Zbigniew Zamachowski: ''Kariery już nie zrobię''

Zbigniew Zamachowski: ''Kariery już nie zrobię''
Źródło zdjęć: © AKPA

13.11.2014 | aktual.: 22.03.2017 16:45

Na ekranie zadebiutował ponad 30 lat temu i choć nie ma urody filmowego amanta, szybko zdobył sympatię publiczności. Grywał u najlepszych polskich reżyserów, otrzymał wiele prestiżowych nagród i udowodnił, że sprawdza się doskonale zarówno w repertuarze komediowym, jak i dramatycznym. Określano go mianem aktora charakterystycznego, ale wydawało się, że nigdy nie zbraknie dla niego ról

Na ekranie Zbigniew Zamachowski zadebiutował ponad 30 lat temu i choć nie ma urody filmowego amanta, szybko zdobył sympatię publiczności. Grywał u najlepszych polskich reżyserów, otrzymał wiele prestiżowych nagród i udowodnił, że sprawdza się doskonale zarówno w repertuarze komediowym, jak i dramatycznym. Określano go mianem aktora charakterystycznego, ale wydawało się, że nigdy nie zbraknie dla niego ról.

Jego pozycję w branży nadszarpnął mocno romans z Moniką Richardson, dla której porzucił żonę i dzieci. Ich małżeństwo wzbudziło niemałe kontrowersje.

– Jak możemy dalej promować mężczyznę, który zostawił żonę i czwórkę dzieci? Powinien być skazany na medialną banicję, a jest wręcz przeciwnie – bulwersowała się między innymi Martyna Wojciechowska.

Lecz choć agentka aktora twierdziła, że telefony z propozycjami wciąż dzwonią całymi dniami, a nowy związek bynajmniej aktorowi nie zaszkodził, on sam twierdzi w najnowszym Newsweeku, że „kariery już nie zrobi”...


1 / 6

Na drugim planie

Obraz
© AKPA

Od czasu debiutu, czyli od początku lat 80., praktycznie nie znika z ekranów. Nie jest wybredny w doborze repertuaru, grywa w filmach dla młodzieży, dramatach i komediach.

Był uroczym księciem Bulbą w „Pierścieniu i róży”, gdzie wzdychał, choć bezskutecznie, do Katarzyny Figury; został żołnierzem w „Demonach wojny wg Goi”; i obsadzono go w roli ukochanego literackiego bohatera Polaków, pana Wołodyjowskiego w „Ogniem i mieczem”. Zagrał w „Weiserze”, „Cześć, Tereska”, „Żurku” oraz „Zmruż oczy”.

Widzowie go pokochali, krytyka hołubiła, choć z czasem coraz częściej narzekano, że Zamachowskiego zepchnięto na drugi plan, a jego talent nie został w pełni wykorzystany...

2 / 6

''Nie nazwałbym tego kryzysem...''

Obraz
© AKPA

Jego samego te uwagi o „niewykorzystanym talencie” wyjątkowo denerwują.

- Jak teraz mówimy o tym, że gram małe role, to kto o tym decyduje? Mam do wyboru, albo nie brać tych ról i w ogóle nie istnieć w kinie, albo brać i cieszyć się z tego, co jest – irytował się aktor w Newsweeku.

Pytany, czy przeżywa właśnie aktorski kryzys, odpowiadał:

- Nie nazwałbym tego kryzysem, staram się unikać określeń granicznych. Pewnych rzeczy już nie zagram, pewnych rzeczy nigdy nie mogłem zagrać, ale ponieważ nigdy nie wyznaczałem sobie konkretnych celów, to nigdy nie doznałem rozczarowań.

Dodawał, że jego wygląd i wiek wielu reżyserom wydaje się przeszkodą nie do pokonania.

- Młodzieńca już nie zagram. Na dziadka jeszcze nie wyglądam... - śmiał się w Dzienniku Zachodnim. - Nie mam wpływu na to, że nie gram. Nie będę teraz biegać od agencji do agencji, nie będę oferować swoich usług, które są rzetelne, ale na które nie ma zapotrzebowania. Dlatego wolę przeczekać.

