Polsko-radzieckie love story
„Mała Moskwa” należy do grona tych filmów, które zanim trafiły do kina, wywołały wiele kontrowersji. Największą z nich było przyznanie mu w 2008 roku głównej nagrody (najlepszy film) Złotego Lwa na 33 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Decyzja bardzo krytykowana w buduarach polskiej inteligencji kinowej, jednak jak na mój gust całkowicie bezpodstawna.
22.04.2009 14:07
Reżyserem i twórcą scenariusza jest Waldemar Krzystek, absolwent między innymi Wydziału Radia i Telewizji na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. W przeważającej części trudnił się pracą przy serialach („Fala zbrodni”, „Egzamin z życia”), a swój ostatni pełnometrażowy film „Nie ma zmiłuj” zrealizował w 2000 roku. Po ośmiu lat powraca i to w bardzo imponującym stylu. Obsada „Małej Moskwy” to polsko – rosyjska mieszanka, w której drugoplanowi aktorzy okażą się bardziej rozpoznawalni przez widzów, niż główni. Takie nazwiska jak Hadczenkowa, Żurek czy Ulyanov mnie nic nie mówią i z pewnością wam też.
Tytułową „Małą Moskwą” nazywano miasto Legnicę, gdzie stacjonowała ogromna liczba wojsk radzieckich. Jest rok 1967, czasy PRL-u, w których zrodzi się piękne, a zarazem zakazane uczucie. Znane powszechnie powiedzenie „Polak, Rusek – dwa bratanki” w tej rzeczywistości nie ma pokrycia, a podzielone murem miasto świadczy o tym najlepiej. Pewnego dnia do polsko – radzieckiej Legnicy na służbę przybywa Jura, pilot i niedoszły kosmonauta. Wraz z młodą, piękną żoną Wierą próbują zaaklimatyzować się w nowym miejscu.
Kiedy mąż spędza większość czasu na ćwiczeniach lotniczych, jego ukochana skazana jest na samotność lub ewentualne towarzystwo żon innych żołnierzy. Wiera wygrywa konkurs o nazwie „piosenka przyjaźni”, w którym prezentuje swoje umiejętności wokalne, śpiewając „Grande Valse Brillante” Ewy Demarczyk. Nagrodę wręcza jej polskie żołnierz i jednocześnie muzyk – Michał Janicki. To niewinne spotkanie na zawsze zmieni ich dotychczasowe życie.
„Mała Moskwa” to piękna historia o prawdziwej, szczerej polsko – radzieckiej miłości, której finał okazuje się dramatyczny. Uczucie to dla większości jej świadków było… nie do zaakceptowania. Wzajemna przyjaźń, tolerancja oraz miłość pomiędzy dwoma narodami zamieszkującymi Legnicę była tylko mitem. Reżyser chce nam ukazać całą prawdę. Akcja filmu Krzystka rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Rozpoczynamy rokiem 1967, aby zakończyć opowieść w latach dziewięćdziesiątych, próbą zakłamania poznanej przez widza przeszłości.
Całość przedstawionej historii, może nie zaskakuje, jednak jej głównym zadaniem było wzruszyć widza. Ten zabieg udał się, bo aż nad to chwyta za serce i wywołuje smutek, a nawet łzy. „Mała Moskwa” to prawdziwy melodramat, z charakterystycznym dla tego gatunku zakończeniem. Na szczególną uwagę zasługuje scenografia filmu, a przede wszystkim ubiór czasów PRL-u. Widać, że nad tym elementem pracowano bardzo skrupulatnie. Nie jest to typowy film historyczny.
W tym przypadku uczucie stanęło na pierwszym planie, a przeszłość okazała się tylko jej tłem. „Mała Moskwa” to propozycja z rodzimego podwórka filmowego, do obejrzenia której zapraszam każdego, a w szczególności zakochanych, wrażliwych ludzi. Jest to bardzo dobry wyciskacz łez. Pojawią się one nawet u najtrwalszego z najtrwalszych widzów.