Małgorzata Bela: Polka amerykańską ikoną mody
08.06.2015 | aktual.: 22.03.2017 11:33
Karierę zaczęła w „wieku emerytalnym”, czyli jako... 21-latka. Początki nie były łatwe, bo choć doceniano jej nieprzeciętną urodę, polscy fotografowie nie potrafili docenić potencjału Małgorzaty Beli. - Pamiętam, że moja pierwsza sesja w Polsce została uznana przez profesjonalistów za kompletną pomyłkę. Uznali, że się nie nadaję – mówiła w _Machinie_. Za to w Nowym Jorku – nawet źle ubrana i w okropnym makijażu – zrobiła furorę; kilka lat później okrzyknięto ją ikoną mody.
Karierę zaczęła w "wieku emerytalnym", czyli jako... 21-latka. Początki nie były łatwe, bo choć doceniano jej nieprzeciętną urodę, polscy fotografowie nie potrafili docenić potencjału Małgorzaty Beli. - Pamiętam, że moja pierwsza sesja w Polsce została uznana przez profesjonalistów za kompletną pomyłkę. Uznali, że się nie nadaję – mówiła w "Machinie".
Za to w Nowym Jorku – nawet źle ubrana i w okropnym makijażu – zrobiła furorę; kilka lat później okrzyknięto ją ikoną mody. Błyskawicznie stała się sławna, choć nigdy nie zależało jej na popularności; długo ukrywała przed rodzicami, że robi karierę na wybiegu, a jej twarz zdobi okładki najpopularniejszych magazynów. Równolegle realizowała swoje dziecięce marzenie o aktorstwie; zadebiutowała u Małgośki Szumowskiej, a potem występowała u boku Jerzego Radziwiłowicza.
Do swojej kariery podchodzi z dystansem, podkreślając, że tak naprawdę przede wszystkim jest nie modelką czy aktorką, a mamą.
Wysoka kujonica z wadą wymowy
Urodziła się 6 czerwca 1977 roku w Krakowie. - Byłam kujonem, nie chodziłam na imprezy. Do dzisiaj mi to zresztą zostało – wspominała swoje dzieciństwo.
Ale, choć skromna i nieśmiała, skrycie marzyła, że zrobi karierę w branży filmowej. Dopóki rodzice nie sprowadzili jej na ziemię.
- Chciałam być aktorką, ale mama pozbawiła mnie złudzeń, mówiąc, że jestem za wysoka i mam wadę wymowy– dodawała.
Szczęście i zbiegi okoliczności
Za namową mamy uczyła się gry na fortepianie, a po maturze zdecydowała się studiować filologię angielską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. O tym, by zostać modelką, nawet nie myślała.
– Moja kariera jest wynikiem szczęścia, zbiegów okoliczności, dobrego menedżmentu, ale też mojej osobowości i charakteru.* Znalazłam się w tym świecie przez przypadek, nigdy o nim nie marzyłam* – mówiła w "Polityce".
Wszystko się zmieniło, gdy poznała Dariusza Kumosę, szefa agencji modelek.
''Bida z Polski''
Ale choć miała wszystkie niezbędne atuty, by zrobić w kraju wielką karierę, nie poznano się na jej talencie. - Pod koniec lat 90. na rynku liczyli się dwaj [fotografowie]: Marcin Tyszka, któremu Małgosia się nie podobała, i Robert Wolański, który jej nie znał – mówił w "Polityce" Kumosa. - Nie miała z kim pracować, rozwijać się. Podobnie jest w polskim futbolu, gdzie utalentowani piłkarze rozwijają się dopiero pod wodzą trenerów w klubach zagranicznych.
Belę wysłano więc do Nowego Jorku i, jak się okazało, była to najlepsza możliwa decyzja. Tam od razu wzbudziła zainteresowanie.
- Trafiłam na odpowiednie osoby, w odpowiednim momencie –mówiła w "Machinie". - Tam są naprawdę świetni specjaliści, wyszukujący nowe twarze. Potrafili zobaczyć mnie zupełnie inaczej. Ja im się nawet dziwię: przyjechała taka bida z Polski, fatalnie ubrana, źle uczesana, z toną makijażu na twarzy. Nie interesowało ich zupełnie, jak wyglądam na castingu, tylko jak będę wyglądała, na sesji.
Kariera w wieku emerytalnym
Ale początkowo Bela była wystraszona szumem medialnym i zainteresowaniem, jakie wzbudzała. Sądziła zresztą, że to chwilowe i kariera modelki nie jest jej przeznaczeniem - Cały czas podejrzewałam, że to jakaś pomyłka. Nie uważałam się za ładną – mówiła.
Zdawała sobie również sprawę, że nie ma pojęcia o tym zawodzie, a w dodatku jest "stara". - Zaczęłam karierę w wieku emerytalnym, więc musiałam się pospieszyć – mówiła w Dzień Dobry TVN. - Ja nie byłam świadoma tego, że podbijam świat mody. Wstydziłam się powiedzieć rodzicom, że jestem modelką. Powiedziałam, że jadę do Nowego Jorku, bo jest tam jakiś chłopak, oczywiście ze studiów. Dopiero po powrocie powiedziałam im, po co tam właściwie byłam. Pokazałam rodzicom moja pierwszą okładkę w "Vogue". Nie poznali mnie. Powiedzieli: "Bardzo ładne czasopismo, ale dlaczego nam je pokazujesz?"
''W Polsce dostałam potężne lanie''
Potem przyszedł czas na film. Bela zapisała się do nowojorskiego Actors Studio i zaraz potem Szumowska zaproponowała jej angaż w "Ono". Modelka była tak podekscytowana, że nie wystraszyło jej, że musiała się "oszpecić" do roli.
- Taka miała być bohaterka filmu Ewa: niezadbana, bez makijażu, trochę "zapuszczona" – mówiła w "Gazecie Krakowskiej". Ale, choć w Stanach za nią szalano, polscy widzowie nie byli Belą zachwyceni.
- W Polsce mam gębę trudnej modelki, ewidentnej fuksiary, która ma tyle szmalu, że wszystko sobie załatwiła, kupiła i teraz się wkręca – mówiła w "Machinie". - W Polsce, także za rolę w "Ono", dostałam potężne lanie, a na świecie jest jednak zupełnie inaczej.
Krytyka jej jednak nie zraziła. Potem wystąpiła jeszcze w kilku filmach – w tym "Karol. Człowiek, który został papieżem" - i popularnym serialu "Bez tajemnic".
''Najpierw jestem mamą''
- W moim przypadku aktorstwo jest przygodą, zabawą. Aktorką bywam z przyjemnością – mówiła w "Glamour". - Uczenie się i budowanie roli sprawiało mi frajdę, ale nie czekam, że to coś zmieni. Nie dopuszcza dziennikarzy do swojego życia prywatnego. W 2004 roku urodziła synka Józefa, ale małżeństwo z ojcem chłopca, reżyserem Arturem Urbańskim, nie przetrwało próby czasu. Bela opuściła Nowy Jork i przeniosła się do Paryża. W 2013 roku ponownie stanęła przed ołtarzem; jej wybrankiem został francuski biznesmen Jean-Yves Le Fur. Dziś w świecie mody jest prawdziwa gwiazdą. Ale nie lubi, kiedy nazywa się ją ikoną.
- Ikoną... Proszę, daj spokój – mówiła. - Zawsze miałam problem z przedstawieniem się: cześć, jestem Małgosia Bela i jestem modelką. Dziś spokojnie mogę powiedzieć: najpierw jestem mamą.
(sm/gb/mn)