Oscary 2017: przewidujemy tegorocznych zwycięzców. Czy „La La Land” rozbije bank?

W nocy z niedzieli na poniedziałek poznamy laureatów Oscarów 2017. Oczy całego świata skierowane będą na Dolby Theatre w Los Angeles, gdzie odbędzie się uroczysta gala wręczenia statuetek. Faworytem jest oczywiście musical Damiena Chazelle’a - „La La Land”, który otrzymał czternaście nominacji. Nie można jednak przekreślać szans pozostałych produkcji. Oscary powinny bowiem trafić także do rąk twórców m.in. „Manchester by the Sea” oraz „Moonlight”. Kto jeszcze ma realne szanse na zdobycie Oscara? Zobacz nasze tegoroczne przewidywania!

Oscary 2017: przewidujemy tegorocznych zwycięzców. Czy „La La Land” rozbije bank?
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com | Paul Smith / Featureflash

Tegoroczna ceremonia wręczenia Oscarów może okazać się historyczną. Istnieje bowiem szansa na to, że „La La Land” pobije rekord wszech czasów pod względem liczby zdobytych statuetek. Do tej pory najwięcej nagród podczas jednej gali otrzymały następujące produkcje: „Ben-Hur” (1959), „Titanic” (1997) oraz „Władca Pierścieni: Powrót króla” (2003). Wszystkie z nich otrzymały po 11 Oscarów. Musical Chazelle’a ma szansę pobić ten wynik i wywalczyć aż trzynaście cennych złotych figurek (film ma czternaście nominacji, ale dwie w tej samej kategorii). Poprawienie rekordu byłoby oczywiście wydarzeniem bez precedensu. Według bukmacherów „La La Land” prawdopodobnie sięgnie po dziesięć Oscarów, co i tak należałoby uznać za bardzo dobry wynik. Czy taneczne dzieło okaże się największym zwycięzcą nadchodzącej gali?

„La La Land” faktycznie może zdominować najbliższą oscarową ceremonię. W błędzie jest jednak ten, kto uważa, że film ten wygra we wszystkich najważniejszych kategoriach, w jakich został nominowany. Oto nasze przewidywania co do zwycięzców Oscarów 2017.

Oscary 2017 - Najlepszy film: „La La Land”

Walka o Oscara dla najlepszego filmu rozstrzygnie się między trzema produkcjami: „La La Land”, „Manchester by the Sea” i „Moonlight”. Niekwestionowanym faworytem krytyków oraz bukmacherów jest oczywiście musical Damiena Chazelle’a. Nagrodzony Złotym Globem obraz zachwycił widownię na całym świecie swoją ponadprzeciętną realizacją oraz kuszącym efekciarstwem. Sam wychodząc z kina po seansie „La La Land” czułem dosłownie motyle w brzuchu i nie mogłem się nadziwić faktem, że film z tego gatunku zdołał mnie porwać do swojego tańca. Można dziełu Chazelle’a zarzucić wtórność oraz przygnębiające w gruncie rzeczy przesłanie. Nie da się jednak nie zauważyć, że reżyser stworzył film będący z jednej strony hołdem dla złotego czasu Hollywood, a z drugiej produkcją skrojoną na miarę oczekiwań widza XXI wieku.

Akademia lubi jednak sprawiać niespodzianki i może okazać się, że faworyzowany „La La Land” obejdzie się oscarowym smakiem. Nie obrażę się, jeśli statuetka trafi ostatecznie w ręce twórców „Manchester by the Sea”. Dawno bowiem nie widzieliśmy na ekranie dramatu, który przy tak oszczędnych środkach wyrażania emocji, robiłby na widzach tak piorunujące wrażenie. Sama konstrukcja obrazu, jego niesamowity klimat oraz świetnie poprowadzeni aktorzy są wystarczającymi argumentami do tego, by „Manchester by the Sea” uznać za najlepszy film roku.

