''Sami swoi'': Wojna o Kargula i Pawlaka
23.04.2014 | aktual.: 22.03.2017 19:26
Komedia Sylwestra Chęcińskiego ciągle cieszy się niesłabnącą popularnością i jest uznawana za jedną z najlepszych w historii nadwiślańskiej kinematografii. Kośćcem fabuły są powojenne losy zwaśnionych rodzin Kargulów i Pawlaków. Okazuje się, że kilkadziesiąt lat po premierze ekranowy konflikt przeniósł się na mieszkańców miejscowości, gdzie kręcono kultowy film.
Komedia Sylwestra Chęcińskiego ciągle cieszy się niesłabnącą popularnością i jest uznawana za jedną z najlepszych w historii nadwiślańskiej kinematografii. Kośćcem fabuły są powojenne losy zwaśnionych rodzin Kargulów i Pawlaków. Okazuje się, że kilkadziesiąt lat po premierze ekranowy konflikt przeniósł się na mieszkańców miejscowości, gdzie kręcono kultowy film.
Wacław Kowalski i Władysław Hańcza kreujący role Kargula i Pawlaka stali się ulubieńcami Polaków– takimi, do których wraca się pamięcią, z jakich śmieje i z którymi najchętniej przebywa się do dziś.
Jednak do śmiechu nie jest mieszkańcom podwrocławskich Dobrzykowic i oddalonego o sto kilometrów na zachód, bardziej znanego Lubomierza. O swoistym konflikcie, wzajemnych pretensjach i wielkich ambicjach pisze najnowszy Newsweek.
Historia genialna w swojej prostocie
Postacie zapalczywego Kazimierza „Kaźmirza” Pawlaka i jego nie mniej mściwego sąsiada Władysława Kargula zostały oparte na życiorysach i doświadczeniach prawdziwych osób.
Pierwowzorem pierwszego z nich był* Jan Mularczyk ze wsi Tymowa koło Ścinawy.* To on miał zakrzyknąć „Wysiadamy, bo tu nasze ludzie są“, gdy z okna pociągu zobaczył na łące krasulę Mikołaja Polakowskiego, dawnego sąsiada z Boryczówki, z którym był skłócony. Jan był też stryjem Andrzeja Mularczyka – autora scenariuszy trylogii Chęcińskiego.
W filmie znalazło się też wiele pomysłów opartych na osobistych przeżyciach wcielającego się w rolę Pawlaka Wacława Kowalskiego, który również pochodzi z kresów.
Historia jest w swojej prostocie genialna. Film „Sami swoi“ opowiada o dwóch zwaśnionych rodzinach, które nienawidzą się od lat, bo Kargul, orząc, „zagarnął ziemię Pawlaka aż o trzy palce“, a jego wspomniana krowa narobiła Pawlakom szkód.
Słynne domy stoją do dzisiaj
Zdjęcia kręcono w dwóch lokalizacjach. Pierwsza z nich to Dobrzykowice – wieś, położona pod Wrocławiem, zamieszkana przez 400 mieszkańców.
To tu w 1967 roku przyjechała ekipa Chęcińskiego, zachwyconego sielską atmosferą, krajobrazem i serdecznymi ludźmi, którzy ochoczo pomagali w kręceniu „Samych swoich”.
W Dobrzykowicach do dziś znajdują się filmowe chałupy (zobacz, jak dziś wyglądają)
zwaśnionych rodów, obecnie zamieszkałe przez spokrewnionych ze sobą Daleckich,* oraz nieliczne pamiątki, jakie ostały się z okresu zdjęciowego.*
Mieszkańcy wsi utrzymują, że byłoby ich więcej, gdyby nie przedsiębiorczy lubomierzanie…
Nakręcono tu 18,7 procent scen
Choć to właśnie w podwrocławskiej miejscowości rozgrywa się gros scen z filmów Chęcińskiego, to w zbiorowej świadomości widzów z trylogią nierozerwalnie łączy się położony nieopodal Lubomierz, gdzie, jak wylicza burmistrz w rozmowie z tygodnikiem, nakręcono 18,7 proc. materiału, który można zobaczyć na ekranie.
Nie oznacza to, że do Dobrzykowic nie przyjeżdżają oddani fani Kargula i Pawlaka, którzy chcą zrobić sobie zdjęcie pod słynnymi chałupami. Problem polega jednak na tym, że poza tłumami i zgiełkiem wieś z popularności filmu nic nie ma.
Wyznawcy trylogii pieniądze zostawiają w Lubomierzu. To tam co roku w sierpniu odbywa się festiwal komedii i znajduje się muzeum filmu, gdzie są, jak twierdzą mieszkańcy Dobrzykowic, „podstępem wyciągnięte” pamiątki z planu.
Pamiątki uratowane przed spaleniem
Zapytana przez Newsweek Jadwiga Sieniuć, pomysłodawczyni muzeum i redaktor naczelny miejscowej gazety „Sami Swoi”, odpiera te zarzuty.
- Podjechałam tam trochę znienacka (do Dobrzykowic – przyp. red.) i patrzę, a tam jakiś facet płot rozbiera, rżnie i na ognisku pali. Więc mówię, panie daj pan trochę tych sztachet […]. Tak samo było z cegłówkami ze stodoły - tak Sieniuć tłumaczy obecność „eksponatów” w lubomierskim muzeum, gdzie zwiedzający mogą na własne oczy zobaczyć także m.in. filmowy sierp i słynną kosę.
W Lubomierzu można zrobić sobie również zdjęcie z postumentami Kargula i Pawlaka, kupić pamiątki związane z bohaterami i serią, m.in. ziemię z Kresów.
Jednak, jak mówi rozmówca tygodnika, sztachety i cegły Dobrzykowice puściliby nawet w niepamięć. Prawdziwym zarzewiem konfliktu stał się filmowy kot, a raczej jego potomkowie.
''Polskie Hollywood''
Zarówno mieszkańcy Dobrzykowic jak i Lubomierza są święcie przekonani, że to właśnie w ich obejściach przechadzają się potomkowie słynnego kota, za którego filmowy Witia dał dwa worki pszenicy i rower.
Kto w tym sporze ma rację? Mieszkańcy podwrocławskich wsi czy ambitni lubomierzanie, którzy już zapowiadają, że z miasteczka chcą zrobić „polskie Hollywood”? Nadzieja w tym, aby nikt nie wpadł na pomysł rozwiązania konfliktu wzorem Kargula i Pawlaka… (Newsweek/gk/mn)