Pole marzeń Kevina Costnera

Od kilku lat media chętniej komentują powiększającą się rodzinę Kevina Costnera, niż jego dokonania zawodowe. Można odnieść nawet wrażenie, że czas Costnera już dawno przeminął, a po „Tańczącym z wilkami” i „Bodyguardzie” nic interesującego nie wydarzyło się w jego karierze. Czy jednak, człowiek, który dla kariery aktorskiej rzucił stabilną posadę i przeszedł długą drogę, aby spełnić swoje marzenia, naprawdę usunął się w cień? Sprawdźmy jak jest naprawdę.

Kevin Costner przyszedł na świat 18 stycznia 1955 roku w miejscowości Lynwood. Nie jest dyplomowanym aktorem – w 1978 roku ukończył wydział biznesu i marketingu na California State University. I choć uważał, że studia te nie były porywające, podjął z początku pracę w wyuczonym zawodzie. W parze ze stabilnością zawodową przyszła również ta na płaszczyźnie prywatnej. Krótko po otrzymaniu dyplomu, Kevin Costner ożenił się z koleżanką z uczelni, Cindy Silvą. Młodzi małżonkowie udali się w podróż poślubną do Meksyku i to właśnie ten moment okazał się przełomowym dla Costnera. Otóż Kevin i Cindy, wracając z miesiąca miodowego, lecieli samolotem, na którego pokładzie znajdował się jeden z największych gwiazdorów amerykańskiego kina powojennego, Richard Burton. Jego obecność wzbudziła zainteresowanie wśród pasażerów lotu, ale tylko Kevin znalazł w sobie odwagę, by do niego
podejść. Costner wiedział, że aktor zdobył w prawdzie sławę, ale zapłacił za nią wysoką cenę w postaci problemów w życiu prywatnym. W związku z tym chciał poprosić Richarda Burtona o radę, czy można być spełnionym aktorem i jednocześnie prowadzić spokojne, udane życie rodzinne. Podobno aktor przyjrzał się oczom Costnera i stwierdził, że są w tym samym kolorze, co jego. Fakt ten wziął za dobrą wróżbę i kazał młodemu chłopakowi spróbować swoich sił w aktorstwie. Krótko po tym spotkaniu Kevin rzucił pracę i przeprowadził się do Los Angeles.

Pole marzeń Kevina Costnera
Źródło zdjęć: © Warner Bros.

13.09.2013 16:39

Początki, jak zazwyczaj, nie były łatwe. Costner imał się różnych zajęć – był kierowcą ciężarówki, a także przewodnikiem wycieczek, pokazującym wille gwiazd Hollywood. Nie przypuszczał wtedy, że któraś z nich kiedykolwiek będzie jego własnością. Pierwszym spotkaniem Costnera z branżą filmową była produkcja o charakterze erotycznym, po której postanowił, że albo zagra w prawdziwym filmie, albo nie zagra w żadnym. I tak przyszło mu czekać na rolę kilka lat - wystąpił w 1983 roku w filmie „Wielki Chłód” w reżyserii Lawrenca Kasdana u boku takich nazwisk, jak Glen Close, czy Kevin Kline. Niestety Costner nie miał zbyt dużo szczęścia, gdyż epizod z jego udziałem został ostatecznie wycięty, a widzom mignął na ekranach tylko przez kilka początkowych sekund filmu, w trakcie sceny ubierania zmarłego. Jednak to wystarczyło, by reżyser, Lawrance Kasdan, zapamiętał go i zaproponował mu rolę w „Silverado”, westernie z 1985 roku.

Od tego właśnie momentu można mówić o początku prawdziwej kariery filmowej Kevina Costnera. Na aktora spadł deszcz propozycji, a udział w takich produkcjach, jak „Fandango”, „Nietykalni”, „Bez wyjścia”, „Bull Durham”, „Pole marzeń” zaczęły budować jego silną pozycję w Hollywood. Ostatni z tych filmów przypomni widzom kanał CBS Europa w najbliższą sobotę (14 września) o 22.25.

Jednak najważniejszym obrazem w karierze Kevina Costnera jest western z 1990 roku – „Tańczący z wilkami”. Początkowo wydawało się, że trzygodzinna opowieść o amerykańskim żołnierzu, który brata się z plemieniem Indian, nie porwie widzów, a tym bardziej nie rzuci na kolana krytyków filmowych. Jednak Costner widział potencjał w tym temacie i nie tylko chciał zagrać główną rolę, ale również został producentem i reżyserem tego obrazu. Opłacało się. Film został nominowany do Oscara aż w dwunastu kategoriach, przy czym w siedmiu zdobył statuetkę – w tym dwukrotnie otrzymał ją sam Costner za reżyserię oraz za najlepszy film. Następny rok to z jednej strony rola Robin Hooda w Filmie „Robin Hood: Książe Złodziei”, która przyniosła Costnerowi pierwszą nominację do Złotej Maliny, z drugiej zaś nominacja do Złotego Globu za rolę we wzbudzającym kontrowersje filmie „JFK”.

