"Czerwone maki". Słabe sceny walk, patriotyzm i mundury lepiące się od brudu. To nie jest polski "Szeregowiec Ryan"
Filmowi "Czerwone maki" daleko do "Szeregowca Ryana", bo początkowo poprawnie opowiadana historia zamienia się szybko w taki galimatias, że nie wiemy, czy to dzieło wojenne, artystyczne czy superprodukcja. Film powstał w 80. rocznicę pamiętnych wydarzeń.
"Czerwone maki" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza w sposób wyważony i esencjonalny ogniskują w sobie wątki najistotniejsze dla zrozumienia charakteru legendarnej bitwy o Monte Cassino. Walka toczy się tu w kilku wymiarach: frontowym - z przeciwnikami armii gen. Andersa, wewnątrz samego oddziału i w żołnierskiej duszy.
Główny trójkąt postaci tworzą: Jędrek (Nicolas Przygoda), młody chłopak, który po wydostaniu się z radzieckiego łagru dołącza do armii Andersa na Bliskim Wschodzie, jego brat rotmistrz, członek sił pancernych Stanisław Zahorski (Szymon Piotr Warszawski) i bezimienny redaktor (Leszek Lichota). Jego postać nietrudno skojarzyć z reportażystą Melchiorem Wańkowiczem, który towarzyszył 2. Korpusowi podczas starć we Włoszech. Film ukazuje traumatyczne przeżycia żołnierzy i psychologiczne uwikłania ich służby w armii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aleksandra Dulkiewicz o słowach Horały ws. Westerplatte: to jest nieprawda
"Czerwone maki" - życie żołnierza oczami realisty
Reżyser i scenarzysta Krzysztof Łukaszewicz opowiada historie przez pryzmat losów Jędrka, który żołnierskiego heroizmu nie podziela i go nie rozumie. Ten nieuformowany charakterologicznie i światopoglądowo realista, stopniowo ulega przemianie - od postawy naiwnego sabotażysty, do idealisty zdecydowanego nie tylko ocalić życie, ale i człowieczeństwo.
Dzieje się to za sprawą mentora-redaktora oraz romantycznej relacji z sanitariuszką Polą (Magdalena Żak). W parze z wątkami miłosnymi otrzymujemy opowieść o braterskim konflikcie.
Słabe sceny walk, patriotyzm i mundury lepiące się od brudu
"Czerwone maki" są stereotypową alegorią wojny z podziałem na dobro i zło. Nie ma tu za wiele batalistycznych widowisk, a jeśli są to słabo zrealizowane. Zamiast tego mamy patetyczny patriotyzm. Najlepsza jest otwierająca film sekwencja z Jędrkiem wykradającym leki z irańskiego szpitala. Scena inspirowana kinem przygodowym i szpiegowskim zapada w pamięci, ale w dalszej części filmu trudno będzie szukać spektakularnej akcji.
Za to zobaczymy dużo prawdziwego oblicza życia na froncie: wycieńczające do cna, niekończące się marsze, lepiące się od potu i brudu mundury, pociski rozszarpujące ciało na strzępy, przejmujące obcowanie ze śmiercią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
CZERWONE MAKI | Oficjalny zwiastun | Kino Świat
Pod Monte Cassino zginęły setki żołnierzy
W filmie pojawia się pytanie o to, czy Polakom z 2. Korpusu dowodzonego przez gen. Władysława Andersa było warto ponosić śmierć (zginęło 900 żołnierzy, rannych było kolejne trzy tysiące). W tym roku mija 80 lat od jednej z najcięższych, trwających pięć miesięcy kampanii II wojny światowej, której celem było zdobycie klasztornego wzgórza Monte Cassino we Włoszech.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
"Czerwone maki" - jak poradziła sobie obsada?
Sprawdzają się w "Czerwonych makach" aktorzy. Charyzmatyczni są Michał Żurawski, Mateusz Banasiuk, Leszek Lichota i Szymon Piotr Warszawski. Naturalny jest Nicolas Przygoda w głównej roli.
Ale w "Czerwonych makach" brakuje dramaturgii, trzymających w napięciu scen bitewnych, scenariusz gubi się na wojennym szlaku. Nie jest to ani pełnokrwiste kino wojenne, spektakularna superprodukcja ani dzieło artystycznie spełnione. Co ważne, rękawica została podjęta ("Czerwone maki" to pierwszy polski film fabularny o zwycięskiej bitwie o Monte Cassino), trudno jednak mówić o spełnieniu.
Marcin Radomski, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Film na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski