Jak ocaleć

23 czerwca w stołecznym Domu kina odbył się premierowy pokaz filmu „Spadkobiercy cara”, nakręconego według powieści „Chłopiec bez szpady” jugorskiego pisarza, stałego autora „Literaturnej Rossii” Siergieja Kozłowa.

15.12.2008 11:56

Ekranizacja sztuki literackiej w dzisiejszych czasach nie jest częstym zjawiskiem: producenci i reżyserzy z reguły wolą pracować z scenariuszami na zamówienie, wśród których nie zostaje miejsca na literaturę. Jeszcze rzadziej można spotkać film, nakręcony na podstawie współczesnej prozy i o współczesnym życiu. Dlatego oczekiwałem premierowego pokazu „Spadkobierców cara” z ciekawością, ale i z trwogą.

„Chłopiec bez szpady” według mnie nie jest najlepszą powieścią Siergieja Kozłowa, ale jest dla mnie zrozumiałe dlaczego reżyser Konstantin Odiegow, który sam pochodzi z Syberii, wybrał właśnie ją. W tej powieści jest jasna i dość realistyczna fabuła (co jest rzadkością dla Siergieja Kozłowa), są charakterystyczne obrazy dzisiejszego życia północnej Syberii, są negatywni bohaterzy.

W tym artykule spróbuję opowiedzieć o filmie, ale myślę że nie da się uniknąć odnoszenia się do źródła, czyli do powieści.

Duża wieś, gdzie czas się zatrzymał. Czasem wydaje się że mamy nie początek XXI wieku, a początek lat 70-tych: piętnastoletni chłopcy mają fryzury ich ojców, śpiewają piosenki modne w latach 70-tych, mieszkają w piętrowych drewnianych barakach, wybudowanych w czasach zagospodarowania terenów Zachodniej Syberii, bogatych w ropę i gaz (zresztą takich baraków w całej Syberii są setki tysięcy, a wiosek – setki). Na fasadzie szkoły widzimy ułożoną z cegieł datę – „1972”, po ulicach jeżdżą terenówki, ludzie śpieszą się do sklepu z napisem „Sklep towarów mieszanych”, który zapewnie ma już ponad trzydzieści lat…

Niby we wszystkim widać ślady romantyzmu, ale romantyzm z czasem zamienił się w beznadzieję, wszędzie widać tymczasowość i brak ciepła i normalności. Przecież niemożliwe jest żyć cały czas romantyzmem i ludzie, rozcieńczając beznadzieję wódką, pogrążają się w nią coraz bardziej.

Na ekranie nie widzimy piękna przyrody, tylko długą, szarą północną zimę, ubogą tundrę, brudny śnieg, wątłe drewniane domki. Po ulicach spaceruje… niedźwiedź – żywa metafora, wypowiedziana przez jednego z bohaterów filmu: „Człowieka można rzadziej spotkać niż dzikie zwierze”. Wiele mieszkańców wsi męczy się próżniactwem, biją się i piją.

Rodzice głównego bohatera Timofieja (jego rolę gra moskiewski uczeń Paweł Jurczenko)
też powoli ulegają degradacji. To są przystojni i jeszcze młodzi ludzie. Ojciec (Dienis Karatajew) pracuje na platformie wiertniczej, matka (Jekatierina Riednikowa) jest gospodynią domową, ale oni nie widzą swojej przyszłości. Ich życie zatrzymało się w romantycznej przeszłości, która teraz, po latach, stała się szarą rzeczywistością. Ojciec, po powrocie z pracy relaksuje się za pomocą wódki i wciąga w to żonę. Timofiej, trzynastoletni chłopak nie widzi sensu nauki w szkole, zamiast tego jeździ do miasta i dostarcza ryby kobiecie na targu. Część zarobionych pieniędzy odkłada, za pozostałe kupuje jedzenie, bo matka co raz częściej zapomina przygotować obiad, leżąc na łóżku w pijanym półśnie.

W czasie jednej z wypraw Timofiej poznaje Michaiła (Aleksander Gołubkow), dorosłego chłopaka, który proponuje Timofiejowi pośrednictwo w sprzedaży kradzionych rzeczy zatrzymującym się na stacji benzynowej klientom. Za każdą sprzedaną rzecz Timofiej dostaje dobre wynagrodzenie.

Wśród rzeczy przeznaczonych na sprzedaż Michaił daje Timofejowi stary guzik z dwugłowym orłem. Sugeruje Timofejowi, że guzik mógł należeć do cara Mikołaja II, lub do jego syna – carewicza Aleksieja. Michaił nie zna wartości guzika i każe Timofejowi pokazywać guzik klientom – może ktoś z nich, znający się na antykach, kupi go. Po pojawieniu się guzika, życie Aleksieja zaczyna zmieniać się na lepsze. Rodzice próbują wyjść z zaklętego kręgu pijactwa, w szkole Timofiej znajduje wsparcie w dyrektorze, wikariusz daje mu książkę o carskiej rodzinie. W powieści Siergieja Kozłowa guzik niewątpliwie ma cechy mistyczne, w filmie staje się powodem, żeby Timofiej i jego rodzice zaczęli wychodzić na prostą.

W swojej powieści Siergiej Kozłow stara się stworzyć bohaterów, którzy mogą zwyciężyć zło i mogą iść pod prąd, co często wydaje się sztuczne. W „Spadkobiercach cara” nie widzimy tej waleczności, chociaż wyczuwamy w ludziach instynkt samozachowawczy. Wśród pijaństwa, otępienia i obojętności są tacy, którzy starają się żyć normalnie. Takimi ludźmi są dyrektor szkoły i urzędnik samorządowy (rolę którego świetnie zagrał Leonid Kurawliow), Michaił, kobieta sprzedająca ryby na targu, kierowca „Kamazu”, który podwozi Timofieja do miasta, kolega z klasy, który fascynuje się historią ojczystego kraju. Nie są to jednak ludzie walki. Dyrektor, nie mając siły przeciwstawić się działaniom władz odchodzi ze szkoły. Film jest prostą a zarazem fascynującą opowieścią o tym, jak i czym żyją zwykli ludzie, jakich w Rosji są miliony.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)