Trwa ładowanie...

Premiera tuż przed wyborami. Trump wolałby, żebyście tego nie zobaczyli [RECENZJA]

"Ten śmieć to czysta fikcja, która robi sensację z dawno obalonych kłamstw" - tak kontrowersyjny film o Donaldzie Trumpie podsumował szef jego kampanii wyborczej, zapowiadając pozew przeciwko twórcom. Mimo to "Wybraniec" tuż przed wyborami w USA trafił do kin.

"Wybraniec" od 18 października w polskich kinach"Wybraniec" od 18 października w polskich kinachŹródło: Materiały prasowe
d3mw135
d3mw135

Sam pomysł dystrybucji filmu o Donaldzie Trumpie w roku wyborczym wygląda na złoty strzał marketingowy. Tym bardziej, gdy jest to produkcja nieprzychylna byłemu prezydentowi USA, a ten w swoim stylu będzie próbował zdyskredytować twórców i nie dopuścić do jego emisji. Pomimo gróźb pozwu, "Wybraniec" po premierze w Cannes pojawił się na kolejnych festiwalach, a na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi trafił do kin. Czyżby zatem chodziło tylko o robienie medialnego szumu, na którym Trump skorzysta? Nie mam wątpliwości, że intencje twórców były inne.

Irańsko-duńskiego reżysera Aliego Abbasiego nie interesuje bowiem etap politycznej kariery Trumpa. "Wybraniec" jest historią stworzenia postaci i imperium Donalda, granego przez Sebastiana Stana. Głównego bohatera obserwujemy więc na początku lat 70., gdy niczym nieopierzony kogucik wchodzi na salony nowojorskiej elity. Ma wielkie marzenia i pewność siebie, jednak biznesowy galimatias zdaje się go przerastać. Aż na jego drodze pojawia się on - Roy Cohn (genialna kreacja Jeremy’ego Stronga), diaboliczny prawnik, z którym albo trzeba się zaprzyjaźnić, albo lepiej zejść mu z drogi.     

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

„Wybraniec” - zwiastun PL; Sebastian Stan i Jeremy Strong w kinach od 18 października!

Poza uwielbieniem do nadmiernej opalenizny to właśnie on przekazał Trumpowi trzy "zasady zabójcy", które Donald sumiennie wcielił w życie, a później nawet zagrabił jako swoje. Pierwsza z nich nakazuje, by zawsze atakować zamiast się bronić. Zarówno na sali sądowej, jak i w świecie biznesu sprawdzała się ona doskonale. W ten sposób można mącić, odciągać uwagę od znaczących spraw, zastraszać i kreować nową rzeczywistość. 

d3mw135

Druga reguła brzmi: "nie przyznawaj się do niczego, zaprzeczaj wszystkiemu". Wystarczy krzyknąć "fake news", prawda? A trzecia - cóż, mieliśmy już okazję zobaczyć ją w wykonaniu Trumpa po przegranych wyborach w 2020 r. - "nie uznawaj porażek, zawsze ogłaszaj zwycięstwo". Bowiem według bohatera filmu istnieją dwa typy ludzi: zabójcy albo przegrani. On naturalnie urodził się z genem zwycięstwa. 

Bazując na tych trzech filarach i podpatrując bezwzględną strategię Roya Cohna, kanalii najwyższego sortu, który kompromitującymi zdjęciami i nagraniami zastraszał sędziów i urzędników, filmowy Trump na przestrzeni lat zdaje się, że przerósł mistrza. A widz może odnieść wrażenie, jakby oglądał spin-off "Sukcesji", gdzie znów Jeremy Strong stworzył bohatera, który momentami budzi obrzydzenie, by potem przejść spektakularne załamanie i zmusić nas do współczucia. Nawiązań do "Sukcesji" jest zresztą więcej (np. brak wiary ojca w instynkt zabójcy u syna), a ja nieobiektywnie pozostając pod urokiem talentu Stronga obsypałabym go za rolę w "Wybrańcu" wszystkimi nagrodami świata. 

Jeremy Strong jako Roy Cohn w filmie "Wybraniec" Materiały prasowe
Jeremy Strong jako Roy Cohn w filmie "Wybraniec"Źródło: Materiały prasowe

Z kolei Sebastian Stan jako Donald Trump wypada poprawnie - lawiruje na granicy dobrego smaku, naśladując manieryzmy biznesmana, co niekiedy wytrąca widza z zanurzenia w narracji i przypomina, że to tylko film. Nawet gdy jego postać jest już zupełnie odpychająca, aktor wciąż stara się w poszczególnych scenach przemycić "ludzką twarz" Donalda. Próby te momentami można postrzegać jako nieznośne, co dowodzi, że cel został osiągnięty - przecież tak samo trudno jest znieść prawdziwego Trumpa. 

d3mw135

Produkcja Abbasiego mierzy się z zarzutami tworzenia sensacji na siłę, choć scenariusz sensownie spaja kipiącą od emocji narrację i psychologiczną przemianę głównego bohatera. Nawet w kontekście kontrowersyjnej sceny gwałtu na Ivanie Trump - poprzedzonej młodzieńczym zachwytem nad ambicjami krnąbrnej blondynki, poprzez narastającą irytację męża wobec krytyki ze strony żony, aż po totalną utratę kontroli i siłowe stłamszenie kobiety, która nie chciała uznać jego wyższości. 

Dziwią mnie oceny, że ten film jest mocny i szokujący. Czy o tak elektryzującej postaci jak Donald Trump można by nakręcić w 2024 r. rzetelną i "łagodną" produkcję? Trzeba pamiętać, że "Wybraniec" jest filmem fabularnym, który przedstawia wycinek z życia znanej postaci i opakowuje go w wybrane, fikcyjne ramy. Oczywiście można zastanawiać się, czy celem twórców było obnażenie prawdziwej twarzy kandydata na prezydenta i poruszenie sumień wyborców tuż przed wyborami (a nerwowa reakcja jednego z inwestorów filmu, zaprzyjaźnionego z Trumpem biznesmana Daniela Snydera, który po pierwszych pokazach chciał zablokować dystrybucję "Wybrańca", a później sprzedał swoje udziały w produkcji, zdaje się na to wskazywać).

d3mw135

Niemniej dzieło Abbasiego broni się jako wciągająca opowieść o nowojorskim rekinie biznesu, który zatraca pojęcie dobra i zła, prawdy i uczciwości, a wszelkie swoje bezeceństwa i egomanię tłumaczy działaniem na rzecz wielkości Ameryki. Jedynie wielka szkoda, że polski dystrybutor porzucił oryginalny tytuł "The Apprientice", który bardziej pasuje do narracji. Nie tylko ze względu na zbieżność z nazwą programu telewizyjnego, którego gospodarzem był Trump, ale i prostotę tłumaczenia jako uczniaka, który jedynie umiejętnie naśladował kroki Roya Cohna. Namaszczony "wybraniec" brzmi w tym kontekście wręcz dumnie.

W amerykańskich kinach film zagościł od 11 października. Polska premiera planowana jest na 18 października.

Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d3mw135
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3mw135

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj