Bardzo Dziki Zachód
Kameleon z aktorskim zacięciem w wyniku przypadku trafia do miasteczka, gdzie mężczyźni w kapeluszach z rewolwerami przewieszonymi u pasa stanowią codzienność. W końcu to Dziki Zachód. Nie ma miejsca dla hawajskiej koszuli, idealnie sprawdza się natomiast buńczuczny temperament. Pod wpływem impulsu z nieporadnego Larsa jaszczurka przemienia się w nieustraszonego Rango - ucieleśnienie kowbojskich ideałów.
03.03.2011 12:20
Stali bywalcy saloonu z entuzjazmem łykają brawurowe opowieści naszego bohatera. Nowy przybysz wzbudza podziw wśród szczerbatych płazów, jednouchych królików czy okaleczonych ptaków. Rango fantazjując o swoich wyczynach nie wacha się sięgać gwiazd, w tym przypadku jednej - szeryfa. Staje się nadzieją dla usychających z braku wody mieszkańców, a gdy ostatnia kropla tego bezcennego w pustynnych warunkach surowca znika, wraz z nowymi przyjaciółmi rusza na poszukiwanie.
Film naszpikowany jest dialogami, w których niebywała erudycja i wyszukany język mieszają się z gwarą podwórkową, a klimatu dodają hiszpańskie wtrącenia pokroju „amigo” czy „hombre”. Wymiany zdań między bohaterami obfitują w absurdalne i zaskakujące skojarzenia, co skutkuje niekontrolowanymi eksplozjami śmiechu. Do tego dochodzi nieporadność Rango i jego spontaniczne kolizje, które na sali kinowej spotkały się z radosnym przyjęciem ze strony najmłodszych widzów.
Siła „Rango” to nie tylko przyjemna fabuła i dowcipne gagi. Gore Verbinski na przekór współczesnym trendom nie zrobił filmu w technologii 3D. Brawurowo wykorzystał natomiast szeroki wachlarz możliwości, jaki daje animacja, tworząc urzekający swoją estetyką obraz. Fascynuje hojność w dbałości o detale, a akcję potęgują dynamiczne zbliżenia, za których sprawą pędząca autostradą ciężarówka wbija nas w kinowy fotel.
W tym filmie każdy ma szansę znaleźć coś dla siebie. Podczas gdy pokraczny kameleon zdobywa sympatię milusińskich, dorośli mogą rozkoszować się cytatami z takich produkcji, jak „Arizona Dream”, „Czas Apokalipsy” (rozbrajająca bluegrassowa wersja „Cwału Walkirii”), czy „Piraci z Karaibów”. O tym, że Verbinski miał swój udział w reżyserowaniu przygód Jacka Sparrowa przypomina przewijający się odrealniony, oniryczny klimat.
W przedstawionej historii nie brakuje morału, całe szczęście podanego w subtelnej i łatwostrawnej formie. Lekcję powinni za to wyciągnąć inni producenci filmów animowanych. Czas zakasać rękawy i stanąć do pojedynku z zupełnie nową jakością wyznaczoną przez wychudzoną jaszczurkę.