Ciacha i wampiry. Tak wyglądały filmy i seriale 10 lat temu
W ciągu ostatniej dekady świat kina i telewizji zmienił się praktycznie nie do poznania. Jak wyglądał w roku 2010?
Dziś prawie cała branża filmowa i telewizyjna przeżywa poważny kryzys. Zamknięte kina i plany zdjęciowe (z pewnymi wyjątkami), premiery przesuwane o rok, nowe filmy wrzucane prosto do sieci. Tak wygląda dzisiejsza rzeczywistość, zdominowana przez oglądanie platform streamingowych, które 10 lat temu były dopiero w powijakach.
Obejrzyj: Koronawirus. Jak gwiazdy spędzają kwarantannę?
Trzeba przyznać, że 2010 był nad wyraz osobliwym rokiem. Światowa branża filmowa romansowała już bez poczucia wstydu ze wszystkim co cyfrowe i wirtualne, ale większość twórców myślała wciąż analogowo. I tylko David Fincher zdawał się sięgać głębiej. W "Social Network" amerykański reżyser zdiagnozował trafnie piękno i toksyczność mediów społecznościowych, mimo że Facebook dopiero się rozkręcał.
Po bezprecedensowym sukcesie "Avatara" (premiera w grudniu 2009 r.) co drugie wysokobudżetowe hollywoodzkie widowisko było przerabiane na 3D. Z drugiej strony większość filmowców świata dopiero poznawała magię cyfrowej technologii. Kamery nieanalogowe zaledwie rok wcześniej doczekały się pełnej legitymizacji w oczach branży. Stało się tak za sprawą Oscara dla Antohony’ego Doda Mantle’a, przyznanego mu za zdjęcia do filmu "Slumdog. Milioner z ulicy".
To nie żadna pomyłka. Dzisiaj cyfrowo kręci większość twórców, ale do 2009 r. wszystkie nagrodzone Oscarem zdjęcia filmowe powstawały na taśmie światłoczułej. Wyjątkiem był wspomniany Fincher, który jako jeden z nielicznych eksperymentował z kamerami cyfrowymi od lat.
W rozdaniach najbardziej prestiżowych nagród świata kina czuć było w 2010 r. nadchodzącą zmianę warty - tryumfowały kobiety różnego koloru skóry (reżyserka Kathryn Bigelow za "The Hurt Locker. W pułapce wojny", aktorka Mo’Nique za drugi plan w "Hej, skarbie") i nieznani wcześniej szerszej publiczności aktorzy (Christoph Waltz za "Bękarty wojny"). Jednak masową wyobraźnią rządziły wciąż błyszczące młodzieżowe wampiry z sagi "Zmierzch" i żywe trupy z przebojowego serialu na motywach komiksu.
Przez następne 10 lat w gronie nominowanych za reżyserię znalazła się tylko jedna kobieta (Greta Gerwig za "Lady Bird"), a gala wręczania Oscarów okazała się w tym roku celebracją dorobku starszych białych mężczyzn. W 2010 r. doszło jeszcze do interesującego precedensu: Sandra Bullock została jedyną aktorką w historii, która w ciągu 24 godzin zdobyła Oscara ("Wielki Mike. The Blind Side") i dwie Złote Maliny ("Wszystko o Stevenie").
Trójwymiarowe peleryny
W szampańskich nastrojach byli włodarze studia 20th Century Fox, które świętowało wówczas 75. rocznicę istnienia. Dziewięć lat później nikt już się nie cieszył. Umacniająca się coraz bardziej na pozycji monopolisty korporacja Walta Disneya kupiła słynne studio i zakończyła chwalebną epokę w dziejach kina.
Pamiętajmy, że 2010 r. to okres przed wielkim przełomem dokonanym przez Marvela i Disneya, którzy dopiero przygotowywali widzów na nadchodzącą inwazję kina superbohaterskiego. "Iron Man 2" był dopiero 7. najbardziej kasowym tytułem w globalnym box office.
