Mieczysław Voit: nietuzinkowy, niepowtarzalny, niedoceniony

Mieczysław Voit: nietuzinkowy, niepowtarzalny, niedoceniony
Źródło zdjęć: © Agencja Forum

02.08.2016 | aktual.: 22.03.2017 17:17

Aktor wyjątkowy, obdarzony charyzmą, niepodważalnym talentem... i zupełnie niedoceniony. Ci, którzy go znali, zapamiętali go jako człowieka nietuzinkowego, niepowtarzalnego, honorowego patriotę; porównywano go do artystów przedwojennych, bo miał klasę, maniery dżentelmena i arystokratyczny wręcz sposób bycia

Aktor wyjątkowy, obdarzony charyzmą, niepodważalnym talentem... i zupełnie niedoceniony. Ci, którzy go znali, zapamiętali go jako człowieka nietuzinkowego, niepowtarzalnego, honorowego patriotę. Porównywano go do artystów przedwojennych, bo miał klasę, maniery dżentelmena i arystokratyczny wręcz sposób bycia.

Na ekranie stworzył wiele niepowtarzalnych kreacji, występował w najważniejszych filmach polskiej kinematografii, a dzięki roli profesora Ryszarda Dąb-Rozwadowskiego w „Alternatywach 4” stał się znany szerszej publiczności. Szczerze też kochał teatr - gdy pojawiał się na scenie, momentalnie ściągał na siebie całą uwagę widzów.

Jego śmierć była szokiem dla wszystkich. Mieczysław Voit zmarł niespodziewanie 31 stycznia 1991 roku.

1 / 6

Brat nie wrócił z frontu

Obraz
© East News

Urodził się 2 sierpnia 1928 roku w Kaliszu. Nie lubił imienia, które wybrali dla niego rodzice, dlatego przyjaciół prosił, by nazywali go... Sławkiem.

Dzieciństwo miał udane - jego ojciec piastował funkcję dyrektora banku, więc rodzina żyła w dostatku. To również on – członek zarządu Towarzystwa Miłośników Sceny – zaraził chłopca miłością do sztuki, wcześnie zapoznając syna z teatrem i namawiając go, by rozwijał swoje zdolności plastyczne.

sielankę przerwał wybuch wojny i wkrótce rodzina nie tylko straciła dobytek, ale i została rozdzielona – ojciec Voita trafił do obozu pracy, a brat ruszył na front, z którego już nie wrócił.

2 / 6

Przez wiele lat żył w skrajnym ubóstwie

Obraz
© Film polski

Zapamiętał jednak nauki wpajane mu przez rodziców. Miał być dobrym, uczciwym i honorowym człowiekiem, który szanuje innych. I taki właśnie był.

Chyba nikt nigdy nie słyszał, by Voit zachowywał się opryskliwie czy niegrzecznie, choć lubował się w ironii i drobnych złośliwościach. Ale za nie kochano go jeszcze bardziej.

Wyglądał i zachowywał się jak dżentelmen, nawet kiedy jego rodzina utraciła wszystko i przez wiele lat żyła w skrajnym ubóstwie. Miał w sobie również wielką siłę, która pozwoliła mu przetrwać najtrudniejsze chwile i odbić się od dna.

3 / 6

Chłopak z talentem

Obraz
© East News

Spodziewano się, że zostanie malarzem, albo chociaż zdecyduje się na studia filologiczne (i faktycznie, zaczął nawet naukę w szkole plastycznej i studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim), gdyż nauczyciele zachwycali się jego inteligencją i talentem literackim.

Ale Voit, który zawsze sam decydował o swoim losie, na przyszły zawód wybrał aktorstwo. Scena była jego żywiołem.

Do Teatru Rapsodycznego trafił w 1948 roku. Wkrótce udało mu się spełnić kolejne marzenie i dostał się do PWST, którą ukończył, mając już na koncie wiele scenicznych sukcesów. Do filmu trafił dopiero pod koniec lat 50. Pierwszą większą rolę otrzymał zaś w „Krzyżakach”, gdzie wcielił się w Kuno von Lichtensteina.

4 / 6

Romeo i Julia z przypadku

Obraz
© PAP

Barbarze Horawiance wojna również zniszczyła dzieciństwo. Jej ojciec zginął i rodzina straciła cały dobytek, więc żeby nie umrzeć z głodu dziewczynka i jej rodzeństwo harowali całymi dniami na polu.

Kilka lat później Horawianka (na zdjęciu) trafiła do Krakowa, gdzie, na prośbę matki, zatrudniła się jako sprzedawczyni. Ale już wtedy marzyła o aktorstwie. Całe szczęście – jak sama powtarza – wkrótce zwolniono ją z pracy, a wtedy, bez wahania, skierowała się prosto do Teatru Rapsodycznego. Doceniono jej talent i pozwolono dołączyć do zespołu. Któregoś razu, gdy jedna z aktorek była niedysponowana, w zastępstwie zaproponowano jej rolę Horawiance. I tak dziewczyna została Julią. Voit grał Romea.

- Ten spektakl połączył nas ze Sławkiem na kilkadziesiąt lat. Sławek początkowo denerwował mnie niezmiernie. Publicznie wyznawał mi uczucia, prawił mi jakieś komplementy. Na początku nie traktowałam tego poważnie. Ale kiedy zmienił metodę i wyciszył się, wtedy uwierzyłam w prawdziwość tych wyznań – opowiadała aktorka w "Magazynie Społeczno-Kulturalnym Śląsk".

5 / 6

Dał kosza boskiej Loren

Obraz
© Agencja Forum

Pobrali się w 1957 roku i od tamtej pory byli nierozłączni zarówno w życiu osobistym, jak i na scenie. Występowali razem w przedstawieniach teatralnych i filmach i, jak twierdzili, nigdy nie mieli się dość.

Kiedy Voit zdobywał coraz większą popularność, dorobił się licznego grona wielbicielek. Krąży plotka, że oparł się samej Sofii Loren, która zachwyciła się nim na festiwalu w Cannes i złożyła mu ponoć niedwuznaczną propozycję.

Był jednocześnie pełen sprzeczności. Z jednej strony kochał samotność i był człowiekiem skrytym, z drugiej – gdy tylko miał okazję, chętnie rzucał się w wir imprez. Ale żona przymykała oko na ten jego hulaszczy tryb życia i, na dobre czy złe, trwała wiernie u jego boku.

6 / 6

Póki śmierć nas nie rozłączy

Obraz
© Film polski

Małżeństwem byli przez 34 lata. Wspólnie wychowywali córkę Joannę, która talent artystyczny odziedziczyła po ojcu i została plastyczką.

W ostatnich latach życia Voit zaczął podupadać na zdrowiu. Czuł się coraz gorzej i coraz częściej trafiał do szpitala, ale nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Zmarł na zawał serca, we śnie, leżąc u boku ukochanej żony.

W tym czasie para grała w serialu "W labiryncie". Twórcy musieli jakoś wybrnąć z trudnej sytuacji.

– Muszę przyznać, że ekipa zachowała się tak pięknie, życzliwie wobec tej przykrości życiowej. Musieli nakręcić scenę wypadku samochodowego, by umotywować to, że go nie ma– mówiła aktorka.

Dopiero po latach, dzięki wsparciu przyjaciół i rodziny, Barbara Horawianka odnalazła spokój i pogodziła się z odejściem męża. (sm/gol.)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)