Big Love
Debiut Barbary Białowąs wprawił w osłupienie polskich krytyków.
Mimo sporego nakładu pracy i ogromu dobrych chęci, "Big Love"to niestrawny i pretensjonalny koszmarek – pisała nasza recenzentka, Anna Tatarska.
Miało być bezpruderyjne pokazywanie młodej namiętności, nieco przewrotny portret młodych ludzi, którzy chcą żyć mocno, tu i teraz. Klątwę tego tematu przełamał jakiś czas temu Jacek Borcuch we "Wszystko, co kocham". Białowąs wyszło jak zwykle. Zrobiła półtoragodzinny teledysk z fabularnymi dziurami, nie do końca kompletnymi postaciami, gdzie życie jest albo białe ("zajebiste", "na maxa" i w ogóle "odpał") albo czarne ("dół", "smut" i "kloaka").
Miłość wielka, a film – malutki.
Jeżeli zgadzacie się z tą oceną, przyznajcie jak najmniejszą ilość gwiazdek. Głosujemy na filmy przyznając im szkolną skalę ocen.