Znowu zepsuje święta. Gwiazdor wraca do kultowej roli sprzed lat
Jedni nie wyobrażają sobie świąt bez "Kevina samego w domu", inni bez złośliwego zielonego stworka, który uwielbia psuć bożonarodzeniową atmosferę. Jest dobrą wiadomość dla fanów tego drugiego: Grinch powróci! I co więcej, ponownie wcieli się w niego Jim Carrey.
Gburowaty zielony stwór był bohaterem filmu "Grinch: świąt nie będzie" Rona Howarda ("Apollo 13", "Kod da Vinci") z 2000 r. Scenariusz Jeffreya Price'a i Peter S. Semana ("Bardzo dziki Zachód", "Shrek Trzeci") opowiadał o małej Cindy Lou (Taylor Momsen, "Plotkara"), która postanawia na własną rękę rozprawić się ze zgryźliwcem i przekonać go do polubienia świąt. Zrealizowana za 123 mln dol. produkcja przyniosła zysk w wysokości ponad 345 mln dol.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesiewkulturze: Jim Carrey wspomina zgrzyty na planie. "Tommy Lee Jones mnie nienawidził"
Gwiazdor ponownie w roli Grincha
Po 23 latach od premiery Daily Mail przekazał informację, że powstanie sequel kultowego filmu, a Jim Carrey ponownie wcieli się w tytułową rolę nieprzyjemnego stwora. Na razie aktor nie potwierdził jednak tej informacji, która wydaje się o tyle ciekawa, że wielokrotnie wyznawał, że nie jest fanem kontynuacji – zmory współczesnej kultury.
Sześć lat temu w rozmowie z CinemaBlend powiedział: – Uważam, że sequele pełnią w dużej mierze funkcję handlową. Przynajmniej te dwa, w których wziąłem udział (mowa tu o serii "Ace Ventura" oraz "Głupi i głupszy"; już po publikacji wywiadu w 2017 r. gwiazdor zagrał także w dwóch filmach o Soniku, w 2020 i 2022 r. – przyp. aut.), to były postacie, które lubiłem grać, ale w tym momencie prawie papugowałem siebie. Kiedy dzieli cię 10 lat od ostatniego razu, nagle zastanawiasz się: 'Jak ja to znowu zrobiłem?'... Zatem naśladujesz swoją pierwotną inspirację – tłumaczył swoją awersję do sequeli Carrey.
Dr. Seuss' How The Grinch Stole Christmas | Trailer | Now on Blu-ray, DVD & Digital
Jego prawdopodobny angaż do kolejnego "Grincha" dziwi tym bardziej, że w kwietniu zeszłego roku gwiazdor "Maski" ogłosił, że zamierza porzucić aktorstwo. Powodem było to, że, jak uważa, "zrobił wystarczająco dużo". Pozostawił sobie jednak swego rodzaju furtkę.
W rozmowie z Access Hollywood na pytanie, czy to naprawdę koniec jego kariery, odpowiedział: – To zależy. Jeśli anioły przyniosą jakiś scenariusz napisany złotym atramentem, który powie mi, że zobaczenie tego (filmu – przyp. aut.) będzie naprawdę ważne dla ludzi, mógłbym kontynuować tę pracę – zdradził Carrey.
Czyżby sequel "Grincha" spełnia ten warunek i 61-letni rzeczywiście wróci do kina, aby ponownie wcielić się w tę postać? Pozostaje poczekać na kolejne informacje.
"Grinch: świąt nie będzie" Rona Howarda z Jimem Carreyem w roli głównej jest obecnie dostępny na platformach Amazon Prime Video, SkyShowtime oraz Netflix.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.