Oszukali go dla lepszego efektu. Tak powstała kultowa scena śmierci
Alan Rickman stworzył wiele niezapomnianych czarnych charakterów, w tym Hansa Grubera ze "Szklanej pułapki". Po latach okazało się, że aktor sam wystąpił w niebezpiecznej scenie finałowej, ale nie do końca wiedział, co go czeka.
Gdyby żył, 21 lutego Alan Rickman świętowaliby 74. urodziny. Niestety zmarł na raka trzustki w styczniu 2016 r. Charakterystyczny, brytyjski aktor teatralny i filmowy, przez długie lata był kojarzony głównie z rolami czarnych charakterów (vide szeryf Nottingham w ekranizacji "Robin Hooda"). Pod koniec życia przylgnęła do niego łatka profesora Severusa Snape'a, w którego wcielał się w serii filmów o Harrym Potterze. Przed kamerą grywał od końca lat 70., ale szeroką rozpoznawalność zdobył w 1988 r., gdy zagrał Hansa Grubera w "Szklanej pułapce".
Przypomnijmy, że w finale "Szklanej pułapki" niemiecki terrorysta przegrał mimo miażdżącej przewagi z Johnem McClane'em (Bruce Willis)
. Gruber miał jeszcze szansę pociągnąć za sobą żonę policjanta, ale McClane w ostatniej chwili wyswobodził ją z uścisku terrorysty i zrzucił z wieżowca Nakatomi Plaza.
Rickman odegrał zaskoczenie Grubera na moment przed śmiercią bardzo wiarygodnie. Okazuje się, że to nie tylko zasługa jego zdolności aktorskich, ale także podstępu, który zaplanował koordynator od scen kaskaderskich.
Charlie Picerni zdradził w dokumencie "The Movies That Made Us" Netfliksa, że Rickman sam chciał zagrać scenę upadku. Był zabezpieczony liną i umówił się z ekipą, że po usłyszeniu "raz, dwa, trzy" spadnie z ok. 12-metrowej wysokości na specjalne materace.
Picerni za plecami aktora przekazał swoim podwładnym, żeby puścili Rickmana na "raz". Dzięki temu udało się nagrać autentyczne zaskoczenie Grubera, który dokonał żywota w niezapomnianej scenie hitu lat 80.