"Złoto nie facet". Porucznik Borewicz okiem feministki. Joanna Jędrusik o serialowej roli Bronisława Cieślaka

"Złoto nie facet", Borewicz oczywiście był "bad boyem", ale nie pomiatał kobietami. Serial "07 zgłoś się" z feministycznego punktu widzenia ocenia kulturoznawczyni i pisarka, Joanna Jędrusik.

Bronisław Cieślak w roli porucznika Borewicza, polskiej odpowiedzi na agenta 007
Bronisław Cieślak w roli porucznika Borewicza, polskiej odpowiedzi na agenta 007
Źródło zdjęć: © East News
Przemek Gulda

Przemek Gulda: Kiedy oglądałaś swojego pierwszego Borewicza. Jakie zrobił na tobie wrażenie?

Joanna Jędrusik: W dzieciństwie oglądałam go wielokrotnie, ale bez specjalnych emocji i refleksji. Wróciłam do niego na studiach, kiedy pisałam pracę magisterską o PRL-u i czytałam dziesiątki powieści milicyjnych. Zaczęłam dostrzegać, że "07 zgłoś się" różni się od propagandowych produkcyjniaków i patrzeć na serial przychylnym okiem.

Przychylnym okiem? Jesteś wyraźnie zafascynowana tym serialem, jak to można połączyć z twoimi feministycznymi poglądami?

Bardzo łatwo, bo "07 zgłoś się" nie jest według mnie niefeministyczny. Największymi mizoginami są koledzy porucznika Borewicza: Zubek i Jaszczuk. Reżyser wyraźnie z nich kpi i przedstawia ich w złym świetle, tym samym rysuje linię podziału między nimi a Borewiczem czy jego koleżankami milicjantkami. Zubek i Jaszczuk to purytańscy, konserwatywni aparatczycy reprezentujący stary, upadający porządek, w którym kobiety rodzą się, by zostać żonami i spędzać życie przy garach.

Borewicz i jego koleżanki są ze świata, w którym kobiety robią kariery, korzystają z życia i niekoniecznie wybierają jedyny słuszny żywot matki Polki. Jasne, że "07 zgłoś się" nie jest zupełnie wolny od mizoginii czy ksenofobii. Tylko że, jak na tamte czasy, to ich poziom wcale nie jest duży. Serial przełamuje sporo stereotypów, jest pod wieloma względami progresywny, więc ciężko, żebym nie odnosiła się do niego z sympatią.

Ale przecież Borewicz pomiata kobietami...

To pomiatanie kobietami, to mit, pewnie wyrosły z przekonania, że "07 zgłoś się" to Polska odpowiedź na agenta 007. James Bond faktycznie zmienia kobiety jak rękawiczki i pozbywa się ich bez skrupułów. Dla odmiany porucznik Borewicz jest często porzucany przez kobiety, które traktują go instrumentalnie, nawet otwarcie deklarują, że był przygodą na jedną noc. W pewnym momencie okazuje się, że żona zostawiła go dla bogatego Araba i usunęła ciążę, w której była z Borewiczem. W dodatku jego eks przyjeżdża w pewnym momencie do Polski i chce, jakby nigdy nic, go uwieść.

I jak reaguje milicyjny as?

Nawet wtedy, mimo że kobieta, którą wciąż kocha, po raz kolejny zdeptała jego uczucia, Borewicz trzyma fason, zachowuje się szarmancko i nie dość, że odmawia spędzenia z byłą żoną nocy, to jeszcze prosi portiera hotelowego, by doręczył byłej małżonce kwiaty. Złoto nie facet. Kobiety traktują go często jak zabawkę, a on trzyma klasę.

Na czym polega to trzymanie klasy?

Nawet jeśli on podrywa dziewczyny, to ani razu nie daje im do zrozumienia, że są tylko przygodami. Nie ma mowy o pomiataniu. Kobietami z półświatka też nie pomiata, traktuje je nie gorzej, niż pochodzących z półświatka mężczyzn. W stosunku do jednych i drugich bywa po równo sarkastyczny lub wręcz nieuprzejmy. Borewicz zdecydowanie dobrze traktuje swoje współpracownice, nie szczędzi im komplementów i na pewno nie traktuje ich protekcjonalnie. Reżyser pokazuje go jako faceta z ogromną klasą, który co prawda czasem robi się nerwowy, ale nie zniża się do pomiatania.

Czyli to facet bez wad?

Podryw Borewicza bywa specyficzny. Co prawda nie ma wiele wspólnego z pomiataniem, ale według dzisiejszych standardów byłby czasami podrywem w stylu wąsatego wuja. Wiadomo, stworzony na zachodnią modłę glina-playboy z Polski nie różnił się tutaj od zagranicznych kolegów. Jednocześnie Borewicz nie podrywa tylko pustych, ślicznych, młodszych dziewczyn. Wyraźnie interesują go silne kobiety z charakterem. W dodatku, w przeciwieństwie do typowego macho, często dostaje kosza.

Czemu ten serial zawdzięcza swoją ogromną popularność, nieustającą w zasadzie aż do dziś?

Na tę popularność składają się świetne aktorstwo, błyskotliwe dialogi, barwne postaci i intrygujące zagadki kryminalne. Dzisiaj popularności przysparza mu dodatkowo spora nostalgia za PRL-em, kulturą materialną z tamtych czasów.

Jak wyjaśnić swoisty paradoks, że powszechny stosunek do milicji był w PRL-u raczej negatywny, a w tym serialu udało się stworzyć milicjanta-idola?

