Trwa ładowanie...
d24x62x
31-12-2010 14:16

Baśń przełomu tysiącleci

d24x62x
d24x62x

Minęło sporo czasu od momentu, gdy po raz pierwszy obejrzałem ten film, a wciąż jestem nim zauroczony. Nie mogę nazwać go inaczej, niż piękną, a zarazem smutną i tragiczną baśnią.

Lars von Trier lubi zaskakiwać. Ten wielki czarodziej kina po raz kolejny stworzył arcydzieło. Film nietypowy, niemal niemożliwy do sklasyfikowania, bo nie jest to jedynie wysokobudżetowy musical. Stanowi on połączenie dwóch światów filmowych – Hollywoodu i kinematografii z Manifestu Dogmy 95. Zawiera najlepsze cechy obu, a dzięki geniuszowi von Triera jest czymś nowym i świeżym. Nikt nie nakręcił nigdy takiego filmu, a i na pewno nikt nie odważy się spróbować zrobić podobnego.

Należę do grona tych osób, które (jak określiła to pewna publicystka) dały się uwieść wizji tego utalentowanego reżysera. I może dlatego (a może wcale nie) nie potrafię wskazać żadnych słabych stron tego dzieła. Z drugiej strony nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, na czym polega jego magia. Dla mnie „Tańcząc w ciemnościach” jest obrazem doskonałym i nieporównywalnym z żadnym innym.

Lars von Trier opowiada poruszającą i wciągającą historię imigrantki, która przybyła do „krainy marzeń” – Ameryki, by tam zacząć nowe życie. Skromna, budząca litość i podziw zarazem Selma zmaga się z własną słabością i chorobą. Wszystko to robi z uśmiechem na twarzy; jest niezwykle silna, choć delikatna i łatwo ją wykorzystać. Zrobi wszystko, by jej ukochanego syna nie spotkał ten sam los, co ją. Jej dobroć i naiwność w końcu ktoś postanowi wykorzystać. Stanie się to przyczyną dramatycznej sytuacji. Selma, doprowadzona do ostateczności, będzie musiała wybrać pomiędzy dobrem a złem. Na jednej szali postawione będzie życie jej przyjaciela, na drugiej – przyszłość jej syna. Mimo, iż Selma zmuszona jest do uczynienia okropnej rzeczy, nie straci nic ze swojej niewinności.

d24x62x

Śledzący jej losy widz będzie musiał, wraz z bohaterką, rozstrzygnąć dylemat moralny i zdecydować: czy potępić zbrodniarkę, czy ułaskawić ją, gdyż działała w imię miłości? Lars von Trier pomaga nam w tym, bowiem w stworzonym przez niego filmowym świecie... wszystko jest proste, niełatwo jednak wszystko tak od razu zaakceptować. Można za to pogubić się, gdzie leży granica miedzy dobrem a złem, sprawiedliwością a bezprawiem. Historia ta powinna skończyć się - jak każda baśń - dobrze, ale życie jest inne.

W roli Selmy wystąpiła debiutantka – rewelacyjna Bjork, która swą improwizowaną grą stworzyła jedną z najwybitniejszych i najbardziej charakterystycznych kreacji w historii kina. Partnerująca jej Catherine Deneuve (Kathy), a także sympatyczny Peter Stormare (Jeff) i intrygujący David Morse (Bill) – dopełniają znakomitą i trafną obsadę. Wykreowane przez nich postacie są żywe, realne, a ich intuicyjna w wielu scenach gra sprawia wrażenie naturalnych zachowań.

Niezwykłego charakteru temu filmowi nadają sceny muzyczne. Perfekcyjnie dopasowane do fabuły, znakomite pod względem choreografii, są prawdziwą „wizualną ucztą”. W połączeniu z oryginalną muzyką, skomponowaną przez Bjork i w jej wykonaniu – robią niesamowite wrażenie, działają na uczucia widza. Są przy tym drugim planem filmu, stanowią wyraz marzeń głównej bohaterki, w które ucieka ona przed monotonią i trudami życia.

Zdjęcia Robbby’ego Mullera (w których widać wpływ reżysera), podkreślają naturalność i realność obrazu, są jakby niewidoczne. Jest to zresztą charakterystyczne dla pewnego okresu twórczości von Triera. Ten sposób kręcenia zbliża widza do świata przedstawionego w filmie. Oglądając go, ma się wrażenie, że staje się jego częścią, że dzieje się to tuż przed naszymi oczami. Tak samo jest ze scenografią (Karl Juliusson) i kostiumami (Manon Rasmussen), które nie są tylko rekwizytami, nie tylko naśladują rzeczywistość, ale są jak najbardziej częścią realnego, „naszego” świata. Cała strona wizualna filmu niweluje sztuczność przedstawianej rzeczywistości. Zasługa w tym głównie reżysera, jak również operatora, aktorów, scenografów, kierownika artystycznego (Peter Grant) i całej właściwie ekipy. Moim zdaniem „Tańcząc w ciemnościach” to jeden z najwybitniejszych filmów w historii, niezapomniana produkcja. I tak też zostało przyjęte przez krytykę i widownię, jako ważne wydarzenie artystyczne. Film zadowoli każdego widza,
jeśli tylko ma on w sobie odrobinę wrażliwości.

d24x62x
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d24x62x