Milicja pobiła maturzystę. Kumpel "widział to pobicie i mógł pogrążyć"

Trwają prace nad filmem "Żeby nie było śladów", który opowiada historię Grzegorza Przemyka, maturzysty zamordowanego przez milicjantów. Scenariusz oparto o książkę o tym samym tytule i dziesiątki tysięcy archiwów IPN.

Jesienią premiera filmu o Grzegorzu Przemyku "Żeby nie było śladów"
Jesienią premiera filmu o Grzegorzu Przemyku "Żeby nie było śladów"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Film "Żeby nie było śladów" będzie opowiadał historię Grzegorza Przemyka, maturzysty śmiertelnie pobitego w 1983 r. przez milicjantów. Komunistyczne władze i Służby Bezpieczeństwa próbowały odwrócić uwagę od incydentu i zrzucić winę na lekarzy, którzy zajmowali się potem nastolatkiem. Sprawę próbowano też zatuszować.

Scenariusz filmu oparto na książce Cezarego Łazarewicza o tym samym tytule, który dostał za nią w 2017 r. nagrodę Nike. Co ciekawe, dziennikarz sam wystąpi w produkcji jako jeden z opozycjonistów.

- Informacje docierały do nas z opóźnieniem, bo w polskiej prasie nie było nic na temat morderstwa Przemyka. Można było się czegoś dowiedzieć z Radia Wolna Europa albo prasy podziemnej. [...] Rozmawialiśmy o tym z przyjaciółmi. Wiedzieliśmy, że milicja bije i że takie rzeczy mogą się zdarzyć. Cezary, kumpel Grzegorza Przemyka, złapał ich na gorącym uczynku - widział to pobicie i mógł pogrążyć milicjantów. Widzieliśmy w nim bohatera, który pogrąży zomowców i da świadectwo prawdy. Chcieliśmy zobaczyć milicjantów na ławie oskarżonych. [...] Przez wiele lat dla nas wszystkich ta śmierć była jak niezagojona rana - wspominał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Łazarewicz trafił w Instytucie Pamięci Narodowej na "dokumenty z gabinetu Czesława Kiszczaka – instrukcje, jak fałszować tę sprawę". Pojawiła się tam notatka o treści: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa – sanitariusze". Milicjantów uwolniono z zarzutów, a do więzienia trafili lekarze - Michał Wysocki i Barbara Makowska-Witkowska. Milicja zmusiła Wysockiego do przyznania się do winy pod groźbą zabicia jego rodziny.

Scenariusz do filmu "Żeby nie było śladów" napisała Kaja Krawczyk-Wnuk. Choć temat jest bardzo trudny do ekranizacji, to uważa, że dzięki wielowymiarowym postaciom z książki łatwiej jest jej wykreować je w scenariuszu.

- Film rządzi się też swoimi prawami. Muszę zadbać choćby o to, żeby postaci negatywne nie były śmieszne, karykaturalne. W scenie każdy bohater musi mieć rację – nieważne, czy to zomowiec, czy Kiszczak. Nawet jeśli czuję, że postać jest moralnie zła, to muszę ją przedstawić tak, jakby jej postępowanie było słuszne, bo ona sama w to wierzy - stwierdziła.

Scenarzystka opierała się nie tylko o książkę Łazarewicza. Wspomagała się też archiwami.

- To nie była "tylko" kwestia przekazania dokumentacji. Gdybym jej nie dostała, to by tego filmu nie było. Na początku byłam przytłoczona ilością materiału. Pamiętam, że pojechałam do Cezarego po te rzeczy – wręczył mi dwa wielkie pudła wypełnione dokumentami. Lekkie nie były, ale pomyślałam, że jakoś to będzie. Cezary powiedział mi wtedy, że ma jeszcze dysk, na którym było kilkanaście tysięcy plików – materiałów z IPN, akt prokuratorskich i sądowych. Dzięki temu miałam dogłębny i intymny wgląd w tę historię - mówiła w rozmowie z "GW".

W rolę Grzegorza Przemyka wcieli się Mateusz Górski. Wystąpią też Sandra Korzeniak, Tomasz Ziętek, Jacek Braciak, Agnieszka Grochowska, Robert Więckiewicz, Aleksandra Konieczna, Adam Bobik i Tomasz Kot. Reżyserem filmu jest Jan P. Matuszyński. Planowana data premiery to 8 października 2021 r.

ZOBACZ TEŻ: Paulina Gałązka: nas aktorki nazywa się histeryczkami, gdy wyznaczamy swoje granice

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)