Maciej Góraj w latach 70. robił karierę, ale zarabiał za mało
Przyczyną tego kroku była trudna sytuacja finansowa, z którą borykał się aktor. Jak sam tłumaczył, nie był w stanie utrzymać się z aktorstwa w komunistycznej Polsce.
- W tamtych czasach maszynista w teatrze zarabiał trzy razy więcej od aktora. Na przykład Daniel Olbrychski zarabiał 3 tysiące, a maszynista 10 tysięcy złotych - opowiadał w "Nowym dzienniku".
W USA zdecydował się na pracę w sektorze finansów, ale nie porzucił swojej pasji, jaką było aktorstwo.
- Aktorstwo nigdy mnie nie rozczarowało. To był i jest mój zawód, moja pasja życiowa. Byłem aktorem, jestem aktorem i będę aktorem. Aktorstwo dało mi doświadczenie, poznałem różnych ludzi reprezentujących różne nacje i kultury, dzięki niemu wciąż uczyłem się nowych rzeczy i nie obawiałem się żadnych wyzwań - mówił Góraj w wywiadzie dla tygodnika "Życie na gorąco".
Po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych Góraj nie osiągnął takiego sukcesu jak w Polsce. Poznawał tam branżę filmową od zupełnie innej strony, pracując od podstaw. - Dotknąłem jej od strony obsługi. Trafiłem na plan filmu "The Haunted Mansion" - dużej produkcji z Eddiem Murphym. Kiedy z inicjatywy Alicji Szymankiewicz powstał "Teatr przy stoliku", zaangażowałem się w czytanie sztuk teatralnych wraz z moimi kolegami i koleżankami - opowiadał.