Wierzę, że mam szczęście

Z Dorotą Landowską spotykamy się na planie nowego filmu Jana Jakuba Kolskiego "Ta z Hamburga". Dorota gra kobietę nie mogącą mieć dzieci - Barbarę, która wraz z mężem (w tej roli Bartosz Opania)
ukrywa w czasie wojny Żydówkę. Dramat całej trójki zaczyna się, kiedy ukrywana dziewczyna zachodzi w ciążę z mężem Barbary.
Edyta Karczewska-Madej: Dziś jest ostatni dzień zdjęciowy. Przed chwilą słyszeliśmy oklaski, śpiewy, widzieliśmy kwiaty, a pani zachowywała się jakby przeżywała osobistą tragedię.
Dorota Landowska: Bo jest to tragedia, gdy się kończy taki film, gdzie się kawałek serca i duszy włożyło. Pokochałam postać, którą gram. Jest mi smutno, że trzeba pożegnać się i z tą rolą, i ze wspaniałą ekipą filmową, i z reżyserem.
E.K.-M.: Jak zdobyła pani rolę w filmie "Ta z Hamburga"?
D.L.: Była to dla mnie samej sytuacja bardzo nowa i naprawdę zaskakująca, ponieważ reżyser zadzwonił do mnie i zapytał, czy chciałabym zagrać w tym filmie. Spotkaliśmy się, odbyliśmy godzinną rozmowę i... dostałam rolę. Więc nie był to typowy sposób starania się o rolę, czyli zdjęcia próbne czy długotrwałe rozmowy. Myślę, że Kolski mi zaufał. To było bardzo miłe.
E.K.-M.: Czy reżyser widział panią w jakiejś wcześniejszej roli?
D.L.: Jest człowiekiem, który nie podejmuje decyzji pochopnie, a wszystko co robi, jest przemyślane. Nie wiem na jakich był przedstawieniach z moim udziałem, ale jestem pewna, że gdzieś mnie oglądał.
E.K.-M.: Gra pani w filmie kobietę zdradzoną - "tę trzecią". Czy taka rola to wyzwanie?
D.L.: Dla aktorki jest to rzeczywiście ciekawe wyzwanie. Miałam szansę pokazania bólu, cierpienia, nieszczęścia takiej kobiety. Do tego stopnia musiałam się zbliżyć do tej postaci, że czasami naprawdę chciało mi się płakać, wyć. Poza tym ta postać była cały czas pod prąd mojej osobowości.
E.K.-M.: Jakie sceny w tym filmie sprawiły pani najwięcej trudności?
D.L.: Najtrudniejsze do zagrania były wszystkie sceny związane z ciałem ludzkim, czyli scena gwałtu, szału i nocy poślubnej. Są to sceny wstydliwe i trudno się je gra.
E.K.-M.: Jak wyglądała współpraca na planie z Janem Jakubem Kolskim?
D.L.: Spotkałam się z ogromnym zaufaniem ze strony reżysera. Nie przeszkadzał, nie ingerował. Dał nam aktorom taką wolność w pracy nad scenariuszem z jaką się nigdy wcześniej nie spotkałam, a jednocześnie czułam się pod wspaniałą opieką. Kolski doskonale wiedział czego chce. Poza tym był on też operatorem kamery, więc naprawdę nie dało się niczego oszukać.
E.K.-M.: Współpracowała pani w swojej karierze z bardzo różnymi reżyserami, m.in. z Maciejem Wojtyszko i Markiem Kondratem.
D.L.: Każdy z nich jest zupełnie inny. Wojtyszko jest mi szczególnie bliski, bo dzięki niemu trafiłam do teatru, gdy byłam jeszcze na trzecim roku studiów. Niedawno grałam u niego w serialu "Miasteczko". Natomiast Marek Kondrat to dla mnie przede wszystkim wspaniały aktor. Grałam w jego debiucie reżyserskim "Prawo ojca" i było to naprawdę ciekawe doświadczenie. Marek ma świetne poczucie humoru, przy nim nie można czuć się ani smutnym, ani zrozpaczonym. Ciągle żartuje, ale równocześnie wie, czego chce. Wspaniały facet.
E.K.-M.: Jaka jest sytuacja aktora po szkole teatralnej? Czy to, że dostaje role to szczęście, talent, upór, znajomości czy jeszcze coś innego?
D.L.: Ukończenie szkoły teatralnej to wyjście spod klosza - wszystko zaczyna się od nowa. Spotkanie z rzeczywistością bywa bardzo bolesne. Co roku kończy szkołę mnóstwo utalentowanych, pięknych dziewcząt i chłopców. Niestety dla wielu z nich nie będzie pracy w tym zawodzie. Nie ma jednej recepty na otrzymywanie ról. W przypadku każdego aktora zależy to od czegoś innego. Każdy nosi ze sobą jakąś prywatną legendę i musi się w nią wpisać. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jeszcze w szkole zaangażowałam się do teatru i to było dla mnie największe szczęście. Tu dali mi pograć i nauczyłam się dużo więcej niż w szkole przez cały rok.
E.K.-M.: Wydaje się, że ma pani teraz dobrą passę w filmie...
D.L.: Ja po prostu wierzę, że mam szczęście. Chcę tak myśleć. Wolę, aby ludzie mi zazdrościli, niż współczuli. Staram się być optymistą i iść do przodu. Jeżeli nie ja - to kto, jeżeli nie dziś - to kiedy....
E.K.-M.: Czy miewa pani czas na odpoczynek?
D.L.: Długo nie miałam wolnego czasu, ale teraz myślę, że pojechałabym sobie nad morze, poleżała na słońcu, posłuchała muzyki, poczytała książkę. Czyli takie najprostsze rzeczy, które są bliskie każdemu zmęczonemu człowiekowi.

Wierzę, że mam szczęście

06.07.2000 02:00

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)