Oscary 2017 – Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Casey Affleck

Tu faworyt może być tylko jeden. Casey Affleck swoją rolą w „Manchester by the Sea” zdystansował bezpośrednią konkurencję o lata świetlne. Wykreowana przez niego postać Lee Chandlera jest dosłownie uosobieniem skrywanego głęboko w duchu cierpienia. W filmie Kennetha Lonergana Affleck udowodnił, że dramat bohatera można w perfekcyjny sposób wyrazić jedynie za pomocą sugestywnego milczenia oraz posępnego wyrazu twarzy. Nie ma chyba na świecie nikogo, kto jeszcze kilkanaście miesięcy temu wyobrażał sobie, by aktor ten w taki sposób wyszedł z cienia swojego bardziej znanego starszego brata. Kto może ewentualnie zagrozić Affleckowi? Są szanse na to, że Oscar trafi do Ryana Goslinga. Przyznajmy jednak szczerze, że przy całej sympatii do jego kreacji z „La La Land”, rola rozmarzonego jazzmana wygląda co najmniej blado w porównaniu do wspomnianego już Lee Chandlera. Czarnym koniem wyścigu po statuetkę może również okazać się Viggo Mortensen, szarżujący jako ekscentryczny ojciec w „Captain Fantastic” Matta Rossa.

Oscary 2017 – Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Emma Stone

O ile Ryan Gosling wypadł w „La La Land” poprawnie, o tyle Emma Stone była w tym filmie najjaśniej świecącą gwiazdą. Jej naturalny wdzięk, ponadprzeciętne umiejętności wokalne, a także świetne odnalezienie się w roli zagubionej w splendorze Hollywood Mii sprawiają, że młoda aktorka wyrosła na główną faworytkę wyścigu po Oscara. Jeśli ktoś miałby przeszkodzić Stone w zdobyciu statuetki, to z pewnością Natalie Portman, która jest największym atutem biograficznego filmu Pablo Larraina – „Jackie”. Szans nie należy odbierać również Isabelle Huppert. Aktorka świetnie spisała się bowiem w trzymającym w napięciu thrillerze Paula Verhoevena – „Elle”.

Oscary 2017 – Najlepszy aktor drugoplanowy: Michael Shannon

W tej kategorii trudno wskazać wyraźnego faworyta do Oscara. Osobiście uważam, że największe szansę na zwycięstwo ma Michael Shannon, który zachwycił mnie swoją grą w „Zwierzętach nocy” Toma Forda. Sam obraz prezentuje się co najwyżej przeciętnie, głównie przez operowanie banalnymi symbolami. Shannon nadaje jednak dziełu jakości. Gdy kreowany przez niego szeryf Bobby Andes pojawia się na ekranie, wówczas akcja nabiera rozpędu, a klimat momentalnie staje się gęstszy i mroczniejszy. Cedzący przez zęby swoje kwestie Shannon wypada niezwykle przekonująco jako bezwzględny i pewny siebie kowboj z ogromnym bagażem doświadczeń.

Walka o Oscara w tej kategorii przybierze zresztą postać pojedynku rodem z Dzikiego Zachodu. Głównym konkurentem dla Shannona wydaje się Jeff Bridges, który również wcielił się w szeryfa w filmie Davida Mackenziego – „Aż do piekła”.

Oscary 2017 – Najlepsza aktorka drugoplanowa: Michelle Williams

„Manchester by the Sea” to dla każdego kinomana aktorska uczta. Michelle Williams wystarczyło zaledwie kilka kwestii, by stworzyć postać targaną emocjami wręcz w ekstremalny sposób. Aktorce Oscar należy się już za samą scenę, w której wykreowana przez nią bohaterka – Randi Chandler – spotyka po latach Lee i próbuje przeprowadzić z nim normalną rozmowę. Krótka wymiana zdań to swojego rodzaju emocjonalny rollercoaster. Williams dosłownie wylewa z siebie żal, smutek, tęsknotę i miłość, a wszystko to w chaosie wypowiadanych przez siebie słów. Wręczenie Oscara komukolwiek innemu w tej kategorii będzie zakrawać o absurd.

