Zagubieni w labiryncie ludzkich spraw...

Kolejna adaptacja powieści młodzieżowej i koleja dystopijna wizja świata przyszłości. I choć do poziomu „Igrzysk Śmierci” daleko, a żaden z bohaterów nie ma nawet połowy haryzmy Katniss i grającej ją Jennifer Lawrence, to „Więzień labiryntu” spisuje się całkiem nieźle w gatunki przygodowego sci-fi dla nastoletniego widza. Zresztą nie tylko.

19.09.2014 10:11

Thomas budzi się w windzie, która powoli jedzie w górę. Kiedy w końcu się zatrzymuje i otwierają właz, dowiaduje się, że trafił do Strefy zamieszkałej przez Streferów. To ogromna polana ogrodzona wysokim, betonowym murem. Chłopak niczego nie pamięta – kim jest, skąd pochodzi, jak się tam znalazł. Nie wie, kim są jego rodzice i jak ma na imię.

Nikt nie wie, jak trafił do Strefy. Każdego ranka ściany muru się rozsuwają, otwierając Labirynt, który zamyka się o zachodzie słońca. Co miesiąc do Strefy przyjeżdża nowy chłopak. Pojawienie się Thomasa nie zaskakuje, ale gdy tydzień później z windy wychodzi dziewczyna o imieniu Teresa, wszystko się komplikuje.

Fabuła „Więźnia labiryntu” nie należy do nadmiernie oryginalnych, ale nie stanowi to większego problemu. Co chwila, bardziej obyty w popkulturze widz z łatwością wyłapie, świadome bądź nie, nawiązania i inspiracje, a to serialem „Zagubieni”, a to np. grą „The Last of Us”, filmem „Cube” bądź książką „Władca much”. Do tego, co jakiś czas zręcznie przemycane są tu wątki związanie z filozofią, braterstwem, moralnością. Są to jednak motywy bardzo sprawnie pomieszanie i połączone. Do tego dobry scenariusz świetnie to wszystko spaja i umiejętnie stopniuje napięcie oraz krok po kroku, powoli odsłania kolejne rąbki tajemnicy, dzięki czemu widz z początku jest równie zdezorientowany i zaciekawiony co główny bohater.

Formalnie nie ma się do czego przyczepić. Reżyser Wes Ball, dla którego jest to pełnometrażowy debiut, poradził sobie zaskakująco dobrze. Potrafi on przykuć uwagę zarówno w scenach dialogowych, jak i w tych bardziej dynamicznych, pełnych akcji i suspensu. Nieocenioną pomocą są również, jak zawsze w tym wypadku, dobry operator, montażysta i kompozytor. Tutaj wszystko zagrało bezbłędnie. Młodzi aktorzy również dobrze spisali się przed kamerą. Trudno jeszcze do końca określić na ile są to wielkie talenty, ale nie sposób nie zauważyć, że są naturalni, profesjonalni i świadomi tego co robią. A pamiętajmy, że obsadę w 98% stanowią młodzi ludzie.

Minusem jest to, że na dobrą sprawę „Więźnia labiryntu” naprawdę dobrze się ogląda bo to solidna i wcale niegłupia robota, ale też cały czas ma się poczucie wtórności; zakończenie też nie jest zbyt porywające (i oczywiście jest tylko wstępem do kolejnej części, która ponoć już jest przygotowywana). Do tego chwilami widać braki w budżecie (głównie w bardziej spektakularnych scenach), które sprawiają, że film ten momentami przypomina produkcję telewizyjną. Pomimo udanie spędzonego seansu, nie jest to film, który zapisze się w świadomości pokolenia i popkultury tak jak wspomniane wcześniej „Igrzyska Śmierci”. Dobra zabawa, ale szybko mija i jeszcze szybciej ucieka z pamięci.

Na pewno natomiast jest to pozycja dla każdego. Najbardziej zadowolona będzie nastoletnia grupa docelowa, ale tak naprawdę to i starszy widz nie powinien sie nudzić i specjalnie narzekać. Tylko trzeba mieć świadomość, że to produkcja typu: „Obejrzeć i zapomnieć”.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)