Mistrz i błyskotliwy amant. 100 lat temu urodził się Andrzej Łapicki

Wykreował ponad 200 ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych, jako reżyser stworzył blisko 100 przedstawień teatralnych. Dla wielu z nas pozostaje znakiem epoki dżentelmenów. Jego styl wyrażał się w niezrównanym wdzięku, nucie nonszalancji, ironii oraz dystansie. Andrzej Łapicki, ikona polskiego aktorstwa, był jednym z ostatnich wielkich amantów – zarówno na srebrnym ekranie, jak i prywatnie. Pod koniec życia media odebrały mu spokój z powodu małżeństwa z młodszą o sześć dekad ukochaną.

Andrzej Łapicki i Kamila Łapicka
Andrzej Łapicki i Kamila Łapicka
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA, Engelbrecht

11.11.2024 08:42

Andrzej Łapicki urodził się dokładnie 100 lat temu, 11 listopada 1914 roku w Rydze, stolicy Łotwy, jednak całe dzieciństwo spędził w Warszawie. Dorastał w inteligenckiej i czułej rodzinie. Jego ojciec wykładał prawo rzymskie na Uniwersytecie Warszawskim. Dla matki chłopiec był istnym oczkiem w głowie. Dbała o jego rozwój kulturalny, często zabierając syna do teatru, gdyż sama uwielbiała spektakle.

Dorastanie w cieniu wojny

Jego młodość przypadła na niebezpieczne czasy wojny. Tuż przed wybuchem II wojny światowej Andrzej Łapicki uczęszczał do elitarnego gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie, ale maturę zdawał już w ramach tajnego nauczania w 1942 roku. Aktorem został nie z powołania, a z powodu… kochliwej natury. Miał być lekarzem lub prawnikiem, ale znajomy przekonał go do szkoły teatralnej ze względu na wszechobecność "ładnych panienek".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Łapicki studiował w konspiracyjnym Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. W podziemnych teatrach recytował m.in. poezję Krzysztofa Kamila Baczyńskiego traktującą o tragizmie pokolenia Kolumbów. Walczył w Powstaniu Warszawskim. Ledwo uciekł przed rozstrzelaniem przez Niemców. Tragiczne wydarzenia i groza wojny nie zniszczyły jednak jego młodzieńczego ducha. "Choć była wojna, bawiliśmy się, piliśmy wódeczkę, tańczyliśmy, kochaliśmy się" – wspominał.

Tuż po zakończeniu wojny Andrzej Łapicki uzyskał dyplom w Łodzi u Aleksandra Zelwerowicza. W latach 1945-1948 był związany z łódzkim Teatrem Wojska Polskiego, gdzie debiutował rolą Kuby, brata panny młodej z "Wesela" na podstawie Wyspiańskiego w reżyserii Jacka Woszczerowicza.

Małżeństwo z Zofią Chrząszczewską

W 1947 roku młody aktor poznał w warszawskim klubie "Albatros" pochodzącą z ziemiańskiej rodziny Zofię Chrząszczewską. Była młodą wdową, która niedawno straciła męża chorującego na gruźlicę. Łapicki ożenił się z Zofią i adoptował jej synka z pierwszego małżeństwa, Grzegorza. W 1954 roku para doczekała się córki Zuzanny, przyszłej dziennikarki.

Zofia była aktorką i tłumaczką, ale niedługo po ślubie przestała pracować w zawodzie, aby zająć się domem. Wcześniej wystąpiła już pod nazwiskiem Łapicka w psychologicznym obrazie "Dom na pustkowiu". Wychowywany w tradycyjnym domu Andrzej Łapicki miał patriarchalną wizję rodziny. Jego zdaniem pracujące kobiety "traciły seksapil". Żona nie tylko godziła się na rolę pani domu, ale przymykała oko również na głośne romanse amanta, którego łączono m.in. z Beatą Tyszkiewicz, Elżbietą Czyżewską czy Ireną Krzywicką.

"Miałem pewne przyzwolenie na szaleństwa, na życie nocno-knajpiane. Poza tym nigdy nie pytała mnie, dokąd idę, skąd wracam i dlaczego o tak późnej godzinie", opowiadał o pożyciu z Zofią Łapicki. Kontrowersyjna otoczka nie powinna jednak przysłaniać obrazu ich szczęśliwego małżeństwa – byli dla siebie przede wszystkim najlepszymi przyjaciółmi, trwając u swego boku do śmierci Zofii w 2005 roku.

Teatralne drogi

W czasie trwającego niemal 58 lat małżeństwa z Zofią Andrzej Łapicki pracował na tytuł jednego z najwybitniejszych aktorów sceny i ekranu, a także znakomitego reżysera teatralnego. Fizyczna atrakcyjność oraz przedwojenny typ męskości charakteryzujący się nienagannymi manierami sprawiły, że przylgnęła do niego łatka amanta podsycana doniesieniami o podbojach miłosnych w życiu prywatnym.