Oscary 2017 – Najlepszy reżyser: Damien Chazelle

Walka o Oscara za najlepszą reżyserię będzie toczyć się w zasadzie do ostatnich chwil. Sądzę jednak, że statuetka trafi w ręce Damiena Chazelle’a. Reżyser zasłużył na to wyróżnienie za przypomnienie widzom istoty klasycznej magii kina. Samo okiełznanie tak ogromnej i skomplikowanej na wielu technicznych płaszczyznach produkcji zasługuje na najwyższe laury.

Oscary 2017 – Najlepszy scenariusz oryginalny: „Lobster”

Życzyłbym sobie, aby Oscar za najlepszy scenariusz oryginalny trafił do twórców „Lobstera”. Niedoceniony nieco w Polsce obraz Yorgosa Lanthimosa zachwycił mnie swoją pomysłowością oraz świeżością. Zdaje sobie jednak sprawę, że faworytami do statuetki są przede wszystkim „La La Land” oraz „Manchester by the Sea”. Z dwojga złego stawiam na dzieło Lonergana – świetnie opowiedziane i skonstruowane.

Oscary 2017 – Najlepszy scenariusz adaptowany: „Moonlight”

Oscar w kategorii dla najlepszego scenariusza adaptowanego powinien powędrować do twórców „Moonlight”. Film ten jest wyjątkowym obrazem dotyczącym poszukiwania własnej tożsamości oraz miejsca na świecie. To chyba także jedno z najoryginalniejszych w całej historii kina dzieł, które porusza tematykę miłości homoseksualnej. Świetnie rozpisana droga dorastania głównego bohatera jest największą siłą „Moonlight”. To właśnie przez ten element obraz Jenkinsa nabiera uniwersalnego charakteru.

Obraz
© Materiały prasowe

Oscary 2017 – Najlepszy film nieanglojęzyczny: „Klient”

Faworytem po Oscara w tej kategorii jest obsypany nagrodami „Toni Erdmann” w reżyserii Maren Ade. Niemiecki film przez wielu uznany został za jedną z najlepszych komedii ostatnich lat. Sam nie podzielam zachwytu nad tym dziełem i osobiście wolałbym, by statuetka trafiła do „Klienta” Asghara Farhadiego. Trzymający w napięciu dramat laureata Oscara z 2012 roku za „Rozstanie” jest dowodem na to, że gęsty dreszczowiec może powstać bez udziału tanich efektów. Sama praca kamery w tym filmie sprawia, że widz czuje się podczas seansu tak, jakby dosłownie znajdował się w centrum prezentowanych wydarzeń. Jeśli dodamy do tego świetną grę aktorów, mamy w zasadzie gotowy przepis na doskonały film.

Oscary 2017 - Najlepsza piosenka: „Audition (The Fools Who Dream)” z filmu „La La Land”

Przede wszystkim kompletnie niezrozumiałe jest, że wśród nominowanych nie znalazło się „Someone in the Crowd” oczywiście ze ścieżki dźwiękowej „La La Land”. To bez dwóch zdań najlepiej brzmiący utwór, który w całości oddaje cały klimat tego musicalu. Zwycięstwo którejś z dwóch nominowanych piosenek filmu wydaje się więcej niż pewne. Liczę, że bardziej przebojowe „Audition (The Fools Who Dream)” wyprzedzi przygnębiające „City of Stars” wykonywane przez Ryana Goslinga.

Oscary 2017 – Najlepszy animowany film długometrażowy: „Zwierzogórd”

Od lat w tej kategorii prym wiodą produkcję Disneya. Nie inaczej jest i tym razem. „Zwierzogród” wydaje się na papierze pewniakiem do Oscara. Niespodziankę mogą jednak sprawić „Nazywam się Cukinia” lub „Kubo i dwie struny”.

„City of Stars”, „Let It Go” i inne filmowe przeboje usłyszysz w stacji Oscarowe Hity w radiu Open FM!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (52)