W tamtym czasie na ekranach kin królowały przede wszystkim animacje. Oprócz "Toy Story 3" (nr 1 na świecie) w pierwszej dziesiątce znalazły się: "Shrek Forever" (nr 4), "Zaplątani" (nr 8), "Jak ukraść Księżyc" (nr 9) oraz "Jak wytresować smoka" (nr 10). Stawkę uzupełniał Tim Burton z disneyowską "Alicją w Krainie Czarów" w płytkim 3D (drugi film sezonu z ponad miliardem dolarów na koncie), przedostatnia odsłona sagi o Harrym Potterze (nr 3, wciąż w 2D), trzecia część "Sagi: Zmierzch" (nr 6) i rodzynek w postaci "Incepcji" Christophera Nolana (nr 4).
"Ciacho" na szczycie
Spośród rodzimych produkcji widzowie najczęściej wydawali pieniądze, żeby obejrzeć "Ciacho" Patryka Vegi (reklamowane hasłem "Wreszcie prawdziwa komedia!"). W tym samym czasie prestiżowe Złote Lwy festiwalu w Gdyni zdobyła "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego (z nagrodzoną rolą Magdaleny Boczarskiej), a Srebrne Lwy przypadły Marcinowi Wronie za "Chrzest" (z nagrodzonym duetem Schuchardt-Zieliński). Tryumfował też Feliks Falk, nagrodzony za reżyserię oraz scenariusz "Joanny".
Nagrody Starego Kontynentu zdominował z kolei Roman Polański, który tryumfował wraz z "Autorem widmo" zarówno na festiwalu w Berlinie (statuetka za reżyserię), jak i na rozdaniu Europejskich Nagród Filmowych (w tym samym roku wyróżniono Katarzynę Klimkiewicz za krótki metraż "Hanoi-Warszawa").
Na festiwalu w Cannes międzynarodowe jury pod przewodnictwem Tima Burtona zaskoczyło wszystkich, nagradzając "Wujka Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia" Apichatponga Weerasethakula. Z kolei w Wenecji jury pod wodzą Quentina Tarantino przyznało najważniejszy laur "Somewhere. Między miejscami" Sofii Coppoli, z którą nota bene Tarantino kiedyś się spotykał.
Seryjne pocałunki
Mimo że "Toy Story 3" stało się w 2010 r. pierwszym filmem animowanym, który zarobił w kinach na świecie ponad miliard dolarów, wg mediów najważniejszym wydarzeniem sezonu był nieśmiały... pocałunek Kristen Stewart i Roberta Pattinsona na gali MTV Movie Awards. Którą zresztą zdominowała ich "Saga Zmierzch" w odsłonie pt. "Księżyc w nowiu".
W trakcie tej samej gali Sandra Bullock odebrała do kompletu MTV Generation Award oraz dała soczystego całusa zaskoczonej Scarlett Johansson. Wszystko to zostało upamiętnione na nagraniach dostępnych na YouTube, który w ciągu ostatnich 10 lat rozrósł się do niewyobrażalnych rozmiarów. A rynek SVoD (subskrypcja wideo na żądanie) udowodnił, że jest w stanie sprzedać widzom najbardziej karkołomne pomysły w ramach miesięcznej subskrypcji.
Cyfrowa wypożyczalnia
Tym samym dochodzimy do obszaru, który przez ostatnią dekadę zmienił się prawdopodobnie najbardziej - seriale. W 2010 r. Netflix nie tylko nie stanowił absolutnie żadnego zagrożenia dla rządzącego niepodzielnie serialami premium HBO, ale był wciąż uznawany przede wszystkim za wysyłkową wypożyczalnię DVD. Platforma wprowadziła streamingowy model oglądania już w 2007 r., zaś od 1997 r. zbierała skrupulatnie dane o swoich licznych użytkownikach.
