Grał Chrystusa w "Pasji". Dziś głosi skrajne poglądy
"Pasja" Mela Gibsona zrobiła na chwilę z Jima Caviezela gwiazdę. Dziś przede wszystkim jest gwiazdą na prawicy. Głosi skrajne, szkodliwe poglądy. Pojawi się w szykowanej drugiej części "Pasji"?
"Pasja" wyreżyserowana i po części napisana przez Mela Gibsona wywołała swego czasu ogromne kontrowersje. W filmie w Jezusa wcielał się Jim Caviezel, w Maryję - Maia Morgenstern, a w Marię Magdalenę - Monica Bellucci. Ten ekstremalnie graficzny obraz przedstawia ostatnie 12 godzin życia Chrystusa, więc skupia się przede wszystkim na jego ukrzyżowaniu. Gdy film pojawił się w kinach w 2004 r., krytycy byli podzieleni.
Jedni do dziś uważają, że to mistyczne wręcz doświadczenie, które w realistyczny sposób przedstawia mękę Jezusa. Chwali się aktorów i scenografię. Inni punktują antysemicki wydźwięk filmu i przerysowaną brutalność niektórych scen. Jim Caviezel przeżył na planie ekstremalne sytuacje i być może fakt, że film jest tak mocny, że pobił rekordy w kinach. To do dziś najbardziej kasowa chrześcijańska produkcja w historii. Film Gibsona zarobił bowiem 612 mln dolarów. W świetle doniesień o tym, że Mel Gibson pracuje nad drugą odsłoną "Pasji", warto przyjrzeć się aktorowi, który dwie dekady temu wcielił się w Jezusa.
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
"Pasja" Mela Gibsona
Aktorska kariera Jima zaczęła się na początku lat 90. Debiut miał świetny, bo w filmie "Moje własne Idaho". Film należał do Rivera Phoenixa i Keanu Reevesa, a Caviezel miał malutką rólkę gdzieś na dalszym planie, ale startu w produkcji z legendami kina nikt mu nie zabierze. Takich mniejszych ról w znanych filmach miał więcej na początku kariery, żeby wymienić choćby "G.I. Jane", "Twierdzę" czy "Cienką czerwoną linię".
Po nieco ponad dekadzie w przemyśle filmowym Caviezel trafił do filmu Mela Gibsona - "Pasji". Powiedzieć, że produkcja odbiła się echem, to bardzo mało. Wiemy, jak "Pasja" wpłynęła na miliony widzów i co roku film jest wyświetlany w święta. Naturalne było więc myślenie, że będzie to trampolina do sławy dla Caviezela. Zagrał w kilku filmach, ale o wielkiej, międzynarodowej karierze trudno tu mówić. Z bardziej popularnych filmów ma na koncie "Deja vu" czy "Plan ucieczki". Reszta to mniejsze produkcje. Caviezel ma na to swoją teorię. Według niego został przeklęty przez Hollywood. Za swoje poglądy.
Jim Caviezel o spotkaniach z Bogiem
- Możesz sobie pomyśleć: "Och, będziesz miał mnóstwo pracy po tym filmie". Nie, nie miałem. Nie trafiałem na listy producentów. To przepadło. Zostały mi umiejętności, dane mi od Boga - mówił w jednym z wywiadów.
W wielu rozmowach wspominał kulisy pracy na planie "Pasji". Mówił o tym, że doświadczył ekstremalnych upałów, że nabawił się zapalenia płuc, że miał wyłamany bark czy nawet... został porażony piorunem. Jednocześnie Caviezel dzielił się w wywiadach swoimi mistycznymi przeżyciami. - Największy ból, jakiego doświadczyłem, był bardziej intensywny niż hipotermia. Byłem we śnie i poczułem tak silnie bożą miłość. Ale wiedziałem, że nie jestem jeszcze wystarczająco blisko Boga - opowiadał.
Szokujące poglądy aktora
I o ile żarliwe wyznania o Bogu nie są czymś dziwnym czy nieodpowiednim, bo do wiary i mówienia o niej głośno ma pełne prawo, tak głoszenie teorii spiskowych i popieranie szturmu na Kapitol już tak.
W pandemii Caviezel mówił np. o "adrenochromowaniu dzieci". Według członków ruchu QAnon adrenochrom jest używany jako "narkotyk elit" przez ludzi na najwyższych szczeblach władzy oraz hollywoodzkich celebrytów. Miałby on mieć też właściwości odmładzające i lecznicze, pomagając w zwalczaniu m.in. COVID-19. Zdaniem wyznawców tej teorii spiskowej związek jest otrzymywany z porwanych i torturowanych dzieci. To jedna z głównych narracji forsowanych przez globalny ruch konspiracyjny, którego wyznawcy w styczniu 2021 r. zaatakowali Kapitol.
Trump "nowym Mojżeszem"
Jim Caviezel przyznaje, że drugim najważniejszym filmem w jego życiu jest "Sound of Freedom. Dźwięk wolności". Wciela się tam w Tima Ballarda, kontrowersyjnego aktywistę, który swego czasu prowadził organizację walczącą z handlem dziećmi, ze współczesnym niewolnictwem, wykorzystywaniem seksualnym dzieci. Film zarobił miliony, o czym więcej możecie przeczytać w naszym tekście o kontrowersjach, jakie wywoływał.
Caviezel był tak zaangażowany w promocję tego filmu i działalność Ballarda, że pojechał z "Sound of Freedom" do jednej z rezydencji Donalda Trumpa, by pokazać mu film. Opowiedział o tym w wywiadzie dla Fox News. Rzucił wtedy, że Trump jest... "nowym Mojżeszem" i że tylko on może ukrócić handel żywym towarem.
Warto dodać, że Ballard sam okazał się największym problemem. Człowiek, który miał walczyć z wykorzystywaniem dzieci, zmuszał kobiety do seksu. Magazyn "Vice" dotarł do wewnętrznego śledztwa organizacji, która ustaliła, że Ballard wykorzystywał seksualnie kobiety pod pretekstem zaangażowania w ratowanie dzieci. Do śledczych zgłosiło się 7 kobiet, które opisały swoje traumatyczne doświadczenia z aktywistą.
U Mela Gibsona
Jim Caviezel w wywiadach mówił, że "lewica to naziści naszych czasów", a kulturę rozliczania oprawców porównywał do metod Trzeciej Rzeszy. Ostro wypowiada się o wszystkich, którzy w jakiś sposób próbują odebrać mu wiarę. Innym razem, że trzeba by go było zabić, by przestał ujawniać historie o pedofilii w Stanach Zjednoczonych.
Czy skrajny konserwatyzm i teorie spiskowe zablokują mu wzięcie udziału w drugiej części "Pasji"? Wydaje się, że nie. Choć o nowym filmie Mela Gibsona wiadomo niewiele, to aktor ma ponownie wcielić się w Jezusa. Produkcja jest w powijakach i na ten moment ma roboczy tytuł "The Passion of the Christ: Resurrection".