W zawieszeniu
"Charlie St. Cloud" nie zaskakuje głębią, ale jest zgrabnie opowiedzianą historią silnej miłości rodzinnej rodzącego się uczucia między dwojgiem młodych. I kolejną okazją dla młodszej części widowni na podziwianie Zaca Efrona.
Tytułowy Charlie ma na początku wszystko. Jest podziwiany przez kolegów i koleżanki, wygrywa żeglarskie regaty w szkole, jest przystojniakiem, z którym prawie każda dziewczyna chciałaby się umówić. I ma coś jeszcze - brata Sama, którego jest opiekunem i którego kocha ponad życie. Jeden pijany kierowca burzy wszystko. Charlie cudem przeżył, natomiast jego brat zginął na miejscu.
06.03.2011 20:44
Odtąd Charlie ma poważne problemy z odróżnieniem rzeczywistego świata od wytworów jego wyobraźni. Jest zamknięty w matni, z której wydaje się, że nie sposób się wydostać. Wszystko do czasu, kiedy po pięciu latach spotyka dawną koleżankę ze szkoły.
Pasją Tess jest żeglowanie, więc wracają dawne wspomnienia, odżywa wiara w siebie również o Charliego, pochłoniętego zadumą nad tym, dlaczego to nie on zginął w wypadku, tylko jego brat. To będzie moment przełomowy. Dalej historia toczy się w wiadomym dla fanów takich historii kierunku. Nie może jednak być inaczej, skoro to adaptacja bestselleru wydawniczego.
To zawieszenie, od którego w końcu główny bohater uwalnia się to klucz to interpretacji filmu, ale absolutnie nie można traktować tej produkcji w kategoriach wielkiego traktatu filozoficznego. Coś w końcu trzeba wybrać i życie przeszłością nie ma po prostu sensu. Możliwe, że do kogoś to przemówi, ale wydaje się, że bardziej do nastolatek przemówi Zac Efron i piękne zdjęcia.
Twórcy dbają, by aktor pojawiał się na ekranie praktycznie bez skazy. Wyeksponowane ciało oraz niebieskie aż do przesady oczy z pewnością poruszą serce niejednej fanki. Innych mogą o zawrót głowy przyprawić zdjęcia, zwłaszcza te, kręcone na morzu, gdzie kadry są naprawdę piękne. Człowiek żyje tu w zgodzie z naturą, a do tego przecież dążymy.
Jeśli chcecie zobaczyć filmową bajkę, to na pewno warto przez półtorej godziny usiąść przed odtwarzaczem. O jej jakość zadbali przede wszystkim operatorzy. Dla fanek Zaca Efrona zaś to pozycja obowiązkowa. Ale to przypominamy już tylko z dziennikarskiego obowiązku...