Powrót banity. Molestował, teraz budzi sprzeciw z innego powodu
James Franco przez wiele lat był ulubieńcem amerykańskich widzów. Jednak w 2018 r. aktor został oskarżony o molestowanie. Został nazwany "seksualnym drapieżnikiem". Na 3 lata zniknął z Hollywood. Teraz skruszony powraca, ale od razu stał się bohaterem nowej afery. Afery na tle rasowym.
O niewłaściwym zachowaniu Jamesa Franco mówiło się już od przynajmniej dziesięciu lat. Wydawało się więc, że nowe oskarżenia z 2018 r. zostaną tak jak poprzednie wyciszone. Jednak tym razem determinacja pokrzywdzonych osób była większa. Uczniowie ze szkoły aktorskiej, którą prowadził Franco, nagłośnili bulwersującą sprawę. W pozwie nazwali hollywoodzkiego gwiazdora "seksualnym drapieżnikiem", który zarówno podczas zajęć, jak i na planie filmowym bardzo często przekraczał granice nietykalności cielesnej.
W pewnym momencie przestał go nawet bronić jego przyjaciel Seth Rogen, który napisał w oświadczeniu: "Mogę powiedzieć, że zmieniło się wiele rzeczy w naszych relacjach. Jest to dla mnie bolesne i trudne, ale nie tak bardzo, jak dla osób pokrzywdzonych w tej sprawie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Amber Heard i James Franco mieli romans? Ujawniono nagranie z kamery windy
Wszystko jednak wskazuje na to, że banicja Jamesa Franco w Hollywood dobiegła końca. Aktor przyznał się do błędów, przeprosił za swoje zachowanie, ofiary wycofały swoje zarzuty. Teraz Franco jest już zaangażowany w kilka filmowych projektów. Jednym z nich jest "Castro's Dauhter" (inny tytuł roboczy to "Alina of Cuba"), do którego zdjęcia mają się rozpocząć w ciągu najbliższych tygodni. Pytanie, czy Franco wcześniej nie wyleci z obsady filmu?
Tym razem sprawa nie dotyczy niewłaściwego zachowania, lecz niewłaściwego pochodzenia aktora. A pochodzenie ma ostatnio w Hollywood coraz większe znaczenie przy obsadzaniu ról. Urodzony w Kolumbii aktor John Leguizamo (znany z wielu amerykańskich filmów) zarzucił producentom, że w roli kubańskiego rewolucjonisty obsadzili Kalifornijczyka. "On nie jest Latynosem! Jak to jest jeszcze możliwe? – napisał na Instagramie Leguizamo.
"W taki sposób Hollywood nie tylko nas wyklucza, ale kradnie również nasze narracje. Nigdy więcej przywłaszczania sobie przez Hollywood i streamerów naszych historii. Bojkot! Nie mam problemu z Franco, ale on nie jest Latynosem!". Po tej wypowiedzi Johna Leguizamo pojawiły się kolejne. Większość osób zgadza się z opinią urodzonego w Bogocie aktora.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.