Sam sobie winien
25-letniego Leonardo DiCaprio wyraźnie prześladuje pech. Już przy nakręcaniu swego najnowszego filmu "Beach" ("Plaża") miał sporo kłopotów - protesty ekologów, problemy z celnikami i konflikt z tajskimi mnichami. Później było jeszcze gorzej - premierę przesunięto z grudnia ubiegłego roku na luty. Producenci mieli bowiem obawy, że film w trakcie przedświątecznej gorączki może w ogóle nie zostać zauważony.
Innymi słowy, Leo przestał już być traktowany jak magnes, który bezwzględnie przyciągnie widzów do kina. Jego popularność od czasów "Titanica" wyraźnie zmalała, a wszyscy twierdzą, że sam jest sobie winien. Zamiast pójść za ciosem i pracować ile sił, zaczął rozmieniać swój talent na drobne wdając się w hulanki i liczne romanse. "To bardzo smutne, co stało się z Leo. Ale tak to jest, że nieprawdopodobna sława i wielkie pieniądze są w stanie zepsuć każdego, a zwłaszcza młodego człowieka" - powiedziała Sharon Stone, która przyjaźni się z DiCaprio od czasu ich wspólnej gry w westernie "Szybcy i martwi".
01.03.2000 01:00