Łapicki świetnie portretował też przedstawicieli inteligencji, wpisując w ich kreację osobistą błyskotliwość, dystans i lekkość. Otrzymywał ponadto role wytwornych agentów czy demonicznych postaci jak przy okazji Eisenringa w sztuce "Biedermann i podpalacze" Maxa Frischa w reżyserii Erwina Axera, gdzie nosił groteskową, budzącą odrazę charakteryzację. Przy okazji reżyserowanego przez Stanisława Wohla "Jeziora Bodeńskiego" Stanisława Dygata oddał natomiast młodzieńczą wrażliwość i problematykę wojennych rozliczeń, sprawdzając się w wymagającym pod względem emocjonalnym materiale.

Jego wszechstronny talent wybrzmiewał w Teatrze Współczesnym, Dramatycznym, Narodowym i granym wówczas na żywo Teatrze Telewizji. W latach 1947-1956 urzekający głos Łapickiego sprawił, że pełnił on funkcję lektora Polskiej Kroniki Filmowej, czego później sam nie mógł sobie wybaczyć. Niejednokrotnie odczytywał bowiem materiały propagandowe. "Jak mam się wytłumaczyć z tego głupstwa? Przecież nie stał za mną NKWD-zista z pistoletem. Nigdy nie byłem w partii, jednak za sprawą Kroniki odegrałem niewątpliwie polityczną rolę. Teraz największą karą jest dla mnie wysłuchiwanie czasem siebie czytającego te kretyństwa. Nie mam nic na swoją obronę" – przyznał po czasie.

"Strażnik Fredry"

W 1957 roku w Teatrze Dramatycznym Andrzej Łapicki zadebiutował jako reżyser, biorąc na warsztat "Uśmiech Giocondy" Aldousa Huxleya. Z czasem realizował kameralny repertuar, sięgał zarówno po sztuki współczesne ("Lucy Crown" Irvinga Shawa), jak i polską klasykę ("Skiz" Gabrieli Zapolskiej). Mawiał: "Dobry reżyser to taki, którego w przedstawieniu nie widać", sprzeciwiając się reżyserskim nadinterpretacjom i opowiadając za dobrym zrozumieniem świata stworzonego przez pierwotnego autora.

W latach 80. Andrzej Łapicki zaangażował się w działania opozycji demokratycznej, dołączył do "Solidarności". Patriotyczna postawa znalazła wyraz również w jego sztuce pod postacią realizacji przedstawień na podstawie prozy Władysława Terleckiego skupionej na trudnych losach Polaków i walce o wolność. Łapicki wyreżyserował m.in. powieści Terleckiego "Dwie głowy ptaka" oraz "Cyklop".

Szczególne miejsce w dorobku Łapickiego-reżysera zajmują interpretacje komedii Aleksandra Fredry. Zrealizował m.in. "Damy i huzary" (1986), "Mąż i żona" (1997), "Zemstę" (1998). Łącznie było to kilkanaście spektakli Fredry w Teatrze Telewizji i jedenaście w Dramatycznym. Do historii przeszły zwłaszcza wystawione przez Łapickiego "Śluby panieńskie" (1984), w których na pierwszy plan wysunął się rytm i tempo wiersza.

Pracę artystyczną łączył w tamtym okresie z funkcją rektora warszawskiej PWST (1981-1987), na której wykładał już od lat 50. XX wieku. Andrzej Łapicki był ponadto prezesem Związku Artystów Scen Polskich w latach 1989-1996 i posłem na Sejm X kadencji.

Amant polskiego kina

Młodsze pokolenia mogą podziwiać wszechstronne umiejętności Andrzeja Łapickiego dzięki filmom z udziałem artysty. Choć zdobył uznanie widzów, sam odczuwał niedosyt i rozczarowanie względem swych zasług dla X muzy. "Z pewnością mogę powiedzieć, że film to niespełniona dziedzina mojej działalności. Nie dostarczył mi dostatecznej satysfakcji" – wyznał w rozmowie z "Teatrem" w 1995 roku.

Andrzej Łapicki zadebiutował na wielkim ekranie przy okazji filmu muzycznego Leonarda Buczkowskiego "Zakazane piosenki" (1946). W kolejnych latach wielokrotnie współpracował z Janem Rybkowskim m.in. przy okazji dramatu wojennego rozprawiającego się z wojenną kartą historii "Dziś w nocy umrze miasto" (1961), w którym Łapicki stworzył duet z Beatą Tyszkiewicz. Z kolei w psychologicznym "Spotkaniu w Bajce" (1962) Rybkowskiego wcielił się w pianistę Wiktora znajdującego się w centrum rozgrywanego na ekranie dramatu miłosnego trójkąta.