W końcu dochodzimy do produkcji, która jest uznawana za najważniejszy melodramat pierwszej połowy lat 90. (przed nakręceniem przez Jamesa Camerona „Titanica”). Chodzi oczywiście o „Bodyguarda”. Co prawda Kevin Costner został przez niego ponownie nominowany do Złotej Maliny, ale jednocześnie film ten przysporzył mu wielu fanów, szczególnie tych płci żeńskiej. Trudno się temu dziwić. Jego filmowy romans z Whitney Houston – ona, rozkapryszona piosenkarka, otrzymującą pogróżki i on, jej przystojny ochroniarz, który za nic ma humory rozpuszczonej gwiazdy – poruszał i zapadał w pamięć. Podobnie jak piosenka promującą film – „I Will Always Love You”, za wykonanie której Whitney Houston została uhonorowana aż dwoma statuetkami Grammy, i która została odtworzona podczas pogrzebu piosenkarki, zmarłej
przedwcześnie 11 lutego ubiegłego roku. Kevin Costner został poproszony o wygłoszenie mowy pożegnalnej w trakcie ceremonii. Początkowo nie chciał podjąć się tego zadania, ale zmienił zdanie po rozmowie telefonicznej z Dionne Warwick, legendą muzyki gospel, a prywatnie rodziną zmarłej. W swojej mowie wspominał o talencie wokalnym Whitney Houston, jak również aktorskim – piosenkarka zadebiutowała u jego boku właśnie na planie filmowym „Bodyguarda”. Costner podkreślił, że Whitney od zawsze marzyła, by artystycznie dorównać sławie swojej matki, ciotki, czy też matki chrzestnej, którą była sama Aretha Franklin. Aktor dodał, że sama nie zdawała sobie sprawy z tego jak sama jest wielka i jak piękną ma duszę.

Wracając jednak do filmografii aktora, do godnych polecenia produkcji z jego udziałem śmiało można zaliczyć „Mr. Brooksa”. Nakręcony w 2007 roku, opowiada o szanowanym biznesmenie i głowie rodziny, który posiada mroczne alter ego. Z kolei w 2011 roku do kin wszedł film „Pole marzeń 2”, będący kontynuacją hitu z początków kariery Costnera, w którym aktor wciela się w rolę farmera, któremu głosy podpowiadają wybudowanie boiska do baseballa na polu kukurydzy. Ten na pozór banalny pomysł na film, tak naprawdę przedstawia losy człowieka, który postanowił zrealizować swoje marzenia i ruszyć w końcu nie za głosem rozsądku, ale szalonego pomysłu.

Na zakończenie powróćmy jednak do pytania – czy Kevin Costner rzeczywiście usunął się w cień i spędza czas jedynie w domowym zaciszu? Odpowiedzią niech będą liczne produkcje, w które zaangażował się aktor – niedawno do kin wszedł kasowy film o najnowszych przygodach Supermana z jego udziałem „Człowiek ze stali”. W samym, z resztą 2013 roku, Costner zagrał jeszcze w takich produkcjach jak „Jack Ryan”, „Three Days to Kill”, czy „McFarland”. Reżyseruje także film akcji „A Little War of Our Own”, jak również jest producentem i odtwórcą głównej roli w „Black and White”, dramacie poświęconym historii dziadka (w tej roli Costner), wychowującego wnuczkę, której matka umarła podczas porodu, a ojciec jest uzależniony od narkotyków. Niestety babcia dziewczynki ze strony ojca, walczy o przyznanie prawa do opieki nad dzieckiem swojemu synowi. Zapowiada się, więc, że może to być bardzo interesująca kreacja Costnera, który odkryje
przed widzami nieznane dotąd oblicze.

Tych, którzy chcą jednak przypomnieć sobie wcześniejsze filmy z udziałem aktora, zachęcamy do obejrzenia filmów: „300 mil do Graceland” oraz „Pole marzeń”. Obydwa będzie można obejrzeć w telewizji, na kanale CBS Europa. Pierwszy z nich już w najbliższą sobotę, 14 września o godz. 22.25. Natomiast drugi, w piątek, 27 września o godzinie 20.00.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)