Radość fanów nie trwała długo. Aktor dementuje plotki
Dosłownie wczoraj internet obiegła informacja o rozpoczęciu prac nad kolejną częścią filmu familijnego, bez którego wiele osób nie wyobraża sobie świąt. Fanów "Grincha: świąt nie będzie" ucieszyło, że Jim Carrey ponownie wcieli się w zielonego stwora. Niestety, radość była przedwczesna.
Gburowaty potworek to oczywiście główna postać filmu Rona Howarda ("Apollo 13", "Kod da Vinci") z 2000 r. Napisana przez Jeffreya Price'a i Petera S. Semana ("Bardzo dziki Zachód", "Shrek Trzeci") historia dotyczyła małej Cindy Lou (Taylor Momsen, "Plotkara"), która zdecydowała się na własną rękę przekonać futrzastego antagonistę do polubienia świąt. Zrealizowana za 123 mln dol. produkcja przyniosła twórcom niemal trzykrotnie większy zysk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesiewkulturze: Jim Carrey wspomina zgrzyty na planie. "Tommy Lee Jones mnie nienawidził"
Jim Carrey nie wróci do aktorstwa
Kiedy tylko pojawiła się wiadomość o powstaniu kontynuacji hitu sprzed 23 lat, od razu zaczęto zadawać pytania o powrót Jima Carreya do swojej kultowej roli. Chociaż jeszcze wczoraj portal "Daily Mail" podawał, że "według doniesień" serwisu Giant Freaking Robot gwiazdor ponownie wcieli się w Grincha, dziś plotki te zostały zdementowane.
W imieniu aktora wypowiedziała się jego przedstawicielka, która w rozmowie z magazynem "People" skomentowała sprawę krótko: - Nie ma prawdy w twierdzeniu, że Jim ponownie wcieli się w tytułową rolę w kontynuacji "Grincha".
Dr. Seuss' How The Grinch Stole Christmas | Trailer | Now on Blu-ray, DVD & Digital
Co nie powinno dziwić, zwłaszcza że w kwietniu tego roku, po zakończeniu kampanii promocyjnej związanej z filmem "Sonic 2. Szybki jak błyskawica" Jeffa Fowlera, Carrey oficjalnie wycofał się z aktorstwa. Co prawda nie wyklucza, że jeszcze kiedyś do niego powróci, ale kontynuacja kultowego filmu świątecznego nie wydawała się wystarczająco dobrym powodem.
W rozmowie z Access Hollywood gwiazdor na pytanie, czy to naprawdę koniec jego kariery, odpowiedział przecież: – To zależy. Jeśli anioły przyniosą jakiś scenariusz napisany złotym atramentem, który powie mi, że zobaczenie tego (filmu – przyp. aut.) będzie naprawdę ważne dla ludzi, mógłbym kontynuować tę pracę – pozostawił margines niepewności Carrey.
Gwiazdor otwarcie przyznawał też, że nie jest fanem tzw. sequelozy, czyli nagromadzenia projektów będących kontynuacjami wcześniejszych hitów w celu pomnożenia zysków z popularnych produkcji. Sam tylko dwa razy zagrał w "drugich częściach" i nie chciałby tego robić ponownie.
Główna rola w nowym "Grinchu" wciąż pozostaje więc nieobsadzona. Nie wiadomo też nic na temat pozostałych nazwisk w ekipie twórców. Nieznana jest także choćby i orientacyjna data premiery.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.