Marcin Wrona: Filmy dokumentalne rządzą! (Tylko gdzie je można obejrzeć?)

Tuż po festiwalu w Gdyni, oczy wszystkich są zwrócone na rodzime filmy fabularne. A tymczasem całkiem niedawno skończył się Krakowski Festiwal Filmowy, jedna z najstarszych imprez filmowych w Europie. Kiedyś szalenie prestiżowy, dzisiaj starający się o wskrzeszenie dawnego blasku. Kojarzony z dobrą selekcją dokumentu. W konkurencji z filmem fabularnym, czy animacją, dobry dokument zawsze ma większą siłę. Potwierdził to zwłaszcza polski konkurs, zupełnie zdominowany przez propozycje dokumentalistów. To kolejny sygnał dla władz TVP, której misją powinno być emitowanie m.in. tego typu filmów.

Marcin Wrona: Filmy dokumentalne rządzą! (Tylko gdzie je można obejrzeć?)

13.06.2011 11:55

Od dłuższego czasu przejawy dojrzalszej, bardziej świadomej, czy też drapieżniejszej artystycznie formy filmu dokumentalnego zostały niemal całkowicie wykastrowane z repertuaru publicznej telewizji. A gdzie misyjność tego medium? Dlaczego podatnicy mają oglądać żenujące programy rozrywkowe, czy kiepsko zrobione soap opery? Dlaczego przeciętnego widza ma interesować to, że TVP rywalizuje z konkurencją podobnymi propozycjami. Piszę to w obronie pasma dokumentalnego, ale zjawisko jest szersze, dotyczy też teatru TV i ambitniejszych filmów, nie wspominając o scenie muzycznej. Przykre, że ludzie z wielkim dorobkiem, którzy mają coś interesującego do przekazania, są jakby na cenzurowanym.

Dlaczego obraz naszego kraju przedstawiany na monitorach telewizyjnych ma wyglądać jak disneylandowa wydmuszka? Wracając do niedawnej Gdyni, bardzo ciekaw jestem, kiedy tegoroczne najlepsze filmy (większość nie uzyskała dofinansowania z telewizji publicznej) znajdą swoje miejsce w ramówce TVP, i czy nie będzie to pora emisji skazana na marginalną oglądalność? W przypadku jednego ze zwycięzców KFF „Argentyńskiej lekcji”, emisyjny cud się wydarzył. Ale był to taki ewenement, że aż rozpisywali się o tym zaskoczeni dziennikarze. Wypada liczyć, że to przykład, który zrodzi pewną zasadę. Nie jest wytłumaczeniem, że jest kanał PLANETE (który zresztą robi świetną robotę), bo wśród widzów TVP jest rzesza takich, którzy woleliby oglądać, coś ciekawszego, niż np. rozrywkowe programy lansujące miernoty.

Trzy filmy spośród ponad trzydziestu propozycji konkursowych zasługują na szczególną uwagę: „Kołysanka z Phom Penh” w reżyserii Pawła Kloca, świadomy, wielowymiarowy obraz pary, usiłującej za wszelką cenę przetrwać w piekle przedmieść Phnom Penh. Związek Izraelczyka, wróżbity żyjącego z Tarota oraz Khmerki, zmuszanej do wyprzedaży kolejnych jej dzieci, trwa tylko dzięki jego uporowi, naiwnej wierze, że można pozostać czystym w patologicznej rzeczywistości bez zasad. Jego wysiłki skupiają się na tym by ich rodzina (mają też wspólnie dziecko) mogła przerwać powtarzająca się klątwę ciążącą nad losem biednych kobiet Kambodży. Prostytutka lub „tymczasowy inkubator” to scenariusz przygotowany na młode dziewczyny. Często jedyna możliwość by utrzymać rodziny. Matki uczą dziewczyny zawodu dziwki, potem doradzają za ile sprzedać dziecko z kolejnej ciąży. Izraelski wróżbita chce to zatrzymać, chce żyć normalnie, jako ojciec, w związku z matką jego dziecka. Jest gotów poświęcić temu życie. Święty i szaleniec.

Mistrz dokumentu Marcel Łoziński sięgnął po temat mu bliski. W „Tonia i jej dzieci” następuje spotkanie rodzeństwa, które po dziesięcioleciach ogląda materiał nakręcony przez Łozińskiego jeszcze w latach pięćdziesiątych. Na filmie widać Tonię, osadzoną w kobiecym więzieniu w skrajnym stanie psychicznym i fizycznym. Film jest zrobiony bez żadnych upiększeń, jest skupiony na temacie, tym co rozgrywa się między bohaterami w trakcie jednej rozmowy. Jest powrót do przeszłości wgłąb relacji z rodzicami, ale też opowieść o paradoksach naszej historii okresu powojennego, gdzie pojęcia i ideologie zmieniały swoje znaczenia i cele, jakim maiły służyć. Przerażające jest to jak system wierzeń i polityka dezintegruje człowieczeństwo. Film przejmujący, prosty, mądry.

„Argentyńska lekcja” zebrała, wliczając międzynarodowy konkurs, chyba najwięcej nagród. Zasłużenie. Wojciech Staroń jak mało kto potrafi znaleźć walor piękna w codziennym życiu. Potrafi z kamerą zagłębić się się w prywatny świat bohaterów, uczestniczyć, ale nie ingerować. Widzowie mają ten przywilej, by tę podróż oglądać od wewnątrz. Film jest nawiązaniem do powstałej przed laty, może nawet jeszcze ciekawszej, „Syberyjskiej lekcji”. Znów nowy świat, który trzeba przeniknąć, pokochać, pozostawić. Ale nic nie odeszło bezpowrotnie.

Jest film, który zatrzymał ten czas, kiedy urodziły się relacje, związki miedzy ludźmi. Moment, kiedy pojawia się miłość, potem gdy dzieci odkrywają świat. Potrafią się nim zachłysnąć, może zrozumieć. Podróż przez życie, które jest fascynujące, gdy potrafimy na nie patrzeć. Wojciech Staroń podpowiada nam jak on je widzi. Nie ocenia, patrzy przychylnym okiem. Sam się uczy, widzowie z nim.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)