Vega nie ujawnił nagrań polityków. Grożono mu śmiercią?
Patryk Vega promował "Pętlę" opowieściami o tym, że posiada nagrania z politykami i ważnymi osobistościami. Miały być dowodami na rozbestwienie polityków, którzy nie hamowali się w nocnych klubach. Pojawiły się doniesienia, że nagrania to bzdura.
11.09.2020 07:40
Vega w filmie "Pętla" inspirował się aferą podkarpacką. Nocne kluby, sekstaśmy, rozboje, narkotyki, nielegalna działalność, szantażowanie polityków - o tej historii pisaliśmy wam już w poprzednich tekstach, ale po wynikach oglądalności "Pętli" wiadomo, że spora część społeczeństwa już zdążyła się zapoznać z historią opowiedzianą przez Vegę.
Reżyser miał swój dość specyficzny sposób na wypromowanie tego filmu. Forma sprawdzała się świetnie. Vega przygotował film dokumentalny, który prezentował w sieci w krótkich odcinkach. Na każdy składały się fragmenty rozmów z prawdziwymi bohaterami afery podkarpackiej i nagrania zarejestrowane z ukrycia w klubach. Sugerowano, że to część słynnych sekstaśm. A potem "Super Express" dotarł do zeznań właścicieli klubów.
Według ustaleń "SE" występujący w dokumencie Vegi Alex i Żenia zeznali podczas śledztwa, że Vega spreparował nagrania. - Wszystkie rozmowy o tym, że ja i brat posiadamy nagrania taśm z naszych burdeli, są totalną bzdurą. Vega to kręcił na potrzeby promocji filmu - zeznał Alex.
- Mam nagrania z planu filmowego, gdzie Vega tworzy pseudokasety, pseudotaśmy. To on sam nagrywał sceny seksu z ukrytych kamer - dodał.
Zdaniem Vegi bracia zeznawali tak, bo nie mieli innego wyjścia i zostali zmanipulowani. W "Hejt Parku" Kanału Sportowego przyznał także, że niemal do dnia premiery zastanawiał się razem z pozostałymi zaangażowanymi w sprawę, czy opublikować jakiś materiał, upublicznić którąś z sekstaśm.
- Dostaliśmy sygnał, że jeżeli to się stanie, to się skończy tragicznie. W przypadku niektórych materiałów w ogóle mówiono, że to jest po prostu zgon - powiedział.
Reżyser przyznał, że możliwy był scenariusz, że zostaną wmieszani w aferę pedofilską i zostaną tym zniszczeni.
- Dlatego zrezygnowaliśmy z tego, bo się wszyscy bali, i uznaliśmy, że nie jest to czegokolwiek warte - powiedział.
Vega, nawet jeśli faktycznie posiada taśmy, musiał się spodziewać, że takie groźby prędzej czy później by i tak się pojawiły. Z promocji opartej na posiadaniu taśmy jednak nie zrezygnował.