"Królik po berlińsku" jedzie do Budapesztu
Wśród 78 audycji telewizyjnych z 29 krajów, które zostały wyselekcjonowane przez międzynarodowe jury do programu INPUT 2010, znalazły się dwie produkcje Telewizji Polskiej - film dokumentalny w reż. Bartka Konopki „Królik po berlińsku” oraz animowany film w reż. Izabeli Plucińskiej „Esterhazy”.
22.02.2010 16:38
W dniach 8-12 maja w Budapeszcie odbędzie się kolejna Międzynarodowa Konferencja Telewizji Publicznych INPUT 2010. Po sukcesie warszawskiej edycji INPUT 2009, której gospodarzem była TVP, organizacji tegorocznej Konferencji podjęła się węgierska telewizja publiczna MTV.
W ścisłej czołówce tegorocznej selekcji INPUT znalazły się jeszcze trzy inne produkcje zgłoszone przez Telewizję Polską: „Czas Honoru”, „Chemia” i „Festiwal Zaczarowanej Piosenki”. Międzynarodowe Jury zwróciło uwagę na wysoką wartość artystyczną zgłoszonych przez TVP produkcji oraz ich istotne znaczenie społeczne.
Królik po berlińsku to opowieść o królikach żyjących w sąsiedztwie muru berlińskiego. Prowadzona zza kadru, pełna absurdalnego humoru narracja o codziennym bytowaniu królików przeradza się niepostrzeżenie w opowieść o ludziach poddanych, odciętych dosłownie i w przenośni murem od reszty świata. Przed wojną Plac Poczdamski był miejscem tętniącym życiem. Po wojnie zamienił się w dziką łąkę, na której wkrótce zaczęły powstawać ogródki działkowe.
W poszukiwaniu pożywienia ściągały tam dzikie króliki z całego miasta. Ale pewnego dnia na łące pojawili się żołnierze, którzy poprowadzili przez środek zasieki z drutu kolczastego, by niebawem zastąpić je wysokim, ceglanym murem zwieńczonym opaskami z drutu. Ludzie stawali po obu stronach muru na różnych skrzynkach i stołkach, zaglądali na drugą stronę, machali do siebie, wysyłali sygnały świetlne, wypatrywali się przez lornetki, ustawiali transparenty, coś wykrzykiwali. Króliki nic nie rozumiały, mogły się tylko przyglądać. Krzyki płoszyły je, choć z czasem zwierzęta zaczęły się do nich przyzwyczajać. Jednak ludzie zachowywali się coraz dziwniej. Niektórzy próbowali przeskoczyć mur, potem szybko przebiec szeroki pas ziemi i przedrzeć się przez zaporę z drutu kolczastego. Czasami im się to udawało, więc niebawem zamiast drutów pojawił się drugi mur. Pomiędzy murami ciągnął się pas ziemi niczyjej. Wzdłuż muru krążyli uzbrojeni żołnierze z psami i wyłapywali desperatów. Niekiedy do nich strzelali.
Do królików, które też znalazły się między murami, nie strzelano. Królicze więzienie zaczęło jednak zwierzakom odpowiadać: nikt tam na nie nie polował, nic nie zakłócało ich spokoju, a sporadyczne strzelanie do uciekinierów dawało się jakoś znieść. Króliki mogły nawet dojść do wniosku, że wzniesiono mur i wystawiono straże po to, żeby je chronić. Ludzie z całego świata przyjeżdżali, żeby zobaczyć ten jedyny w swoim rodzaju króliczy rezerwat, fotografowali zwierzaki, uwieczniali ich wizerunki na murze. Króliki rozmnażały się więc na potęgę, żeby nie zawieść widowni. Z czasem jednak brak zewnętrznych zagrożeń zaczął obracać się przeciwko nim: straciły zainteresowanie otoczeniem, popadły w bierność i apatię.