W 1964 roku Łapicki wykreował postać Piotra Grajewskiego w filmie psychologicznym Janusza Morgensterna "Życie raz jeszcze". Rok później jego przyjaciel Tadeusz Konwicki obsadził go w epizodycznej, ale niezapomnianej roli pijaka w "Salcie" (1965) z główną rolą Zbigniewa Cybulskiego. W kolejnej dekadzie Konwicki, kręcąc "Jak daleko stąd, jak blisko" (1971) zaangażował Łapickiego już do pierwszoplanowej roli. Wcielił się tu w Andrzeja nękanego przez traumatyczne wspomnienia z czasów wojny.

Aktor z powodzeniem odnajdywał się ponadto w lżejszej tematyce. Dużym sukcesem okazała się komedia kryminalna "Lekarstwo na miłość" (1966) w reżyserii Jana Batorego na podstawie powieści "Klin" Joanny Chmielewskiej. Łapicki jako Andrzej, dla wtajemniczonych kapitan milicji, mimochodem zdobywa serce wplątanej w aferę kryminalną Joanny, zagranej przez Kalinę Jędrusik.

W dziejach polskiego filmu zapisała się ponadto współpraca Andrzeja Łapickiego z Andrzejem Wajdą. We "Wszystko na sprzedaż" (1969) aktor odegrał samego reżysera. Córka Zuzanna skwitowała sytuację słowami: "miło było, chociaż przez dwie godziny filmu wyglądać tak dobrze, jak Łapicki". W "Weselu" (1972) Łapicki wcielił się w Poetę, w "Ziemi obiecanej" (1974) sportretował Trawińskiego, a przy okazji "Panien z Wilka" Wajda obsadził go jako lekarza w Stokroci.

Andrzej Łapicki był też ikoną mniejszego ekranu. W "Przygodach pana Michała" (1969), czyli serialowej wersji "Pana Wołodyjowskiego" wcielił się w Ketlinga. Zgromadzone przed telewizorami kobiety niemal mdlały, gdy wielki amant głosił monolog o miłości: "Kochanie to niedola ciężka, bo przez nie człek wolny niewolnikiem się staje. Kochanie to kalectwo, bo człek jak ślepy, świata poza swoim kochaniem nie widzi".

Na językach

W 2005 roku Andrzej Łapicki głęboko przeżył śmierć żony Zofii, z którą dzielił życie przez ponad pół wieku. Zrozpaczony zaszył się w mieszkaniu, unikał spotkań towarzyskich, większość doby spędzał przed telewizorem w szlafroku. W 2009 roku niespodziewanie przyszła nowa miłość, która, jak sam przyznawał, wyciągnęła go z domu. Kamila Mścichowska była teatrolożką, a jej wiek wzbudził narodową sensację. Nowa partnerka Andrzeja Łapickiego była od niego młodsza o 60 lat.

Poznali się "służbowo". On przynosił jej pisane ręcznie felietony, ona przepisywała je na komputerze. Po czterech miesiącach wzięli ślub. Łapicki mówił: "Ten związek dał mi kopa do życia". Kamila była oczytana, inteligentna, dzieliła z nim pasję do teatru, sprawiła, że aktor znowu wychodził na spektakle i bankiety. Pozostawała zaintrygowana doświadczeniem męża, on chłonął jej młodzieńcze spojrzenie.

Niestety media i złośliwa społeczność nie dostrzegała oczywistych wspólnych mianowników i szczerej fascynacji łączącej tę parę, rozpisując się w bardzo krzywdzących słowach o partnerce Andrzeja Łapickiego. Komentowano, że rzekomo "poluje" na jego majątek. Z powodu dużej różnicy wieku Łapiccy musieli zmierzyć się z jeszcze większą falą hejtu.

Zuzanna Łapicka mówiła w "Wysokich Obcasach": "On po prostu odrzucał starość. (…) To było dość brawurowe, ale myślę, że wynikało też z ogromnej samotności ojca po śmierci mojej mamy, bo choć ja bardzo starałam się przy nim być, nie byłam w stanie zastąpić mu żony".

Z czasem w drugim małżeństwie aktora zaczęły rodzić się niesnaski. Kamila była nowoczesną kobietą, pragnącą rozwijać się zawodowo, Łapicki wciąż miał w pamięci pierwszą żonę, która dla niego zrezygnowała z aktorstwa, by zamknąć się w czterech ścianach. Zostali rozdzieleni przez śmierć Andrzeja Łapickiego, który odszedł 21 lipca 2012 roku w wieku 88 lat. Z czasem okazało się, że artysta wydziedziczył młodziutką wdowę. Dziś Kamila prowadzi życie z dala od medialnych burz.

Źródło artykułu:Paula Apanowicz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (106)