Box office USA: nieudany debiut syna Ridleya Scotta [PODSUMOWANIE]
Być może niedaleko pada jabłko od jabłoni, ale pierwsze „reżyserskie” kroki w Hollywood nie są łatwe nawet dla dzieci Ridleya Scotta. W tym tygodniu klęskę poniósł pełnometrażowy debiut Luke’a Scotta zatytułowany "Morgan"
05.09.2016 10:39
Thriller science-fiction „Morgan” podczas premierowego weekendu zarobił w amerykańskich kinach niespełna dwa miliony dolarów. Tym sposobem obraz Luke’a Scotta nie znalazł się nawet w pierwszej piętnastce najpopularniejszych tytułów ostatniego weekendu sezonu letniego. Klęska pierwszego pełnometrażowego filmu syna Ridleya Scotta jest spektakularna. Wystarczy powiedzieć, że w historii amerykańskiego przemysłu kinowego tylko sześć tytułów, które rozpowszechnianie były w ponad dwóch tysiącach kopii w czasie premierowego weekendu, osiągnęło mniejsze wpływy. Tymi nieszczęsnymi produkcjami są: dwa filmy dla młodych widzów „The Oogieloves in the Big Balloon Adventure” oraz „Delgo”, wprowadzona ponownie na ekrany kin (z okazji dziesiątych urodzin) „Piła” oraz aż trzy tytuły z ubiegłego roku „Jem i Hologramy”, „Rock the Kasbah” (w obsadzie Bill Murray, Bruce Willis i Kate Hudson)
, a także muzyczny dramat „We Are Your Friends” (w głównej roli Zac Efron).
Dla wytwórni 20th Century Fox pewnym pocieszeniem może być fakt, że finansowe straty nie będę zbyt duże.„Morgan” kosztowało bowiem jedynie 8 milionów dolarów. Tyle że przy tak dramatycznie słabej frekwencji trudno będzie znaleźć chętnych do sfinansowania kolejnego projektu Luke’a Scotta. No chyba, że pieniądze na film ponownie wyłoży jego ojciec.
Problem w tym, że producent Ridley Scott nie ma szczęścia i niezbyt często może cieszyć się z finansowego sukcesu. Owszem, gdy twórca „Obcego” produkuje i zarazem reżyseruje film, pojawiają się wielkie przeboje, takie jak np. „Hannibal”, „Marsjanin”, „American Gangster” czy „Helikopter w ogniu”. Natomiast gdy brakuje go na reżyserskim krześle, jego produkcje bardzo często, podobnie, jak „Morgan”, zarabiają „grosze”. I tak, w ubiegłym roku „System” zebrał w Stanach zaledwie 1,2 miliona dolarów, rok wcześniej „Zanim zasnę” – 3,2 miliona dolarów, przed dwoma laty „The East” – 2,3 miliona dolarów. Nawet dramat z Willem Smithem „Wstrząs” (2015) przyniósł straty – 34,5 miliona dolarów wpływów przy 35 milionach budżetu.
Ostatni weekend letniego sezonu zdecydowanie nie był udany dla premierowych tytułów. W kinach poległ także dramat „Światło między oceanami”. Mimo bardzo ciekawej obsady i dobrych recenzji produkcja DreamWorks od piątku do niedzieli zgromadziła tylko 5 milionów dolarów (szósta pozycja). Dramat nie jest wprawdzie drogą produkcją (budżet oszacowany został na 20 milionów dolarów), jednak przy tak skromnych wpływach na starcie trudno liczyć na jakiś zysk.
Zwróćmy uwagę, że w obsadzie „Światło między oceanami” znalazła się ubiegłoroczna zdobywczyni Oscara Alicia Vikander („Dziewczyna z portretu”) oraz zwyciężczyni z 2006 roku Rachel Weisz („Wierny ogrodnik”). Pięknym aktorkom towarzyszy dwukrotnie nominowany do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej („Zniewolony. 12 Years a Slave” i „Steve Jobs”) Michael Fassbender. Po samej obsadzie widać, że oczekiwania wobec tego filmu musiały być znacznie większe. Zwłaszcza, jeśli dodamy, że „Światło między oceanami” jest ekranizacją bestsellerowej powieści autorstwa M.L. Stedmana.
Tymczasem na dwóch pierwszy pozycjach bez zmian – „Nie oddychaj” (pierwsze miejsce) oraz „Legion samobójców” (drugie miejsce). Lider dzisiejszego zestawienia zanotował 41 proc. spadek popularności, co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na film klasyfikowany jako horror/ thriller. W ten sposób w czasie drugiego weekendu wyświetlania „Nie oddychaj” zebrało jeszcze 15,7 miliona dolarów.W sumie na jego koncie znajduje się już 51,1 miliona dolarów. Świetny wynik, jak na produkcję, której budżet wynosi jedynie 9,9 miliona dolarów.
Bardzo słabą postawę premierowych tytułów oraz fakt, że poniedziałek jest w Stanach dniem wolnym od pracy (Święto Pracy), wykorzystały starsze tytułu, które w większości utrzymały widownię na poziomie z poprzedniego tygodnia. I tak, „Legion samobójców” stracił na popularności jedynie 18 proc. (10 milionów dolarów wpływów), dzięki czemu nie ma już wątpliwości, że przekroczy w Ameryce pułap 300 milionów dolarów (obecnie – 297,4 miliona dolarów). W sumie ekranizacja komiksu osiągnie w Stanach rezultat bardzo zbliżony do marcowej produkcji DC Comics „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości” (330,4 miliona dolarów). A to oznacza duży sukces „Legionu samobójców”.
Pierwszą trójkę minionego weekendu zamyka „Mój przyjaciel smok” (6,5 miliona dolarów). Podczas czwartego weekendu wyświetlania zaledwie 13 proc. spadek popularności i awans o trzy pozycje. Pieniądze produkcji Disneya są bardzo potrzebne, bo obecnie wpływy z amerykańskich kin (64,2 miliona dolarów) sięgają jedynie budżetu produkcji (65 milionów).
Premiery następnego weekendu: "Sully" – nowy film Clinta Eastwooda z Tomem Hanksem w głównej roli (historia pilota, który w 2009 roku uszkodzonym samolotem wylądował na rzece Hudson); „When the Bough Breaks” – thriller; „Robinson Crusoe” – europejska animacja, która w polskich kinach miała premierę na początku marca; „The Disappointments Room” – film grozy.