Kiedy na czele kraju stanął Erich Honecker, miłośnik zwierząt, postanowił udowodnić, że rezerwat jest idealnym miejscem do życia. Brał pożyczki z Zachodu na wysiew trawy, nad pasem ziemi rozbłysły latarnie, żeby nikt nie plątał się tam po ciemku, a szczeliny w murze starannie zamurowano, aby króliki nie zaraziły się przywleczonymi z zewnątrz chorobami. Coraz więcej psów pilnowało też króliczego bezpieczeństwa. Mimo to wciąż były króliki, które próbowały wydostać się na wolność, budując podkopy pod murem. Aż nagle w murze pojawiły się dziury i możliwe stało się opuszczanie rezerwatu.
Króliki wreszcie mogły zobaczyć prawdziwy świat, przekonać się, że trawa na zewnątrz jest bujniejsza, spróbować nawet chrupiącej sałaty. Sam rezerwat postanowiono zlikwidować, strażnicy zniknęli. Dziś króliki żyją na zwykłych podwórkach i w parkach, muszą rywalizować o jedzenie z innymi zwierzętami. Po spokojnym życiu między murami trudno im było odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Najłatwiej przystosowały się młode osobniki.
Stare czasami jeszcze tęsknią za rezerwatem Konwencje dokumentu przyrodniczego, baśni i kroniki historycznej, obrazującej dzieje powstania i upadku berlińskiego muru, przenikają się, tworząc zdumiewająco spójną całość. A dyskretny urok orwellowskiej satyry pozostawia widza w niepewności, czy istotnie wszystko, co ogląda na ekranie, wydarzyło się naprawdę. W rolę lektora, wszechwiedzącego eksperta z dziedziny życia i zwyczajów a także psychologii królików wcieliła się Krystyna Czubówna, której głos polskiemu widzowi nieodparcie kojarzy się filmami o przyrodzie i zwierzętach. Królik Esterhazy - malutki wiedeński króliczek przyjeżdża do Berlina z misją szukania „dużej” żony. Ma zamiar poszukiwać małżonki za wielkim murem gdzie znajduje się, strzeżony przez żołnierzy, króliczy raj. Kiedy w końcu udaje mu się odnaleźć berliński mur i założyć rodzinę, w euforii i wrzawie tłumów ludzi, nadchodzi kres króliczego raju...
Historia opisana w filmie jest oparta na faktach historycznych. W rzeczywistości, do 1989 roku pilnie strzeżoną zieloną przestrzeń odgradzającą Berlin Zachodni od Wschodniego, gdzie stopa ludzka nie miała wstępu, beztrosko zamieszkiwały króliki. Pod opisem zabawnych przygód królika Esterhazego ukryta jest zaskakująca metafora wolności i przemian roku 1989. Esterhazy wędruje przez Berlin lat 80-tych, odtworzony z plasteliny z niezwykłym bogactwem detali, zręcznie uchwyconą specyfiką miasta, jego atmosferą oraz mieszkańcami.
Film został zrealizowany przez międzynarodową ekipę w Berlinie pod okiem polskiej reżyserki Izabeli Plucińskiej i scenografki Agaty Rojek. Według scenariusza współautorstwa Anny Jadowskiej na podstawie popularnej książki dla dzieci pod tym samym tytułem Irene Dische i Hansa Magnusa Enzensbergera. Realizacja filmu trwała ponad 2 lata i wymagała ogromnego nakładu pracy kilkunastoosobowej ekipy animatorów, rysowników, scenografów i grafików. W Polsce została wykonywana postprodukcja filmu i jego udźwiękowienie.
Swoich głosów bohaterom filmu użyczyli: Maciej Stuhr, Maria Peszek, Wiktor Zborowski, Roma Gąsiorowska oraz Borys Szyc. Pomysłodawczyni i reżyserka filmu Izabela Plucińska jest absolwentką Łódzkiej Szkoły Filmowej (2001) oraz Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi (2000). W 2004 roku ukończyła Wyższą Szkołę Filmową im. Konrada Wolfa w Poczdamie-Babelsbergu. Wypracowała własną technikę tworzenia filmów animowanych - filmuje figurki, które sama wykonuje z gliny i plasteliny. Jej największy dotychczasowy sukces to Srebrny Niedźwiedź w konkursie filmów krótkometrażowych na MFF w Berlinie w 2005 roku za obraz Jam Session.