Zofia Kucówna: był dla niej zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem
12.05.2016 | aktual.: 22.03.2017 17:21
Na teatralnej scenie i na planie filmowym czuła się jak ryba w wodzie. Nic więc dziwnego, że to właśnie aktorstwem związała niemal całe swoje życie - choć początkowo wcale nie planowała kariery w tej branży. Tak naprawdę zadecydował przypadek i sugestie polonistki, która dostrzegła w swej uczennicy ogromny talent.
Na teatralnej scenie i na planie filmowym czuła się jak ryba w wodzie. Nic więc dziwnego, że to właśnie aktorstwem związała niemal całe swoje życie - choć początkowo wcale nie planowała kariery w tej branży. Tak naprawdę zadecydował przypadek i sugestie polonistki, która dostrzegła w swej uczennicy ogromny talent.
Nauczycielka miała rację. Zofia Kucówna bez większego trudu podbiła serca widzów i krytyków. A także pewnego żonatego reżysera. Związek z Adamem Hanuszkiewiczem był dla niej zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.
Dzięki niemu rozwijała się artystycznie, a jej nazwisko stało się rozpoznawalne. Jednak sielanka nie trwała długo.* Wkrótce Hanuszkiewicz porzucił ją dla młodszej aktorki - akurat wtedy, gdy u Kucówny zdiagnozowano chorobę nowotworową.*
''Możesz być nieprzeciętna''
Zofia Kucówna, urodzona 12 maja 1933 roku, przyznawała, że teatr to najlepsze, co mogło ją w życiu spotkać. Ale tak naprawdę wcześniej planowała zostać malarką, uczęszczała nawet do liceum plastycznego. To właśnie tam wzięła udział w konkursie recytatorskim – i wygrała.
To wtedy nauczycielka, widząc drzemiący w dziewczynie talent, namówiła ją, by spróbowała swoich sił w szkole teatralnej.
- Moja polonistka powiedziała: „W plastyce będziesz przypuszczalnie przeciętna, a w aktorstwie możesz być nieprzeciętna, idź, spróbuj” - wspominała Kucówna w „Wysokich Obcasach”.
Pierwsze kroki w zawodzie
Do krakowskiej PWST Kucówna dostała się bez większych problemów. Dyplom otrzymała w 1955 roku i zaraz potem zadebiutowała na scenie. Wtedy też podjęła decyzję o przeprowadzce do Warszawy, przekonana, że tam będzie jej łatwiej o pracę.
Przed kamerami stanęła po raz pierwszy w 1957 roku. Otrzymała niewielką rólkę w „Deszczowym lipcu”. Z czasem na ekranie pojawiała się coraz częściej, występowała w spektaklach telewizyjnych („Pan Tadeusz”, „Beniowski”), filmach („Spirala”, „Pestka”, „Sabina”) i serialach („Syzyfowe prace”, „Dwie strony medalu”).
Miłosny trójkąt
Adama Hanuszkiewicza poznała w teatrze – i bardzo szybko przypadli sobie do gustu. Reżyser nie krył swojej słabości do młodszej aktorki, choć w tym czasie był mężem Zofii Rysiówny, z którą miał dwoje dzieci, córkę Katarzynę i syna Piotra.
Sytuacja była dramatyczna, ponieważ Hanuszkiewicz, Rysiówna i Kucówna pracowali w jednym teatrze. Atmosfera stawała się nie do zniesienia, aż wreszcie reżyser podjął decyzję i zdecydował się porzucić rodzinę, wybierając 24-letnią Kucównę.
Kucównę poślubił dopiero wiele lat później, w 1976 roku.
Bez pomocy męża
Choć wielokrotnie jej zarzucano, że w teatrze korzystała ze wsparcia męża, Kucówna zaprzeczała tym plotkom.
Przyznawała, że tylko jeden jedyny raz wykorzystała mężowską protekcję.
- To była jego adaptacja „Lalki” Prusa. Zawsze mnie widziano w rolach subretek albo lirycznych panienek. A ja miałam już 32 lata i marzyłam o zagraniu dojrzałej kobiety. Adam gdzieś wyjechał, usiadłam przed lustrem i popracowałam nad sobą. Zlikwidowałam dziewczęcą grzywkę, dolepiłam rzęsy – wspominała w „Wysokich Obcasach”.
- I jak wrócił, otworzyłam drzwi i zapytałam: „Mogę grać Wąsowską?”. A on: „Możesz”. I zagrałam.
''Coraz mniej Adama''
I choć na scenie radziła sobie świetnie, niespodziewanie jej życie osobiste zaczęło się sypać. Związek z Hanuszkiewiczem powoli chylił się ku końcowi.
- Coraz mniej Adama w moim życiu. Znika na wiele tygodni. Nawet nie wiem, gdzie go szukać. Jestem sobie sama żeglarzem... - pisała aktorka w swojej książce „Zatrzymać czas”.
Wkrótce lekarze wykryli u niej chorobę nowotworową. Ale Kucówna nie mogła liczyć na wsparcie małżonka. On już wtedy całą uwagę poświęcił innej kobiecie, młodszej od niego o 30 lat Magdalenie Cwenównie.
''Nie zmarnowałam życia''
Po rozwodzie z Hanuszkiewiczem Kucówna już nigdy nie wyszła za mąż. Nie kryła, że ma wielki żal do swojego byłego partnera. Poświęciła się pracy i remontowaniu Domu Artysty Weterana w Skolimowie.
– Ważna jest dla mnie świadomość, że nie zmarnowałam życia, choć nie oczekiwałam niczego nadzwyczajnego. Po prostu żyłam, pracowałam, grałam, podróżowałam, śmiałam się, cierpiałam też – mówiła w wywiadzie dla „Pani”.
Nie żałowała również, że nigdy nie została matką, i zapewnia, że czuje się kobietą spełnioną.
- Spełniłam się jako aktorka, kobieta i człowiek – dodawała. - Nie zrealizowałam się jedynie jako matka, ale to już na własne życzenie. Jestem Bykiem, urodziłam się w maju. Nie umiem robić kilku rzeczy naraz, a myślę, że obowiązki płynące z macierzyństwa zamknęłyby mnie z dzieckiem w domu. Nie miałam takich tęsknot. (sm/gol)