści go za to samo nienawidzą.
Jesse Dylan jednak nie bardzo skupia się na tym, by wyjaśnić widzom, kim naprawdę wśród tych wszystkich legend jest jego bohater. Jest kilka historii o jego dzieciństwie w ogarniętych drugą wojną światową Węgrzech, troszkę o tym, jak dorobił się fortuny po emigracji do Stanów Zjednoczonych.
Dla twórcy filmu Soros jest oczernianym dobroczyńcą, który padł ofiarą radykałów. Dylan rozprawia się w filmie przede wszystkim z komentarzami na temat rzekomej współpracy Sorosa z nazistami. Wyjaśnia to dziennikarka Nadine Epstein:
- Miał 13 lat, gdy w Budapeszcie pojawili się naziści. Ojciec postanowił rozdzielić synów, bo myślał, że tak będą bezpieczniejsi. George mieszkał u urzędnika Ministerstwa Rolnictwa, którego zadaniem była inwentaryzacja żydowskich majątków opuszczonych przez Żydów. Pewnego razu przywieziono tam George’a. Chodził po posiadłości. Wspomina, że bał się, że ludzie zrozumieją, że jest Żydem. Spędził tam kilka dni, a potem wrócili do Budapesztu. Na tej podstawie ludzie stwierdzili, że kolaborował z nazistami.
- To okropne, że ktoś, kto zrobił więcej, aby obalić komunizm w Europie Wschodniej niż ktokolwiek w Ameryce jest znienawidzony przez prawicę i Węgry, gdzie zrobił o wiele więcej, gdzie utworzył uniwersytet – komentuje jeden z ekspertów w filmie.
"Soros" to nie jest film obiektywny, ale zdaje się, że twórcy nie bardzo walczą o ten obiektywizm. Reżyser nie podejmuje próby, by przedstawić, a tym bardziej zrozumieć, z czego dokładnie wynika krytyka działań biznesmena przez prawicę. Soros jest tu tylko przykładem na to, jak społeczeństwa i rządy potrafią sobie stworzyć jednego wroga i nastawić przeciwko nim duże grupy społeczne.
Reżyser podpowiada, że Soros wspierał ruchy wolnościowe w Europie, po czym na ekranie pojawia się m.in. zdjęcie Lecha Wałęsy z końca lat 80. A kilkanaście minut później pokazuje, jak Sorosa znienawidzono w różnych miejscach na świecie – także w Polsce. I tu pojawia się nagranie z jednego z protestów przeciwko przyjmowania uchodźców, podczas którego spalono kukłę przedstawiającą biznesmena.
O Polsce twórcy nie zapominają i wtedy, gdy popierają materiałami wideo teorię na temat tego, że w dzisiejszym świecie niezwykle łatwo jest manipulować społeczeństwami i nakierować ich na jednego wroga. - Udało się przekonać ludzi, by nie ufali demokratycznym systemom – mówi jeden z ekspertów, a po chwili pojawiają się nagrania z marszów neonazistów w Szwecji czy protestów przeciwko uchodźcom w Polsce.
- Próba ulepszenia świata jest trudniejsza od zarabiania pieniędzy – mówi Soros, któremu przygotowano piękną hagiografię, którą mimo wszystko bardzo dobrze się ogląda. Szczególnie w tych momentach, w którym twórcy oddają głos bohaterowi. Jeśli chcecie się sami przekonać, kim jest ten słynny "soros", którym straszą, obejrzyjcie film Jesse’ego Dylana – będzie dostępny od 21 maja w serwisie vod.mdag.pl.