Trwa ładowanie...
d3yqdzc
04-12-2006 18:08

Jakie czasy, taki Batman

d3yqdzc
d3yqdzc

To z pewnością jest „Batman” inny niż wszystkie. W przypadku ostatniego znanego „odcinka” to komplement. Jeśli jednak porównywać go z „burtonowymi żartami na poważnie”, taki komplement to już nie jest.

Dla mnie to „Batman” 11-wrześniowy. Jest sobie Złe Miasto, mające sporo na sumieniu, jest sobie organizacja terrorystyczna, która chce dać wszystkim nauczkę, jest wreszcie nietypowa broń używana przez Zły Charakter – panika i strach. To akurat zgodne jest dosyć z logiką poprzednich ekranizacji – pierwszy „Batman” w czasach kultu urody „straszył” brzydotą, drugi – bawił się odrobinę feminizmem i traumami z dzieciństwa, kolejne dwa filmy o Człowieku-Nietoperzu były już tylko dalekim echem dwóch pierwszych.

Teraz za legendę wziął się Nolan – człowiek, który potrafi opowiadać tylko na poważnie. Nie ma w sobie lekkości Burtona, który o ważnych rzeczach mówi raczej przy okazji. Nie jest też na szczęście Schumacherem, który w ogóle o niczym nie mówi i niczego nie chce, oprócz zysków. Jest artystą, który wziął się za komiks. Co z tego wynika? Mroczna, świetnie zrealizowana i zagrana historia bez cienia dystansu. W przypadku ekranizacji opowieści o facecie w pelerynie i kasku w kształcie uszu to jest mały problem.

Ja polubiłam Batmana Burtona – czyli film na poważnie żartobliwy, zrobiony z sercem i dystansem jednocześnie, genialnie sfotografowany, nieźle zagrany, mocno przerysowany. Film, który całym sobą mówi – jestem ekranizacją obrazkowej historii człowieka, którego rodzice zginęli z rąk złoczyńców i który udaje, że jest nietoperzem, jestem opowieścią o walce ze Złem, ubranym w fioletowy garnitur i mówiącym głosem Jacka N., jestem kilkudziesięcioma minutami fajnej, ale nie bezmyślnej zabawy. Batman Nortona mówi raczej

d3yqdzc

– sprawiedliwości to harmonia, zemsta to chwilowa radość, największą bronią terrorystów jest strach, nie wolno zabijać niewinnych, nawet w imię szczytnych idei, człowiek jest tym, co robi, a nie tym, czym mówi, ze jest. Dla widzów w moim wieku takie rzeczy brzmią infantylnie. Dla większości widzów „Początku” to mogą być ważne słowa. Do tego podane są ładniej i lepiej, niż w „Spider-Manie”, czy innym „Dniu niepodległości”, więc aż tak nie bolą.

Na pewno też Bale jest lepszym aktorem od Keatona czy Clooneya, stąd rzeczywiście – ten Batman jest zagrany ciekawiej, niż poprzednie. Z drugiej strony – Nolan dał mu więcej do zagrania. Tak, jak powiedział Freeman w wywiadzie – w tym „Batmanie” Wayne’a jest więcej, niż we wszystkich pozostałych „Batmanach” razem wziętych. A gdy dochodzi do scen w masce, aktorskie zwycięstwo Bale’a już takie oczywiste nie jest – ten głos modulowany, jakby trzy dni spędził na koncercie U2, brzmi w pewnym momencie kuriozalnie. Bez cienia wątpliwości i z przyjemnością ogląda się za to bawiącego swoją rolą Morgana Freemana, Gary’ego Oldmana i Cilliana Murphy’ego.

Podsumowując – wydane na „Początek” pieniądze zmarnowane nie są. Ale entuzjazm prasy amerykańskiej trochę zaskakuje. To dobry, fajny, letni film – nie dzieło sztuki, nie „jazda bez trzymanki”, nie „zwalające z nóg widowisko”. Znamienne, że i tak to pewnie jeden z najlepszych filmów tego lata. Jakie czasy, taki Batman.

d3yqdzc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3yqdzc