Alicia Silverstone wspomina to, co działo się 20 lat temu. Ośmieszano jej ciało
Praca na planie "Batman i Robin" przysporzyła jej najwięcej przykrości. A potem jeszcze ośmieszano ją w mediach i krytykowano to, jak wygląda. Alicia Silverstone po latach rozlicza się z trudną przeszłością.
Silverstone zasłynęła rolą w "Słodkich zmartwieniach". Aktorka w swojej karierze zaliczyła kilka wzlotów i upadków. Grywała w średniej klasy filmach, z kilkoma wyjątkami - jak np. "Zabicie świętego jelenia" z 2017 r. Silverstone porozmawiała z dziennikarzem "Guardiana" o tym, jak kształtowała się jej kariera.
Silverstone była gwiazdą lat 90. Okupiła to jednak cierpieniem.
W 1997 r. na ekrany kin wszedł film "Batman i Robin". Silverstone wyznała w "Guardianie", że spośród wszystkich produkcji, w których brała udział, o pracy nad tą nie chciałaby pamiętać.
- Zdecydowanie nie było to najlepsze doświadczenie - powiedziała.
Choć nie powiedziała, co działo się na planie (lub wypowiedź wycięła podczas autoryzacji wywiadu), to zdradziła, jak czuła się zaraz po premierze.
- Naśmiewali się z mojego ciała, gdy byłam młodsza - wspomniała. - To było bolesne, ale wiedziałam, że się mylą. Rozumiałam, że to nie jest w porządku, gdy ktoś wyśmiewa czyjeś kształty. Tak się nie robi drugiemu człowiekowi - skomentowała.
W "Batman i Robin" grali także Michael Gough, George Clooney, Uma Thurman i Arnold Schwarzenegger. Film z budżetem wynoszącym ponad 120 mln dolarów, zarobił "zaledwie" 238 mln dol. Alicia, która wcielała się w siostrzenicę Alfreda, pomocnika Batmana, została po premierze zrównana z ziemią.
Za swoją rolę otrzymała Złotą Malinę dla najgorszej aktorki, a wielu krytyków uznało film za najgorszym w historii popkultury.
Silverstone po ponad 20 latach z dobrych rzeczy, które związane są z filmem "Batman i Robin" potrafi wymienić pracę u boku Umy Thurman i Michaela Gougha. Nic więcej.
- Jestem aktywistką, więc wiem, co to cierpienie. To bardzo surrealistyczne i różne od cierpienia spowodowanego np. zmianami klimatu, ale z drugiej strony trochę jest tu punktów wspólnych. Zmagam się z tym już 25 lat - skomentowała 43-latka.