Duchy Goi (Goya's Ghosts)

Milos Forman znów pokazał swój lwi pazur reżysera i scenarzysty. Szkoda, że połowicznie.

Duchy Goi (Goya's Ghosts)

27.04.2007 07:03

Obraz "Duchy Goi" ma niewiele wspólnego z biografią hiszpańskiego malarza. W filmie znalazły się odniesienia do pewnych epizodów z życia artysty, lecz dramat ten jest raczej impresją na temat odwiecznych zachowań ludzi i narodów, i ich pewności co do słuszności własnych przekonań. Francisco Goya - uważny obserwator - pozostaje zaledwie widzem spektaklu okrucieństw. Przygląda się i za pomocą ołówka rejestruje zachowania swoich rodaków, Inkwizycji, a następnie francuskich okupantów.

Forman w interesujący sposób nawiązuje do współczesnych wydarzeń. W hiszpańskich inkwizytorach oraz napoleońskich wojskowych bez trudu można zobaczyć amerykańskich przywódców i żołnierzy. Wątek Inés, nieszczęsnej muzy Goi, sprawia jednak, że film staje się nadmiernie melodramatyczny. Kiedy kraj ogarnia wojna, ludziom przytrafiają się koszmarne rzeczy, ale w przypadku Inés odnosi się wrażenie, że wszystko - posiłki, ludzie i historia, przez wielkie "H" - sprzysięgło się przeciwko dziewczynie.

Oglądając "Duchy Goi" warto zwrócić uwagę na aktorów. Stellan Skarsgard (Goya) stworzył portret człowieka, który cierpi z powodu bestialstwa świata, lecz nie potrafi się mu przeciwstawić. Elektryzujący Javier Bardem (brat Lorenzo) wcielił się w mężczyznę ogarniętego dość dobrze skrywaną żądzą władzy. Jest rewelacyjny w pierwszych scenach filmu, gdy przesłodzonym głosem, ze skromnie spuszczonymi oczami namawia do złego. Najsłabiej z trójki pierwszoplanowych aktorów wypadła Natalie Portman. Role szesnastoletnich: niewinnej Inés i zadziornej Alicji leżą w jej naturze, ale nie poradziła sobie z kreacją doświadczonej przez los starszej kobiety.

Przedstawiając chwile z życia Francisco Goi, Forman portretuje czasy, w których przyszło żyć temu genialnemu artyście, lecz "Duchy Goi" są opowieścią (nie do końca satysfakcjonującą) o ludziach z początku XXI wieku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)