W 2010 r. wyszła odważnie poza rynek amerykański. Mimo to daleko jej jeszcze było do Netflix Originals. Rewolucja nadeszła w 2013 r. wraz z pierwszym sezonem "House of Cards", który można było oglądać od razu w całości, bez cotygodniowego oczekiwania na kolejne odcinki. Nieprzypadkowo jednym z twórców i reżyserów "House of Cards" był David Fincher, który w zasadzie już w latach 80. stał na czele technologicznej awangardy w skostniałej od schematów amerykańskiej Fabryce Snów.
Inna telewizja
Pejzaż telewizyjny wyglądał oczywiście w 2010 zupełnie inaczej. Również ze względu na fakt, że o serialowej "Grze o tron" słyszeli wówczas tylko zagorzali fani literatury fantasy, "Sherlock" z Benedictem Cumberbatchem oraz zombie z "The Walking Dead" dopiero zaczynały zachwycać widzów, a do 23 maja świat wciąż żył tajemnicą rozbitków z "Zagubionych".
Nie było jeszcze "Dziewczyn" i fali produkcji robionych przez coraz bardziej liczące się w branży kobiety. Największymi skurczybykami telewizji byli Walter White z "Breaking Bad" oraz Don Draper z "Mad Men", ale obaj mieli najlepsze sezony dopiero przed sobą. Pod kątem humoru nie było mocnych na "Rockefeller Plaza 30" Tiny Fey, mimo że popularność "Współczesnej rodziny" rosła z każdym odcinkiem.
Martin Scorsese wkroczył odważnie do uniwersum seriali premium wystawnym "Zakazanym imperium", a J.J. Abrams eksperymentował z możliwościami science fiction we "Fringe: Na granicy światów". W Polsce Canal+ oraz HBO wciąż jeszcze przecierały szlaki tej formy rozrywki, dodatkowo HBO weszło w rodzime seriale w pełni dopiero rok później wraz z "Bez tajemnic". Na lokalną złotą epokę telewizji musieliśmy jeszcze poczekać.
Smutek i śmiech
W 2010 r. odeszło wielu wspaniałych twórców światowego kina, których dokonania radowały i smuciły kolejne pokolenia widzów na każdej szerokości geograficznej. Zmarli współtworzący francuską Nową Falę reżyserzy Éric Rohmer i Claude Chabrol, odszedł Arthur Penn, który dał nam między innymi amerykańskiego klasyka "Bonnie i Clyde", jak również autor ambitnego i intelektualnego anime Satoshi Kon ("Millennium Actress", "Paprika").
Ponury Żniwiarz poskromił ostatecznie wiecznie zbuntowanego Dennisa Hoppera (od "Swobodnego jeźdźca" po "Speed: Niebezpieczną prędkość"), legendę filmowej parodii Leslie’ego Nielsena ("Naga broń") oraz pamiętanego choćby z "Pół żartem, pół serio" Tony’ego Curtisa. Quentin Tarantino pożegnał swoją ukochaną montażystkę Sally Menke, bez której jego filmy nigdy już nie były takie same, a w Polsce smuciliśmy się między innymi na wieść o śmierci Elżbiety Czyżewskiej ("Rękopis znaleziony w Saragossie", "Giuseppe w Warszawie").
Dziedzictwo rozrywki
Co będziemy wspominać za dziesięć lat w kontekście roku 2020? Wyłącznie nagłe zmiany, które pandemia Covid-19 wymusiła na branży filmowej i telewizyjnej? Stopniowe odchodzenie od dystrybucji kinowej na rzecz rozrastającej się oferty cyfrowej? Ograniczenia wprowadzone do galerii handlowych oraz do pracy na planach filmowych? Czy może jednak dzieje się obecnie coś, czego nie zauważamy, a co jeszcze mocniej odmieni świat rozrywki, jaki znamy?