3 / 6

''To nie ja zrezygnowałem z filmu, tylko film ze mnie''

Obraz
© AKPA

Choć cały czas jest obecny na ekranach, jemu samemu również przeszkadza, że zepchnięty został na margines i często musi zadowolić się wyłącznie epizodami.

- Może nie powinienem się do tego przyznawać, ale to nie ja zrezygnowałem z filmu, tylko film ze mnie. Liczę, że to nie jest stan permanentny i kiedyś się odmieni – wyznawał w Dzienniku Zachodnim.

Bezpieczny azyl znalazł w teatrze.

- Dzięki temu mniej boli nieobecność na dużym ekranie – dodawał ze smutkiem.

4 / 6

''Ja się nie widzę w charakterze superstar''

Obraz
© AKPA

A przecież nie tak dawno Zamachowskiego kreowano na wielką gwiazdę, polskiego aktora, który ma u stóp światową kinematografię.

- Wiele lat temu Telewizja Polska zrobiła o mnie film "Wszystko może się zdarzyć". Byłem wtedy w trakcie robienia jakiegoś francuskiego filmu, pojawiła się teza, że oto jesteśmy świadkami narodzin wielkiego aktora, który podbija Zachód, Francję, może i Hollywood. Nie czułem się z tym najlepiej. I zdziwienie mnie ogarnęło, bo nie zwykłem w tych kategoriach myśleć ani o swojej pracy, ani o swojej osobie – wyznawał w Newsweeku.

- Ja się nie widzę w charakterze superstar. Byłem w Hollywood ze dwa razy, dotknąłem tego opuszką palca, to nie byłoby miejsce dla mnie.

5 / 6

''Granie to mój zawód''

Obraz
© AKPA

Swoją sytuację zawodową przyjmował z godnością. Przez lata odrzucał propozycje, nie chcąc wiązać się na dłużej z serialami – wolał pozostać aktorem kojarzonym przede wszystkim z filmem i nie zamierzał się rozdrabniać. Hamował go też lęk przed zaszufladkowaniem.

*- Boję się, że udział w serialu może być dla aktora klinczem. Wiadomo, zagrać źle nie wolno. Ale nie wolno też zagrać bardzo dobrze, bo można się zapisać w pamięci jako pan Władek albo pan Krzyś – tłumaczył w _Dzienniku Zachodnim_. *- Seriale to niekończąca się historia. Ja nie muszę w nich grać. Bo udaje mi się żyć z tego zawodu poza serialem.

Nie wykluczał jednak, że w przyszłości być może skusi się na jakąś produkcję telewizyjną.

- Granie to mój zawód. I jeśli przyjdzie taki moment, że finansowo nie będę stał na tyle dobrze, żeby zapewnić rodzinie i sobie godziwe życie, to ja, oczywiście mając propozycje, zapiszę się do jakiegoś serialu – twierdził.

6 / 6

''Mam poczucie swojej wartości''

Obraz
© AKPA

Nie ubolewa nad tym, że nie jest sławny – podkreśla, że zależy mu na graniu, nie na popularności.

- Ja się powoli wycofuję i zaczynam być coraz mniej rozpoznawalny. Ale nie rozpaczam z tego powodu. Młodzi ludzie już mnie czasami nie kojarzą. Bo skąd mają kojarzyć? Starszych filmów nie oglądają, w serialach nie gram, w nowych filmach mnie nie ma – mówił w Dzienniku Zachodnim.

Dodawał też, że nie ma zamiaru nikogo prosić o role; zapewniał, że nie będzie też zabiegał o udział w filmach.

- Nigdy się nie rozpychałem i nie zamierzam się ani rozpychać, ani przesadnie walczyć – twierdził w Newsweeku. - Raczej doznaję swego rodzaju upokorzeń, gdy np. moim kumple z branży filmowej zapraszają mnie na próbne zdjęcia. Mogę teraz wyjść na straszliwego egotyka, ale nie zamierzam chodzić na próbne zdjęcia. Ze dwa razy miałem takie propozycje, na jedną nawet poszedłem, ale powiedziałem, że nie stanę przed kamerą, bo zwymiotuję pewnie... I to mnie deprymuje i wkurwia, szczerze powiedziawszy. Mam poczucie swojej wartości, które mi wyznacza granice. (sm/gk)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (196)