Na pewno ojcem tego sukcesu jest reżyser, Krzysztof Szmagier, który w specyficzny sposób podszedł do powieści milicyjnych. W PRL-u wydawano je w ogromnych ilościach, większość wychodziła nakładem Ministerstwa Obrony Narodowej. Były pisanymi na zamówienie propagandowymi produkcyjniakami. Autorzy byli często dobrymi pisarzami, ale nie mogli wykroczyć poza sztywne ramy gatunku - milicjant był zawsze porządnym facetem, głową rodziny albo przynajmniej świetnie zapowiadającym się kawalerem. Do tego musiał być błyskotliwy, odważny i bez skazy. Po drugiej stronie był świat przestępców - patologia, badylarze, przemytnicy, powiązania z Zachodem, narkomani, pijacy i brutale. Czarno-biały świat.

Kadr z serialu "07 zgłoś się". Porucznik Borewicz nie stronił od pięknych kobiet, ale jak podkreśla Joanna Jędrusik, nie traktował ich przedmiotowo
Kadr z serialu "07 zgłoś się". Porucznik Borewicz nie stronił od pięknych kobiet, ale jak podkreśla Joanna Jędrusik, nie traktował ich przedmiotowo © East News

I co zrobił z tym modelem Szmagier?

Z jednej strony obśmiał milicjantów-aparatczyków, z drugiej pokazał świetnego i sympatycznego gliniarza, który wcale nie żyje jak Bozia i Partia przykazały. Półświatek w "07 zgłoś się" wcale nie jest jednorodny, a rodzina nie jest koniecznie ostoją spokoju i fundamentem porządku. Zachód nie jest zgniły jak w powieściach milicyjnych, tylko atrakcyjny.

Z jednej strony mamy świetnego, zabawnego i odważnego glinę, "bad boya", który nie waha się używać niekonwencjonalnych metod. Z drugiej, Zubka i Jaszczuka, którzy uosabiają wszystko, co wzbudzało niechęć do milicji. Mimo że pod koniec każdego odcinka MO jest górą, to historie i postaci nie są jednowymiarowe. Dla widzów wielką zaletą Borewicza jest po prostu jego autentyczność.

Na ile Borewicz wyrastał z ducha epoki, w której się pojawił? Jak bardzo seksistowska była popkultura w PRL-u i globalna popkultura tamtych czasów?

W porównaniu z współczesną - oczywiście była bardziej seksistowska, ale nie ma przecież precyzyjnej skali mierzenia seksizmu jakiejś epoki. Na pewno PRL w oficjalnych przekazach starał się lansować tradycyjny model rodziny i tradycyjny podział ról płciowych. Bohaterowie "07 zgłoś się" wykraczają poza schematy i często wyprzedzają swoje czasy. Praktycznie w każdym odcinku pojawiają się silne kobiety, czasem na wysokich stanowiskach: pani prokurator, pilotka milicyjnego helikoptera, pani kapitan z wydziału narkotykowego z Jugosławii czy pani kapitan z wydziału zabójstw.

Koleżanki Borewicza - sierżant Olszańska i Sikora - są świetnymi milicjantkami, intelektualnie przewyższają swoich kolegów po fachu - Zubka i Jaszczuka. Nie są matkami Polkami, żonami z dzieckiem na ręku. Zresztą silne, obrotne i twarde kobiety pojawiają się często po drugiej stronie barykady - szefowe gangów, zabójczynie, partnerki przestępców.

Może warto też spojrzeć na ten serial w szerszym, międzynarodowym kontekście. Czy był dla Polek i Polaków namiastką zachodniej popkultury? Czy dobrze udawał amerykańskie seriale, a Borewicz - amerykańskich herosów?

"07 zgłoś się" chyba było już jedną nogą na Zachodzie - twórcom udało się pokazać gliniarza, który wygrywa z przestępcami, ale też ponosi porażki w życiu uczuciowym. Zdecydowana większość PRL-owskiej popkultury nie pokazywała świata z taką swobodą. Do tego w serialu o Borewiczu mamy to, co było w zachodnich filmach najbardziej atrakcyjne - rozmach, sceny kaskaderskie, odbijanie samolotów przez antyterrorystów, drogie hotele, dancingi ze striptizem, zachodnie alkohole i produkty.

Może i Borewicz jest z milicji, ale używa Old Spice'a z Peweksu. MO zawsze górą, ale jednocześnie widz mógł sobie pooglądać chociaż trochę egzotycznych obrazków. Nie z innego świata, nie amerykańskich, raczej takich peweksowsko-dewizowych. Namiastka Zachodu pełną gębą.

Z "07 zgłoś się" jest podobny problem jak z wieloma innymi dziełami z minionych czasów. Ostatnio przez media przetoczyła się np. dyskusja o rasistowskim, kolonialnym i seksistowskim wymiarze "W pustyni i w puszczy". Co dziś twoim zdaniem najlepiej robić w takich sytuacjach: wyciąć takie dzieła z kultury? Pokazywać ze współczesnym komentarzem? Czy po prostu pokazywać i nie odnosić do współczesności?

"07 zgłoś się" to jednak nie lektura szkolna. Przy takowych potrzebne byłyby zmiany programowe i wzbogacenie programu nauczania o postępowy, antyrasistowski czy antydyskryminacyjny komentarz. Serial o Borewiczu oglądają raczej dorośli, którzy, przynajmniej w teorii, umieją dostrzec elementy i zachowania, które nie nadążają za dzisiejszą rzeczywistością. Zamiast komentować i cenzurować seriale sprzed lat, skupiłabym się na promowaniu produkcji, w których główne role przypadają kobietom i na piętnowaniu seksizmu we współczesnym kinie.

Rozmawiał Przemek Gulda

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (37)